Minął tydzień od meczu, który miał zmienić moje stosunki z Leną. Nie odezwała się do mnie mimo tych wszystkich rzeczy, które zrobiłem. Wiem,że powinienem być smutny z tego powodu, ale nie byłem.
Nie byłem tylko z jednego powodu. Złożyłem wniosek o adopcję. I tak, jak przypuszczałem sławne nazwisko pomogło. W tydzień udało mi się załatwić wszystkie formalności. Miałem nadzieję, że fakt, że Lena nie będzie musiała już dłużej mieszkać w Almerii sprawi, że wybaczy mi choć trochę. Liczyłem, że z czasem uda nam się naprawić stosunki. Razem z Nurią baliśmy się trochę tego, czy sobie poradzimy, ale Carles był cały czas przy nas i przekonywał, że wszystkie będzie dobrze. Jeden z pokoi w domu przeznaczyliśmy na pokój dla Leny. Nuria chciała urządzić go po swojemu, ale wiedziałem, że taki dziewczęcy pokój, więc ostatecznie zdecydowaliśmy, że pozostawimy mojej siostrze wolną rękę i kartkę kredytową.
Lena nic nie wiedziała o tym, że chcieliśmy ją zaadoptować. Chciałem zrobić jej niespodziankę. Pojechałem po nią sam. Poprosiłem dyrektorkę by nic jej nie mówiła. Po załatwieniu ostatnich formalności czekałem na Lenę w jej pokoju. Powróciły wspomnienia naszego pierwszego spotkania. Znowu poczułem te wyrzuty sumienia, że to wszystko moja wina. Potrząsnąłem głową, nie czas teraz na użalanie się nad sobą. To czas, by wszystko naprawić.
Nie byłem tylko z jednego powodu. Złożyłem wniosek o adopcję. I tak, jak przypuszczałem sławne nazwisko pomogło. W tydzień udało mi się załatwić wszystkie formalności. Miałem nadzieję, że fakt, że Lena nie będzie musiała już dłużej mieszkać w Almerii sprawi, że wybaczy mi choć trochę. Liczyłem, że z czasem uda nam się naprawić stosunki. Razem z Nurią baliśmy się trochę tego, czy sobie poradzimy, ale Carles był cały czas przy nas i przekonywał, że wszystkie będzie dobrze. Jeden z pokoi w domu przeznaczyliśmy na pokój dla Leny. Nuria chciała urządzić go po swojemu, ale wiedziałem, że taki dziewczęcy pokój, więc ostatecznie zdecydowaliśmy, że pozostawimy mojej siostrze wolną rękę i kartkę kredytową.
Lena nic nie wiedziała o tym, że chcieliśmy ją zaadoptować. Chciałem zrobić jej niespodziankę. Pojechałem po nią sam. Poprosiłem dyrektorkę by nic jej nie mówiła. Po załatwieniu ostatnich formalności czekałem na Lenę w jej pokoju. Powróciły wspomnienia naszego pierwszego spotkania. Znowu poczułem te wyrzuty sumienia, że to wszystko moja wina. Potrząsnąłem głową, nie czas teraz na użalanie się nad sobą. To czas, by wszystko naprawić.
*LENA*
Wracałam do domu po spotkaniu z przyjaciółkami. Zaśmiałam się. Nie, to nie był dom. To było wariatkowo. Pełne krzyczących bachorów, osób takich jak ja - niechcianych i odrzuconych. Już dawno pogodziłam się z tym, że nie chcieli mnie rodzice. Teraz bolało mnie coś innego. Nowo odnaleziony brat. Myślałam, że naprawdę chce, bym była częścią jego rodziny, ale nie, on tylko udawał. W moim oczach pojawiły się łzy. Weź się w garść Hernandez przechodziłaś już gorsze rzeczy. Mimo to łzy nadal nie przestały lecieć. Byłam na siebie wściekła za to, że przez chwilę myślałam, że będę mieć rodzinę i że nie mogłam zapomnieć tego szczęścia, jakie wtedy poczułam. Przeszłam szybkim krokiem przez hol domu dziecka i skierowałam się do mojego pokoju. Chciałam wypłakać się w samotności. Nie było mi to jednak dane. Na moim łóżku siedział nie kto inny, jak mój cudowny braciszek, powód moich łez.
- Czego tutaj szukasz?
- Musimy porozmawiać - uśmiechnął się do mnie.
- Czy ja podczas naszego ostatniego spotkania nie powiedziałam Ci, że nie chcę Cię widzieć? - skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na Xaviego.
- No tak - w jego oczach widziałam niepewność, co tylko dodało mi odwagi.
- Nic się nie zmieniło. Wyjdź z mojego pokoju. I żebyś nie zapomniał, nie chcę Cię widzieć.
Xavi westchnął, podniósł się i ruszył w stronę drzwi. Trzymając już za klamkę spojrzał na mnie i szepnął:
- To będzie trochę trudne. Zaadoptowałem Cię - po czym wyszedł.
Zamarłam. Kiedy to, co mi powiedział do mnie dotarło, wybiegłam za nim z krzykiem:
-Xavi, poczekaj!
Dogoniłam go dopiero przy drzwiach wyjściowych.
- Czekaj, co Ty powiedziałeś?
- Wydaje mi się, że dobrze usłyszałaś.
Jego zachowanie zaskoczyło mnie.
- Ale dlaczego?
- Bo jesteś moją siostrą. Ale to było bez sensu. Cześć.
- Nie, poczekaj. Myślę, że będziemy mogli porozmawiać - pociągnęłam go do swojego pokoju.
Nie wierzyłam w to, co się właśnie działo. Miałam mieć rodzinę. A potem ta cała euforia ze mnie wyparowała. Miałam mieszkać z kimś, kto mnie tak mocno zranił, kto mnie oszukał. I na nowo powróciła do mnie ta cała złość.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo nie mogłem pozwolić Ci mieszkać tutaj, tu jest tak strasznie. A Ty jesteś moją siostrą.
- Słyszałeś siebie? "Tu jest tak strasznie" -zaśmiałam się szyderczo - Co ludzie powiedzą, jak się dowiedzą ?Byłbyś skończony. Dlatego i tylko dlatego teraz robisz to, co robisz. Wcześniej się mną nie interesowałeś.
Na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości.
- Bo to Tobie nie wiedziałem! Czy Ty to w końcu zrozumiesz ?! - wykrzyknął - w życiu nie zrobiłbym nic pod media. Zaadoptowałem Cię, bo nie mogę patrzeć na to, jak tutaj cierpisz. Jesteś moją siostrą, jesteś dla mnie ważna.
- Skoro jestem dla Ciebie taka ważna, to spełnij moją wolę.
- Nie mogę. Jestem za ciebie odpowiedzialny.
- Nie chcę tego, radzę sobie sama.
- Doprawdy ? To wytłumacz mi dlaczego musisz tu siedzieć jeszcze przez trzy lata ?
Au, zabolało. Miał cholerną rację Ale nie potrzebowałam jego pomocy. Fakt, dzięki niemu mogłam się wyrwać z bidula, ale nie chciałam. Wolałam już tu zostać, niż mu za coś dziękować.
- Ponieważ narozrabiałam, nic Ci do tego.
- Czy Ty naprawdę nie rozumiesz, że chcę Ci pomóc?!
W moim oczach pojawiły się łzy bezsilności, potrzebowałam jego pomocy. Dotarło to do mnie z całą mocą. Bez niego utknę tutaj, w Almerii, bo już na zawsze pozostanie przy mnie łatka "tej z domu dziecko, co była w poprawczaku".Nie pozbędą się tego nigdy. Xavi chciał mi pomóc, chciał mi dać nową, lepszą przyszłość. Chciałam mu za to tak bardzo podziękować. Podziękować też za to, że w jego oczach widziałam miłość, miłość do mnie. Za to, że wytrzymywał ze mną. Ale z drugiej strony był fakt, że mnie oszukał, że przyjechał tutaj, by zadowolić ojca. Skąd mogłam wiedzieć, czy to wszystko, co mówił, jest prawdą? Czułam strach przed ponownym zranieniem, zaufaniem mu. I właśnie to uczucie sprawiało, że zamykałam się w sobie, w swoim kokonie suki i nie dopuszczałam go do siebie.
- Zupełnie Cię nie rozumiem. - Xavi podszedł do mnie i chciał przytulić - ale to nic, wszystkie będzie dobrze Leno.
Wysunęłam się z jego ramion i usiadłam na parapecie. Na jego twarzy malował się smutek.
- Nie chcę żyć w kłótni. Nie na tym polega rodzina. Ale to od Ciebie zależy, jak będą wyglądać nasze relacje.
Popatrzył na mnie z oczekiwaniem i nadzieją w oczach. Ale ja nie potrafiłam przezwyciężyć swoich obaw. Zamiast tego zapaliłam papierosa. Xavi skierował się do wyjścia.
- Samolot mamy jutro o 18, Przyjadę po Ciebie o 15:30. Chciałbym, abyś do tego czasu była już spakowana.
Po tych słowach wyszedł. A mnie zalała tak ogromna fala bólu, jaką widziałam w jego oczach.
***
~dzień później~
*XAVI*
Od wczoraj męczyły mnie wyrzuty sumienia za to jak potraktowałem Lenę. Ale już po prostu nie wytrzymałem nerwowo. Ja rozumiem, że ona przeszła wiele i że ją zraniłem, ale ileż można. Musiałem jej pokazać, że nie tylko ona potrafi się wkurzyć i myślę, że zrozumiała. Może nie na tyle, by mi wybaczyć. Ale zobaczyła, że naprawdę chcę jej pomóc. A to już coś. Widziałem w jej oczach to, jak się łamie. Wybrać wściekłość, czy może jednak potraktować mnie jak rodzinę. Wybrała to pierwsze. Widocznie, wspomnienie tego, co jej zrobiłem, nadal jest bardzo bolesne. Ale zawahała się. A to daje mi nadzieję, że z czasem wszystko się ułoży.
Mimo moich wielkich chęci, nie potrafiłem traktować jej tak serdecznie, jak wcześniej. Chciałem ją jakoś ukarać. Ale na Lenie nie wywarło to żadnego wrażenia. I tak nie miała zamiaru się do mnie odzywać. Widziałem żal w jej oczach, ale sama wybrała to, jak wyglądają nasze stosunki. Martwiła mnie jeszcze sytuacja ojca. Z każdym dniem było z nim coraz gorzej. Choroba postępowała coraz bardziej. Tata trzymał się jeszcze tylko dlatego, że dałem mu nadzieję na spotkanie z córką. Nadzieję, która z każdą chwilą słabła. Lena przy wejściu do samolotu oznajmiła, że nadal mnie nienawidzi i nie spotka się z ojcem. Mówiąc to, widziałem w jej oczach niezdecydowanie. Dało mi to wiarę, że jeszcze będziemy rodziną. Nie poddam się, nie tak zostałem wychowany...
*LENA*
Xavi przez całą drogę traktował mnie z rezerwą. Nie dziwię mu się. Nie zasługiwałam na więcej. Nie po tym, jak go potraktowałam. Tak bardzo chciałam mu podziękować za wszystko, co dla mnie zrobił, ale nie potrafiłam. Nie udało mi się to nawet wtedy, gdy zobaczyłam swój pokój i poznałam Nurię, jego żonę, która tak bardzo starała się, bym poczuła się dobrze w ich domu. Nienawidziłam się za to. Tak bardzo chciałam się zmienić. Pierwszego wieczoru po przyjeździe pozostawili mnie samą. Ale teraz, rano, następnego dnia, przyszedł czas na konfrontację.
Siedzieliśmy w milczeniu przy śniadaniu. Nagle Nuria uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Leno, masz może ochotę na babski dzień ?
- Mówisz poważnie? - spojrzałam na nią zaskoczona.
No pewnie. Kosmetyczka, zakupy, co wolisz...
Zaskoczyło mnie to, jak przyjaźnie była do mnie nastawiona.
- Wybieraj, ja stawiam - Xavi uśmiechnął się do mnie, - później nie będzie już takiej okazji.
- W takim razie wybieram zakupy.
- Wspaniale! - Nuria klasnęła w ręce.
A ja poczułam się nagle częścią czegoś większego. Już nie było między nami tej nienawiści, tej przepaści. Takie zwykłe uśmiechy, a naprawiły tak wiele.
***
Nuria zabrała mnie do najmodniejszych butików w Barcelonie. Pozwoliła mi wybrać wszystko, co tylko
zapragnęłam. Jeszcze nigdy nie widziałam tak cudownych ubrań, które mogły należeć do mnie. Ale nie to było najważniejsze. Liczył się fakt, że spędziłyśmy czas razem. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się jak prawdziwie przyjaciółki. Czułam się jakby jej naprawdę na mnie zależało. I chyba tak było. Moje serce za jej sprawą zaczęło odtajać. Jej dobroć, serdeczny uśmiech sprawiły, że chciałam być godna tego, co dla mnie zrobili. Chciałam im jakoś podziękować. Doszłam do wniosku, że najbardziej ucieszą się z tego, jak się zmienię. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe, ale się nie poddam, nie miałam tego w zwyczaju...
*XAVI*
- No stary, jak tam? - Carles zaczepił mnie po treningu.
- Przyjechaliśmy wczoraj.
- I?
- I nic, dzisiaj jedliśmy razem śniadanie.
Carles złapał mnie za ramię.
- Czy Ty masz zamiar powiedzieć mi coś konkretnego?
Nie miałem, nie chciałem przyznawać się mu do porażki. Do tego, jak najczęściej traktuje mnie Lena. Dzisiaj przy śniadaniu było dobrze, ale skąd mogę wiedzieć, na ile jej starczy dobrego humoru. To były problemy rodzinne, powinny w niej zostać.
- Nie mam czego?
- Znam Cię nie od dziś i wiem, kiedy coś się dzieje. - chciałem zaprotestować - Nie próbuj wyjeżdżać mi tu z problemami rodziny bo raz - pokazał palec - już za bardzo wciągnąłem się w jej sprawę. A dwa - pokazał drugi palec - przypominam ci, że kiedyś nazwałeś mnie swoim bratem, więc problemy rodzinne mnie dotyczą. Więc teraz wsiądziesz ze mną do samochodu i jedziemy pogadać.
Westchnąłem i ruszyłem za nim do samochodu. Nawet nie próbowałem protestować, nie było sensu. Carles miał rację. I po raz kolejny udowadniał, że jest moim najlepszym przyjacielem.
***
Opowiedziałem mu wszystko. Nie pominąłem moich wątpliwości co do zachowania Leny. W sumie to im poświęciłem większość naszej rozmowy. Potrzebowałem spojrzenia osoby trzeciej na tę sytuację. Nuria uważała tak jak ja, ale ona była subiektywna. Powiedziałaby wszystko, byle tylko podnieść mnie na duchu. Chciałem usłyszeć od kogoś innego, że mam szansę się z nią pogodzić. A wiedziałem, że Carles powie mi to, co myśli, a nie to, co powinienem usłyszeć.
- Ona już przegrała.
- Co masz na myśli?
- Wybaczyła Ci i chce to naprawić.
- Nie rozumiem.
- Skoro już zastanawia się, jak ma się zachowywać, to znaczy, że masz szansę się z nią dogadać. Przewiduję, że odzyskasz ją niedługo.
- Obyś miał rację.
- Ale żeby to się udało, musisz trochę pomóc.
- Czyli według Ciebie co mam zrobić?
- Wyciągnąć do niej rękę.
- Bo w ogóle tego nie robiłem - oburzyłem się.
- Ale musisz starać się bardziej. Myślę, że to, co wymyśliła Nuria pomoże. Ale pomoże zaprzyjaźnić się Nurii z Leną, ty nadal będziesz tym złym. Musisz wymyślić coś, co sprawi, że Lena pozna prawdziwego Ciebie.
- Czyli co?
- Pokaż jej to, co kochasz.
- Wezmę ją jutro na trening - powiedziałem po chwili.
- No i świetnie.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym zacząłem się zbierać.
- Jadę z Tobą.
- Nie.
- Ale ja chcę poznać Lenę.
- Nie wracam teraz do domu, jadę do taty.
- W takim razie do zobaczenia jutro. Powiedz tacie, że wpadnę do niego niedługo.
***
Miałem wyrzuty sumienia. Przez ostatni tydzień miałem mało czasu, by odwiedzić ojca. Bałem się, że stracę go niedługo i będę sobie wmawiał, że zmarnowałem czas, jaki nam pozostał. Kiedy wszedłem do sali, ojciec spał. Nie chciałem go budzić, więc usiadłem obok łóżka i wykorzystałem czas na przemyślenie tego, co mu powiem. Postanowiłem nie przekazywać mu żadnych złych rzeczy dotyczących Leny. Miał już wystarczająco zmartwień, nie potrzebował jeszcze słuchać o moich problemach z siostrą.
- Nad czym tak myślisz?
- O tato, obudziłeś się już! - uściskałem go - Przepraszam Cię, że nie było mnie tu ostatnio, ale złożyłem wniosek o adopcję.
- I jak? - ojciec wyraźnie się zainteresował.
- Wczoraj przywiozłem Lenę do Barcelony.
Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Momentalnie wyglądał jakby choroba go opuściła. Jednak po chwili jego uśmiech przygasł.
- Czemu jej tu z Tobą nie ma? Boi się zobaczyć chorego ojca?
- Nie, nie, oczywiście, że nie, tato - zaprotestowałem - Ona po prostu nie czuje się jeszcze tu idealnie, musi się zaaklimatyzować, wtedy na pewno przyjdzie.
Ojciec uśmiechnął się do mnie. Zaczął wypytywać jaka ona jest. Po dwóch godzinach zacząłem się zbierać do siebie. Wracałem z założeniem, że muszę przekonać Lenę do spotkania z ojcem. Nie wiem jak, ale będę musiał, bo jej nieobecność złamie mu serce...
~~~~
- Czy ja podczas naszego ostatniego spotkania nie powiedziałam Ci, że nie chcę Cię widzieć? - skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na Xaviego.
- No tak - w jego oczach widziałam niepewność, co tylko dodało mi odwagi.
- Nic się nie zmieniło. Wyjdź z mojego pokoju. I żebyś nie zapomniał, nie chcę Cię widzieć.
Xavi westchnął, podniósł się i ruszył w stronę drzwi. Trzymając już za klamkę spojrzał na mnie i szepnął:
- To będzie trochę trudne. Zaadoptowałem Cię - po czym wyszedł.
Zamarłam. Kiedy to, co mi powiedział do mnie dotarło, wybiegłam za nim z krzykiem:
-Xavi, poczekaj!
Dogoniłam go dopiero przy drzwiach wyjściowych.
- Czekaj, co Ty powiedziałeś?
- Wydaje mi się, że dobrze usłyszałaś.
Jego zachowanie zaskoczyło mnie.
- Ale dlaczego?
- Bo jesteś moją siostrą. Ale to było bez sensu. Cześć.
- Nie, poczekaj. Myślę, że będziemy mogli porozmawiać - pociągnęłam go do swojego pokoju.
Nie wierzyłam w to, co się właśnie działo. Miałam mieć rodzinę. A potem ta cała euforia ze mnie wyparowała. Miałam mieszkać z kimś, kto mnie tak mocno zranił, kto mnie oszukał. I na nowo powróciła do mnie ta cała złość.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo nie mogłem pozwolić Ci mieszkać tutaj, tu jest tak strasznie. A Ty jesteś moją siostrą.
- Słyszałeś siebie? "Tu jest tak strasznie" -zaśmiałam się szyderczo - Co ludzie powiedzą, jak się dowiedzą ?Byłbyś skończony. Dlatego i tylko dlatego teraz robisz to, co robisz. Wcześniej się mną nie interesowałeś.
Na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości.
- Bo to Tobie nie wiedziałem! Czy Ty to w końcu zrozumiesz ?! - wykrzyknął - w życiu nie zrobiłbym nic pod media. Zaadoptowałem Cię, bo nie mogę patrzeć na to, jak tutaj cierpisz. Jesteś moją siostrą, jesteś dla mnie ważna.
- Skoro jestem dla Ciebie taka ważna, to spełnij moją wolę.
- Nie mogę. Jestem za ciebie odpowiedzialny.
- Nie chcę tego, radzę sobie sama.
- Doprawdy ? To wytłumacz mi dlaczego musisz tu siedzieć jeszcze przez trzy lata ?
Au, zabolało. Miał cholerną rację Ale nie potrzebowałam jego pomocy. Fakt, dzięki niemu mogłam się wyrwać z bidula, ale nie chciałam. Wolałam już tu zostać, niż mu za coś dziękować.
- Ponieważ narozrabiałam, nic Ci do tego.
- Czy Ty naprawdę nie rozumiesz, że chcę Ci pomóc?!
W moim oczach pojawiły się łzy bezsilności, potrzebowałam jego pomocy. Dotarło to do mnie z całą mocą. Bez niego utknę tutaj, w Almerii, bo już na zawsze pozostanie przy mnie łatka "tej z domu dziecko, co była w poprawczaku".Nie pozbędą się tego nigdy. Xavi chciał mi pomóc, chciał mi dać nową, lepszą przyszłość. Chciałam mu za to tak bardzo podziękować. Podziękować też za to, że w jego oczach widziałam miłość, miłość do mnie. Za to, że wytrzymywał ze mną. Ale z drugiej strony był fakt, że mnie oszukał, że przyjechał tutaj, by zadowolić ojca. Skąd mogłam wiedzieć, czy to wszystko, co mówił, jest prawdą? Czułam strach przed ponownym zranieniem, zaufaniem mu. I właśnie to uczucie sprawiało, że zamykałam się w sobie, w swoim kokonie suki i nie dopuszczałam go do siebie.
- Zupełnie Cię nie rozumiem. - Xavi podszedł do mnie i chciał przytulić - ale to nic, wszystkie będzie dobrze Leno.
Wysunęłam się z jego ramion i usiadłam na parapecie. Na jego twarzy malował się smutek.
- Nie chcę żyć w kłótni. Nie na tym polega rodzina. Ale to od Ciebie zależy, jak będą wyglądać nasze relacje.
Popatrzył na mnie z oczekiwaniem i nadzieją w oczach. Ale ja nie potrafiłam przezwyciężyć swoich obaw. Zamiast tego zapaliłam papierosa. Xavi skierował się do wyjścia.
- Samolot mamy jutro o 18, Przyjadę po Ciebie o 15:30. Chciałbym, abyś do tego czasu była już spakowana.
Po tych słowach wyszedł. A mnie zalała tak ogromna fala bólu, jaką widziałam w jego oczach.
***
~dzień później~
*XAVI*
Od wczoraj męczyły mnie wyrzuty sumienia za to jak potraktowałem Lenę. Ale już po prostu nie wytrzymałem nerwowo. Ja rozumiem, że ona przeszła wiele i że ją zraniłem, ale ileż można. Musiałem jej pokazać, że nie tylko ona potrafi się wkurzyć i myślę, że zrozumiała. Może nie na tyle, by mi wybaczyć. Ale zobaczyła, że naprawdę chcę jej pomóc. A to już coś. Widziałem w jej oczach to, jak się łamie. Wybrać wściekłość, czy może jednak potraktować mnie jak rodzinę. Wybrała to pierwsze. Widocznie, wspomnienie tego, co jej zrobiłem, nadal jest bardzo bolesne. Ale zawahała się. A to daje mi nadzieję, że z czasem wszystko się ułoży.
Mimo moich wielkich chęci, nie potrafiłem traktować jej tak serdecznie, jak wcześniej. Chciałem ją jakoś ukarać. Ale na Lenie nie wywarło to żadnego wrażenia. I tak nie miała zamiaru się do mnie odzywać. Widziałem żal w jej oczach, ale sama wybrała to, jak wyglądają nasze stosunki. Martwiła mnie jeszcze sytuacja ojca. Z każdym dniem było z nim coraz gorzej. Choroba postępowała coraz bardziej. Tata trzymał się jeszcze tylko dlatego, że dałem mu nadzieję na spotkanie z córką. Nadzieję, która z każdą chwilą słabła. Lena przy wejściu do samolotu oznajmiła, że nadal mnie nienawidzi i nie spotka się z ojcem. Mówiąc to, widziałem w jej oczach niezdecydowanie. Dało mi to wiarę, że jeszcze będziemy rodziną. Nie poddam się, nie tak zostałem wychowany...
*LENA*
Xavi przez całą drogę traktował mnie z rezerwą. Nie dziwię mu się. Nie zasługiwałam na więcej. Nie po tym, jak go potraktowałam. Tak bardzo chciałam mu podziękować za wszystko, co dla mnie zrobił, ale nie potrafiłam. Nie udało mi się to nawet wtedy, gdy zobaczyłam swój pokój i poznałam Nurię, jego żonę, która tak bardzo starała się, bym poczuła się dobrze w ich domu. Nienawidziłam się za to. Tak bardzo chciałam się zmienić. Pierwszego wieczoru po przyjeździe pozostawili mnie samą. Ale teraz, rano, następnego dnia, przyszedł czas na konfrontację.
Siedzieliśmy w milczeniu przy śniadaniu. Nagle Nuria uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- Leno, masz może ochotę na babski dzień ?
- Mówisz poważnie? - spojrzałam na nią zaskoczona.
No pewnie. Kosmetyczka, zakupy, co wolisz...
Zaskoczyło mnie to, jak przyjaźnie była do mnie nastawiona.
- Wybieraj, ja stawiam - Xavi uśmiechnął się do mnie, - później nie będzie już takiej okazji.
- W takim razie wybieram zakupy.
- Wspaniale! - Nuria klasnęła w ręce.
A ja poczułam się nagle częścią czegoś większego. Już nie było między nami tej nienawiści, tej przepaści. Takie zwykłe uśmiechy, a naprawiły tak wiele.
***
Nuria zabrała mnie do najmodniejszych butików w Barcelonie. Pozwoliła mi wybrać wszystko, co tylko
zapragnęłam. Jeszcze nigdy nie widziałam tak cudownych ubrań, które mogły należeć do mnie. Ale nie to było najważniejsze. Liczył się fakt, że spędziłyśmy czas razem. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się jak prawdziwie przyjaciółki. Czułam się jakby jej naprawdę na mnie zależało. I chyba tak było. Moje serce za jej sprawą zaczęło odtajać. Jej dobroć, serdeczny uśmiech sprawiły, że chciałam być godna tego, co dla mnie zrobili. Chciałam im jakoś podziękować. Doszłam do wniosku, że najbardziej ucieszą się z tego, jak się zmienię. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe, ale się nie poddam, nie miałam tego w zwyczaju...
*XAVI*
- No stary, jak tam? - Carles zaczepił mnie po treningu.
- Przyjechaliśmy wczoraj.
- I?
- I nic, dzisiaj jedliśmy razem śniadanie.
Carles złapał mnie za ramię.
- Czy Ty masz zamiar powiedzieć mi coś konkretnego?
Nie miałem, nie chciałem przyznawać się mu do porażki. Do tego, jak najczęściej traktuje mnie Lena. Dzisiaj przy śniadaniu było dobrze, ale skąd mogę wiedzieć, na ile jej starczy dobrego humoru. To były problemy rodzinne, powinny w niej zostać.
- Nie mam czego?
- Znam Cię nie od dziś i wiem, kiedy coś się dzieje. - chciałem zaprotestować - Nie próbuj wyjeżdżać mi tu z problemami rodziny bo raz - pokazał palec - już za bardzo wciągnąłem się w jej sprawę. A dwa - pokazał drugi palec - przypominam ci, że kiedyś nazwałeś mnie swoim bratem, więc problemy rodzinne mnie dotyczą. Więc teraz wsiądziesz ze mną do samochodu i jedziemy pogadać.
Westchnąłem i ruszyłem za nim do samochodu. Nawet nie próbowałem protestować, nie było sensu. Carles miał rację. I po raz kolejny udowadniał, że jest moim najlepszym przyjacielem.
***
Opowiedziałem mu wszystko. Nie pominąłem moich wątpliwości co do zachowania Leny. W sumie to im poświęciłem większość naszej rozmowy. Potrzebowałem spojrzenia osoby trzeciej na tę sytuację. Nuria uważała tak jak ja, ale ona była subiektywna. Powiedziałaby wszystko, byle tylko podnieść mnie na duchu. Chciałem usłyszeć od kogoś innego, że mam szansę się z nią pogodzić. A wiedziałem, że Carles powie mi to, co myśli, a nie to, co powinienem usłyszeć.
- Ona już przegrała.
- Co masz na myśli?
- Wybaczyła Ci i chce to naprawić.
- Nie rozumiem.
- Skoro już zastanawia się, jak ma się zachowywać, to znaczy, że masz szansę się z nią dogadać. Przewiduję, że odzyskasz ją niedługo.
- Obyś miał rację.
- Ale żeby to się udało, musisz trochę pomóc.
- Czyli według Ciebie co mam zrobić?
- Wyciągnąć do niej rękę.
- Bo w ogóle tego nie robiłem - oburzyłem się.
- Ale musisz starać się bardziej. Myślę, że to, co wymyśliła Nuria pomoże. Ale pomoże zaprzyjaźnić się Nurii z Leną, ty nadal będziesz tym złym. Musisz wymyślić coś, co sprawi, że Lena pozna prawdziwego Ciebie.
- Czyli co?
- Pokaż jej to, co kochasz.
- Wezmę ją jutro na trening - powiedziałem po chwili.
- No i świetnie.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym zacząłem się zbierać.
- Jadę z Tobą.
- Nie.
- Ale ja chcę poznać Lenę.
- Nie wracam teraz do domu, jadę do taty.
- W takim razie do zobaczenia jutro. Powiedz tacie, że wpadnę do niego niedługo.
***
Miałem wyrzuty sumienia. Przez ostatni tydzień miałem mało czasu, by odwiedzić ojca. Bałem się, że stracę go niedługo i będę sobie wmawiał, że zmarnowałem czas, jaki nam pozostał. Kiedy wszedłem do sali, ojciec spał. Nie chciałem go budzić, więc usiadłem obok łóżka i wykorzystałem czas na przemyślenie tego, co mu powiem. Postanowiłem nie przekazywać mu żadnych złych rzeczy dotyczących Leny. Miał już wystarczająco zmartwień, nie potrzebował jeszcze słuchać o moich problemach z siostrą.
- Nad czym tak myślisz?
- O tato, obudziłeś się już! - uściskałem go - Przepraszam Cię, że nie było mnie tu ostatnio, ale złożyłem wniosek o adopcję.
- I jak? - ojciec wyraźnie się zainteresował.
- Wczoraj przywiozłem Lenę do Barcelony.
Na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Momentalnie wyglądał jakby choroba go opuściła. Jednak po chwili jego uśmiech przygasł.
- Czemu jej tu z Tobą nie ma? Boi się zobaczyć chorego ojca?
- Nie, nie, oczywiście, że nie, tato - zaprotestowałem - Ona po prostu nie czuje się jeszcze tu idealnie, musi się zaaklimatyzować, wtedy na pewno przyjdzie.
Ojciec uśmiechnął się do mnie. Zaczął wypytywać jaka ona jest. Po dwóch godzinach zacząłem się zbierać do siebie. Wracałem z założeniem, że muszę przekonać Lenę do spotkania z ojcem. Nie wiem jak, ale będę musiał, bo jej nieobecność złamie mu serce...
~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Przepraszam was bardzo za moją długą nieobecność, ale spowodowana ona była moim wyjazdem do Francji i brakiem czasu.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Ja nie jestem z niego jakoś bardzo zadowolona, czuję, że przez tę przerwę gorzej mi się pisało. Ale ocenę zostawiam wam :)
Rozdział zadedykowany Michałowi <3 , bez którego ten rozdział pojawiłby się o wiele później.
Omomomo*.* Genialny ! ;3
OdpowiedzUsuńCo ty gadasz, jest genialny! Tyle w nim uczuć, emocji... Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńOjej, jak się cieszę, że Lena się zgodziła i jest z Xavim, to słodko z jego strony, że ją adoptował *o* Rozdział jest świetny, tyle w nim uczuć i te opisy, ach, cud miód <3
OdpowiedzUsuńJezu, Jezu, Jezu, kocham Cię po prostu <3 Zajebisty rozdział, omomom *O*
OdpowiedzUsuńŚwietny ! ^^ Uwielbiam Xaviego ^^ jest taki opiekuńczy i kochany ^^ Czekam na kolejny ! ^^ (wiem, że przeginam z tą minką (^^), ale to ze względu na BOSKI ROZDZIAŁ ! :D ♥)
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial <3 czekam z niecierpliwoscia na nn :D <3 :*
OdpowiedzUsuńswieeeeeeetny rozdzial <3 fajnie ze sie pogodzili i stworza rodzine :D <3
OdpowiedzUsuńBoski, czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńSuper, rozdział. Fajnie się czyta :*
OdpowiedzUsuńgłupoty piszesz, świetny jest. :3
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak ty to czynisz, ale Twoje blogi mają w sobie "to coś" *___*
OdpowiedzUsuńUwielbiam je czytać ! ;D
Czekam na 4 ! <3
Werandaa ;*
świetny rozdział! fajnie się go czyta ;) czekam na następny ^^
OdpowiedzUsuńhttp://international-love-milosc.blogspot.com/
świetny <3333 i te emocje boziu genialnie piszesz :*
OdpowiedzUsuńdlaczego to opowiadanie jest taki cudooowne? :( <3 /Nohemi
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D Czekamy na następne ! :)
OdpowiedzUsuńjedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńHalinka
Mam nadzieję, że między Xavim a Leną już będzie okey :D Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńhttp://chybaciekochamfabs.blog.onet.pl/ Jeest nowy rozdział . ; )) Zapraszam do czytania i komentowania . ;33
OdpowiedzUsuń+ Zawadzisty rozdział . *.*
Wspaniały rozdział <33 I mam nadzieję,że główna bohaterka przekona się co do Xaviego *o* Czekam na next <33
OdpowiedzUsuńŚwietnny <33
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, mam nadzieję, że Lena zaaklimatyzuje się w nowej rodzinie :) / MalowanaReggae3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3 Wspaniale piszesz :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BOGU, TO JEST ŚWIETNE <333 NAJLEPSZY IMAGIN JAKI KIEDYKOLWIEK CZYTAŁAM. WSZYSTKO TWOJE JEST ŚWIETNE!!!
OdpowiedzUsuń