piątek, 13 grudnia 2013

Epilog.

ZAPRASZAM NA CONFIAR I GŁOSOWANIE :)


~ 5 lat później ~ 

 W pewien lipcowy poniedziałek w Mundo Deportivo pojawił się ten artykuł :

Wczorajszy dzień w Barcelonie był dniem szczególnym dla niektórych osób. Po pięciu latach związku powiedzieli sobie w końcu sakramentalne "tak". Mowa tu oczywiście o barcelońskiej "11" i siostrze byłego pomocnika tego samego klubu. Od początku tworzyli idealną parę, warto jednak przypomnieć, jak to wszystko się zaczęło. Nie zawsze droga ich związku była usłana różami. Można powiedzieć, że trafili do Katalonii prawie w  tym samym momencie. On jako nowy zawodnik, ona dostała szansę od losu na nowe życie. Neymar powiedział kiedyś w jednym z wywiadów : " To była miłość od pierwszego wejrzenia. Pokazała mi, czego w tamtym czasie brakowało mi w życiu i sprawiła, że przestałem odczuwać pustkę". Jednak od pierwszego spotkania do pierwszego pocałunku musiało minąć wiele czasu, a raczej jeden związek Leny. Dziewczyna związała się z innym piłkarzem  FCB - Cristianem Tello. Warto przypomnieć zachwyt wszystkich : " To cudowna para, idealnie do siebie pasują. Popatrzcie, jak pięknie wyszli na tym zdjęciu". Wszystko wyglądało z zewnątrz na sielankę, jednakże to, co działo się tak naprawdę, zadziwiło każdego, kto śledził losy tej pary. Wieść o rozstaniu, a także o fakcie, że Tello uderzył swoją dziewczynę, obiegła miasto w zastraszająco szybkim tempie. Dopiero wtedy na jaw wyszły prawdziwe uczucia. Nic nie stało już na przeszkodzie, by Neymar zawalczył o ukochaną. Długo ukrywali swój związek, nie chcieli, by coś zniszczyło ich szczęście. Czyżby obawiali się, że wydarzy się podobna sytuacja, jak wtedy z Tello ? Lena Hernandez powiedziała w jednym z wywiadów : " Nie lubię wracać do tamtego czasu. Związek z Cristianem wiele mnie nauczył. Nie można ukrywać swoich prawdziwych uczuć. Próbowałam odepchnąć od siebie to, co czułam i poprzez jedno wielkie nieporozumienie mogłam stracić miłość mojego życia. Jestem szczęśliwa, że wszystko się wyjaśniło, jednakże okoliczności, w jakich to się stało, odcisnęły swoje piętno nie tylko na mnie. Z drugiej strony dzięki temu wiem, że to co łączy mnie z Neymarem jest prawdziwe i trwałe. Potrzebowaliśmy czasu w samotności, by sobie wszystko poukładać, ale teraz mogę już oficjalnie powiedzieć, że tak, jesteśmy razem". Lena zyskała nie tylko miłość piłkarza, ale też miłość jego syna. Bardzo często można zobaczyć ją spacerującą po Barcelonie z chłopcem. Xavi Hernandez zapytany kiedyś o Daviego Luccę w życiu siostry powiedział : " Lena traktuje go jak syna, jest dla niej takim samym szczęściem, jak jego ojciec. Moja siostra nie wyobraża sobie już swojego życia bez tych dwóch mężczyzn w nim ". Lena, Davi i Neymar sprawiali wrażenie idealnej rodziny i wczorajszego dnia w końcu się nią stali. W jednym z barcelońskich kościołów Lena i Neymar powiedzieli sobie sakramentalne "tak" na oczach rodziny oraz przyjaciół. Siostra Xaviego Hernandeza opuściła świątynie już jako pani da Silva. Na schodach kościoła para złożyła na swoich ustach czuły pocałunek oraz pozowała do zdjęć. Uwagę wszystkich zgromadzonych zwrócił na siebie lekko zaokrąglony brzuszek panny młodej. Czyżby Lena da Silva w wieku 23 lat miała zostać mamą, a Neymar (26) ponownie tatą ? Pożyjemy, zobaczymy. Jak na razie życzymy młodej parze szczęścia na nowej drodze życia.


koniec


~~~~~

No i zakończyłam swojego trzeciego bloga w piątek 13 :) Wcale ten dzień nie jest pechowy.
Udało mi się cudem dorwać do laptopa mojego taty, więc wstawiam epilog, bo wiem, że niektóre osoby nie mogły się doczekać ( hej Ala :* ). Co do rozdziałów na innych blogach, nie obiecuję, nie wiem kiedy mi naprawią laptopa, jednak pewne jest to, że 19 grudnia pojawi się post na Confiar en mi :) Serdecznie zapraszam :)
Dziękuję bardzo wszystkim, którzy czytali tego bloga i spędzili z nim i ze mną trzy miesiące. Nie byłam przekonana do tej historii, ale wydaje mi się, że efekt końcowy nie był aż taki zły.
Serdecznie zapraszam na moje kolejne blogi :)
Domczi Guru i Mentor
PS. Byłoby mi naprawdę bardzo miło, gdybym nie znajdywała w innych blogach scen/historii/fragmentów prawie identycznych do tego, co sama napisałam. To serio nie jest miłe.


niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 10 i ostatni- To się leczy ?


ZAPRASZAM NA BLOG O ALEXISIE



*XAVI*

Spędziłem noc w szpitali, nie mogłem zostawić Leny samej. Tak bardzo się o nią bałem. Kiedy przyjechaliśmy, lekarze od razu ją zabrali i od tego czasu nie widziałem mojej siostry. Jedyne, co mi pozostawało, to siedzenie na korytarzu. Nuria została w domu. W jej stanie nie mogła się przemęczać. Ponadto i tak nie pozwoliłbym jej tu przyjechać. Nie dość, że bałbym się o Lenę, to jeszcze o Nurię i  moje dziecko, że złapią tu jakąś chorobę.
To siedzenie bez żadnych informacji powoli doprowadzało mnie do szału. Dochodziła piąta rano, czyli byłem już tutaj od około siedmiu godzin. I nikt nie pokwapił się, by ze mną porozmawiać. Wstałem i podszedłem do przechodzącej pielęgniarki.
- Przepraszam, chciałbym się dowiedzieć, co z moją siostrą. Nazywa się Lena Hernandez, przywieziono ją w nocy.
- Nie mogę udzielić panu żadnych informacji.
Zagotowało się we mnie. Kobieta chyba to zauważyła, bo od razu dodała :
- Ale proszę tutaj usiąść i poczekać, zawołam doktora. On odpowie na wszystkie pańskie pytania.
Ponownie usiadłem na krześle i spojrzałem na plakaty na ścianach. Ich treść znałem już na pamięć. Schowałem głowę w dłoniach. Nie wiedziałem, co robić. Tak bardzo bałem się o Lenę. Nie tylko z powodu jej choroby, ale też dlatego, że cały czas miałem przed oczami to, co zrobił jej Tello. On był niebezpieczny i nie mogłem sobie wybaczyć, że nie wiedziałem tego wcześniej. Bardzo dobrze ukrył przed nami swoją prawdziwą naturę. Musiałem jakoś ochronić Lenę przed nim. Nie wiedziałem jeszcze jak, ale postanowiłem, że pójdę na policję jak tylko ona poczuje się lepiej.  Nie obchodził mnie medialny szum, jaki pewnie wywoła ta sprawa. Liczyło się tylko jej bezpieczeństwo. Zbyt wiele krzywd spotkało ją w życiu, nie mogłem pozwolić, by stały się kolejne.
- Panie Hernandez, jestem Jose Lopez i zajmuję się pańską siostrą - ktoś usiadł obok mnie.
- I co z nią ? - spojrzałem na lekarza.
- Jakąś godzinę temu w końcu zdiagnozowaliśmy jej przypadek. Teraz jej stan jest stabilny.
- Godzinę temu ?! To co robiliście przez pozostałe pięć ?!
- Proszę się uspokoić. Pańska siostra trafiła do nas z gorączką. Musieliśmy wykonać wszystkie potrzebne badania. W międzyczasie pojawiły się objawy choroby.
- Objawy ?! Jakie objawy ? - spojrzałem na niego przerażony.
- Gorączka była tylko początkiem. Doszły do tego wymioty, silny ból brzucha i lędźwi. Wtedy diagnoza była już tylko kwestią wykonania odpowiednich badań i odebrania wyników. Pańska siostra ma ostre odmiedniczkowe zapalenie nerek.
- To się leczy ? - jęknąłem.
- Oczywiście, że tak. Proszę się nie bać. Podaliśmy jej antybiotyki o szerokim spektrum działania przeciwbakteryjnego i zatrzymamy ją u nas przez tydzień. Później wszystko już będzie dobrze. Naprawdę, proszę się nie martwić, Lena jest pod najlepszą opieką. Może już pan do niej wejść - uśmiechnął się.
- Dziękuję - ruszyłem do drzwi.
- Tylko proszę dać jej odpocząć, naprawdę wiele przeszła. A co do ...
Lekarz nie musiał kończyć, wiedziałem, co ma na myśli.
- Zajmę się tym.
Lena wyglądała na taką drobną i kruchą, kiedy leżała tak na tym szpitalnym łóżku otoczona tymi wszystkimi aparaturami. Na jej twarzy malował się ból, więc leki pewnie jeszcze nie zadziałały. Odgarnąłem jej włosy z twarzy i chwyciłem za rękę. Nie mogłem oderwać wzroku od jej siniaka. Moja biedna mała siostrzyczka. Raz nawaliłem, więcej nie pozwolę jej zranić.

*NEYMAR*

Po raz pierwszy w życiu nie chciałem iść na trening. Po tym, co wydarzyło się wczoraj w szatni, nie miałem ochoty na oglądanie zakochanej Leny i Tello. Nie jestem masochistą, serio. Nie będę ukrywał, że mnie to nie rusza - kocham ją, ale nie zamierzałem walczyć. Była szczęśliwa i nie chciałem jej tego rujnować.
Otworzyłem drzwi od szatni i usiadłem na swoim miejscu. Przebierałem się w milczeniu. Uniosłem głowę i spojrzałem na Tello. Słyszałem o wczorajszej bójce, więc nie zdziwił mnie widok jego pobitej twarzy. Ale zaskoczyło mnie jego zachowanie - co chwilę patrzył się na wyświetlacz telefonu. Czyżby pokłócił się z Leną ? Od razu zganiłem się za tę myśl. Nie powinienem był, przecież chciałem, by była szczęśliwa. 
Powoli szatnia zaczęła pustoszeć. Wyszedłem tuż za Tello, który nadal ściskał w ręku telefon. Nie chciałem się do niego zbliżać, ale to było silniejsze ode mnie. Liczyłem, że może dowiem się od niego, co u Leny. Po raz pierwszy od dawna nie było jej na treningu. Stanęliśmy wszyscy wokół trenera.
- Ej Carles, gdzie Xavi ? - usłyszałem głos Iniesty.
Dopiero wtedy dotarło do mnie, że Xaviego, tak jak Leny, nie ma dzisiaj wśród nas. Carles wskazał głową Tello.
- Chodź kawałek dalej, nie chcę, by on słyszał.
Andres spojrzał na niego zdziwiony, ale przesunął się w prawo. Podążyłem za nimi, byłem ciekawy, co się dzieje.
- Xavi siedzi z Leną w szpitalu.
- Co ?!
- Ciszej ! - skarcił go - W nocy zabrała ją karetka.
Lena w szpitalu ? Zamarłem z przerażenia. W moim sercu coś pękło. Musiałem przy niej być. Nie obchodziło mnie, że nie miałem do tego prawa. Bałem się o nią i musiałem sprawdzić, jak się czuje.
- Który szpital ? - stanąłem przed Puyolem.
- Co ? - spojrzał na mnie zaskoczony - To nie twój interes.
- Carles, proszę. Który szpital ?
Coś sprawiło, że Puyol złagodniał.
- Świętego Pawła.
- Dzięki - wyszeptałem i nie zważając na krzyki trenera pobiegłem do szatni.
Przebrałem się i wsiadłem do samochodu. Musiałem być przy Lenie, nawet jeśli ona niczego do mnie nie czuła. Jechałem jak szalony i mogę się założyć, ze złamałem sporo przepisów. Wpadłem do holu i oparłem się zdyszany o kontuar informacji.
- Lena Hernandez w jakiej leży sali ? Przywieźli ją w nocy.
- Pan jest kim ? - pielęgniarka nawet na mnie nie spojrzała.
- Przyjacielem.
Kobieta zaczęła coś wklepywać w komputer.
- Czy może się pani pośpieszyć ? - zmierzyła mnie wzrokiem.
- Trzecie piętro, sala numer dwanaście - powiedziała chłodno.
Pobiegłem do windy. Ludzie tłoczyli się wokół niej, więc machnąłem tylko ręką i poszukałem schodów. Przeskakiwałem po dwa stopnie i już po chwili byłem na odpowiednim piętrze. Rozejrzałem się i ruszyłem do sali. Zapukałem i uchyliłem drzwi. Ujrzałem Lenę śpiącą wśród tej całej aparatury i jej brata siedzącego obok łóżka. Xavi podniósł się i wyprowadził mnie na korytarz.
- Co ty tutaj robisz ?! - spojrzał na mnie wściekły.
- Podsłuchałem, co się stało i Carles powiedział mi, który szpital. Nie bądź na niego zły.
- To jest nie ważne. Nie masz prawa tutaj być.
- Co ? Dlaczego ? - spojrzałem na niego zaskoczony.
- Nie udawaj idioty. Po tym, co jej zrobiłeś, nie powinno cię tu być. Wstydu nie masz ?
- Przecież ja jej nic nie zrobiłem !
- Nie ? A kto dał jej nadzieję, a później obściskiwał się po treningu z inną ?
- Co ? - nie zrozumiałem, o co mu chodzi.
Xavi patrzył na mnie tak, jakby zastanawiał się jak najbardziej boleśnie mnie zabić. A ja wtedy zrozumiałem.
- Chodzi ci o Rafaellę ? To moja siostra. Przyjechała, by mi pomóc w opiece nad synem.
- Twoja siostra ? Lena nic o tym nie wie. Ona myślała, że ją wykorzystałeś - Xavi westchnął.
- Nie mógłbym. Ja ... ja ją kocham.
- To czemu jej tego nie powiedziałeś ?
- Bo była szczęśliwa z Tello.
Xavi nagle ryknął śmiechem.
- Co jest ?
- Nic, po prostu oboje zachowaliście się jak dzieci.
Zignorowałem jego wypowiedź.
- Mogę do niej wejść ?
- Idź. Ja w tym czasie zajdę na policję.
- Na policję ? Po co ?
- Tello wczoraj uderzył Lenę.
- Co ?! - zagotowało się we mnie.
- Spokojnie - poklepał mnie po ramieniu - Załatwię to.
Otworzyłem drzwi i usiadłem przy łóżku na miejscu Xaviego. Tak bardzo bolało mnie serce, gdy patrzyłem na Lenę. Wyglądała na taką bezbronną. I jeszcze ten siniak na jej policzku. Gdyby nie to, że musiałem być przy niej, już dawno szukałbym Tello. Lena otworzyła oczy , a ja uśmiechnąłem się do niej szeroko.
- Neymar ?! Co ty tutaj robisz ?
- Odwiedzam cię. Jak się czujesz ?
- Już lepiej - westchnęła - Ale nadal trochę boli. 
- Nie, przejdzie po antybiotykach - spojrzała na mnie - Ney, co ty tutaj robisz ?
- Martwiłem się o ciebie.
- O mnie ? - prychnęła - A co z Caroline ? Wie, że tu jesteś ?
- Caroline ? Przecież ona jest w Australii.
- Prawie się nabrałam na tę twoją łzawą historyjkę o odzyskaniu syna, gdyby nie to, że czekała na ciebie po treningu. Nawet ...
- To była moja siostra Rafaella - przerwałem jej.
- ... sobie nie wyobrażasz - spojrzała na mnie - Co ?! To była twoja siostra ?
- Tak - powiedziałem cicho.
- A ja myślałam, że ... - spuściła wzrok.
- Wiem, co myślałaś. Nigdy bym nie mógł tak cię zranić. Ale chyba mówię to trochę za późno, co ? - zaśmiałem się gorzko.
- Wcale nie - złapała mnie za rękę.
- A Tello ?
Wskazała na swój policzek.
- Sam widzisz, co mi zrobił.
- Kochasz go ?
Sam nie wiem, czemu ją o to zapytałem. Musiałem wiedzieć i tyle.
- Nie i nigdy nie kochałam.
W moim sercu pojawiła się iskierka nadziei.
- To ... to dlaczego z nim byłaś ?
Lena milczała przez jakiś czas.
- Myślałam, że pomoże mi zapomnieć.
- O czym ?
- O tobie i bólu, jaki czułam, gdy myślałam, że mnie wykorzystałeś - wyszeptała.
Uśmiechnąłem się szeroko. Czuła to samo, co ja. Nie musiała tego mówić na głos, widziałem to w jej spojrzeniu. Nie mogłem uwierzyć, że przez jedno nieporozumienie mogłem stracić miłość mojego życia.
Spojrzałem jej głęboko w oczy i pochyliłem się w jej stronę. Tak długo czekałem na ten moment, gdy nasze wargi się spotkają. Nasz pierwszy pocałunek był tak idealny, jak go sobie zawsze wyobrażałem.

***

Xavi przyszedł godzinę później. Na widok Leny przytulonej do mnie uniósł tylko brwi i uśmiechnął się szeroko.
- Jedna sprawa i już was zostawiam.
- Co jest ? - Lena usiadła na łóżku.
- Byłem na policji.
- Po co ?
- W sprawie Tello.
- Xavi nie musiałeś - westchnęła - Zerwałam z nim przecież.
- Ja wiem, ale nie mogę pozwolić, by ktoś bił moją siostrę i uszło mu to na sucho.
- Uderzył mnie tylko raz.
- O raz za dużo Lena. A poza tym Ney się ze mną zgadza.
Pokiwałem głową. Lena westchnęła po raz kolejny.
- I co załatwiłeś ?
- Nie wniosłem oskarżenia - spojrzałem na niego zdziwiony - Ale załatwiłem coś lepszego. Dzięki mojemu nazwisku bez problemu zdobyłem zakaz zbliżania. Tello już cię więcej nie skrzywdzi.
- Wiesz, że to nie było konieczne. On już mi nic nie zrobi.
- Może i tak, ale - spojrzał na mnie - ten zakaz sprawia, że jesteśmy spokojniejsi. Wpadnę wieczorem.
Xavi pożegnał się z nami i wyszedł. Przyciągnąłem Lenę do siebie i pocałowałem. Chciałem sprawić, by zapomniała o całym złu, jakie ją spotkało. Całując ją, uświadomiłem sobie, że moje życie bez niej było bardzo puste.

*LENA*
~ tydzień później ~

Dzisiaj miałam wyjść ze szpitala. Antybiotyki pomogły i byłam już całkowicie zdrowa. Czekałam na Neymara, który miał przyjechać po treningu i odwieźć mnie do domu.
Przez ten tydzień dużo czasu spędziłam na myśleniu. Nie czułam sie dobrze z tym, że tak szybko rozpoczęłam nowy związek. Znaczyłoby to, że nic nie czułam do Cristiana, a nie chciałam, by tak było. Oznaczałoby to, że zmarnowałam kilka miesięcy życia. Ale niestety tak chyba było Z Cristianem dobrze się bawiłam i było mi przyjemnie, ale to nie była miłość. Z jego strony, mimo że on twierdził inaczej, również nie. Traktował mnie tylko jako piękną ozdobę. Gdyby było inaczej, to by mnie nie uderzył. Siniak był już prawie niewidoczny, ale pamięć o nim pozostanie.
Ten tydzień tak wiele dla mnie znaczył. Zrozumiałam, że przez jedno głupie nieporozumienie mogłam stracić kogoś, kogo kochałam nad życie.Oboje, ja i Neymar, byliśmy zbyt dumni, by spróbować to wytłumaczyć i naprawić. Zraniliśmy się tym nawzajem. Dopiero strach o mnie sprawił, że udało nam się porozmawiać. Jedna rozmowa, a dała mi tak wiele. Odzyskałam nadzieję na szczęście. Szczęście u boku kogoś, kogo kochałam i kto darzył mnie tym samym uczuciem.

Na widok Neymara na mojej twarzy pojawił sie szeroki uśmiech. Ostatnio często się uśmiechałam i to dzięki niemu. Wziął mnie za rękę i razem opuszczaliśmy szpital. Przed wejściem do niego czekała na nas niemiła niespodzianka. Poczułam jak Neymarowi napinają się mięśnie ze złości.
- Spokojnie - mocniej ścisnęłam go za rękę.
- Ale jak sobie pomyślę, że ...
- Nie warto, przerwałam mu i podeszłam do Cristiana - Co ty tutaj robisz ?
- Lena musimy porozmawiać.
- Nie mamy już o czym.
- Chciałem cię przeprosić. Możemy to naprawić, błagam cię - chwycił mnie za rękę.
Neymar podszedł do nas o spojrzał na niego morderczym wzrokiem.
- A on co tu robi ?
- Odwozi mnie do domu - powiedziałam chłodno.
- Już znalazłaś sobie nowego ? Wiesz jak nazywa się kogoś takiego ?
- Powiedz to, a z przyjemnością uderzę cię o wiele mocniej niż ty ją - wycedził Neymar.
- Ney, nie warto. Cristian, nie rób scen. I przypominam ci o zakazie wydanym przez policję.
Cristian otwierał i zamykał usta niczym ryba wyjęta z wody. Chciał coś powiedzieć, ale machnął tylko ręką i ograniczył się do zwykłego :
- Oboje jesteście siebie warci - odszedł.
Neymar przytulił mnie mocno.
- Nie przejmuj się nim.
- Ale może on ma rację- westchnęłam.
Słowa Cristiana sprawiły, że znowu wróciła ta niepewność. Może ja naprawdę byłam dziwką ?
- Nie rozumiem.
- Może ja jestem ... no wiesz - to słowo nie potrafiło mi przejść przez gardło.
- Nawet o tym nie myśl ! - Ney spojrzał mi w oczy - Kocham cię, rozumiesz ?
- Ja ciebie też - wyszeptałam.
- I nic więcej się nie liczy - założył mi włosy za ucho i pocałował czule.
Jednak dziewczynka z domu dziecka i poprawczaka zasługuje na miłość i szczęście.



~~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

No to mamy już ostatni rozdział :)
Niedługo pojawi się epilog.
W tym miejscu chcę was zaprosić na bloga o Alexisie, który ruszy 19 grudnia :)

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 9 - Daj mi drugą szansę

*LENA*
~ 2 miesiące później ~


Leżałam w łóżku i przeglądałam zdjęcia dodane przez noc na instagrama. Cristian jak zwykle musiał nakarmić fanów i wstawił jedno z naszego pobytu na plaży. Zjechałam niżej - zdjęcie Neymara i jego synka. Delikatnie zakuło mnie w sercu. Nadal tak się działo, mimo że byłam z Cristianem już prawie cztery miesiące. Niestety nie jest tak łatwo zapomnieć o pierwszej miłości. To jest coś, czego nie wyrzuci z pamięci nawet druga miłość.
Tak, miłość. Zaczynając się spotykać z Tello chciałam, by to nie było poważne. Bałam się coś poczuć, by znowu nie zostać zranioną. Jednak z czasem to się zmieniło. Nie myślałam już o Cristianie jak o odskoczni, ale jak o kimś ważnym. To, co między nami było, przerodziło się w związek. Prawdziwy związek dwojga ludzi, którzy się kochali. Bo kochałam Cristiana, z czasem to zrozumiałam. Na swój sposób, ale kochałam. Dawał mi szczęście i poczucie bezpieczeństwa, czyli coś, czego zawsze mi brakowało w kontaktach z facetami. Był mi potrzebny, nie jako zabawka, ale jako osoba, na której mi zależało. Chciałam, by był przy mnie szczęśliwy tak bardzo, jak ja byłam przy nim. Po raz pierwszy w życiu nie bałam się okazywać uczuć. Cristian ostatecznie wypuścił mnie na świat z mojej skorupy i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Dzięki niemu stałam się taką Leną, jaką zawsze byłam w marzeniach. To Cristian nauczył mnie cieszyć się chwilą. Dzięki niemu odnajdywałam radość nawet w najdrobniejszych rzeczach. Czułam, że będę dobrą ciocią.
Za siedem miesięcy na świecie miał pojawić się mały Xavi albo mała Nuria, a może nawet oboje. Bardzo cieszyłam się szczęściem mojego brata i jego żony. Byli przy mnie i zawsze wspierali, dlatego ja miałam zamiar zrobić to samo. Xavi był bardzo zadowolony z mojego związku. Lubił Cristiana i uważał, że to dobry chłopak dla mnie. Nuria też się cieszyła, jednak nie mogła uwierzyć, że tak szybko zapomniałam o Neymarze.
I miała rację, nie zapomniałam, mimo że bardzo chciałam. To nie było takie łatwe. Ponownie spojrzałam na jego zdjęcie na instagramie. Mimo tego, że kochałam Cristiana, nadal bolało mnie w sercu, gdy patrzyłam na Brazylijczyka. Był moją pierwszą miłością, ale też osobą, która po raz pierwszy tak mocno mnie zraniła. To dla niego chciałam być lepsza i to przez niego powróciłam do starych zwyczajów i gdyby nie Cristian, stoczyłabym się znowu w dół. Nie dało się o tym wszystkim zapomnieć ot tak i wyrzucić go z pamięci. Starałam się unikać Neymara i całkiem dobrze mi to wychodziło. Widywałam go tylko podczas meczy i treningów, a wtedy zawsze towarzyszyła mu ta sama brunetka, która całkowicie zajmowała jego uwagę. Czasem tylko przyłapywałam go, jak patrzył na mnie zbolałym wzrokiem. Czyżby aż tak bardzo bolał go fakt, że byłam z Cristianem ? Nie powinien, przecież miał swoją brunetkę, matkę Daviego, do której wrócił. A może z którą w ogóle nigdy się nie rozstał ?

***

Piłkarze skończyli trening i powoli zbierali się do szatni. Zeszłam z trybun na murawę i skierowałam się w stronę Cristiana i Jonathana. Uśmiechnęłam się po drodze do mojego brata i Carlesa.
- Zmęczeni ? - usiadłam obok nich.
- No co ty ! - uśmiechnął się Jonathan - Co wy na to, żeby pójść na plażę ?
Nie czułam się za dobrze, lekko bolała mnie głowa, ale zgodziłam się.
- Dobrze, ale najpierw przyjdź do szatni za piętnaście minut - Cristian zerwał się i poszedł się przebierać.
Spojrzałam pytająco na dos Santosa.
- Ja nic nie wiem.
- Nie żartuj sobie i mi powiedz.
- Ale serio Lena, nie wiem, co planuje twój chłopak - podniósł się i ruszył do szatni.

Po piętnastu minutach zapukałam do drzwi i otworzyłam je.
- Wchodzę ! - krzyknęłam i zasłoniłam oczy ręką.
- Spokojnie, wszyscy ubrani - usłyszałam Fabregasa.
Odsłoniłam oczy i uśmiechnęłam się do wszystkich. I właśnie w tym momencie z łazienki wyszedł nagusieńki Sanchez. Jęknęłam i obróciłam się w stronę ściany. Piłkarze wybuchnęli śmiechem.
- Lena, tak bardzo cię przepraszam - krzyknął Cesc - Całkiem zapomniałem, że Sanchez był jeszcze pod prysznicem.
- Ej, jak mogłeś o mnie zapomnieć ? - oburzył się.
Poczułam, jak ktoś klepie mnie po plecach.
- Spokojnie Lena - usłyszałam Alexisa - To nie jest coś, czego byś już nie widziała - wręcz czułam, jak porusza brwiami - No chyba, że wiesz, Tello nie może się poszczycić aż tak ...
- Och no ubierz się w końcu ! - westchnęłam.
- Nawet nie wiesz, co tracisz.
- Bardzo dobrze widziałam - zaczerwieniłam się, co wywołało głupie gwizdy w szatni.
- I tak po prostu się tego wyrzekasz ? - dobiegł mnie przytłumiony głos Sancheza.
- Tak, Chile, tak - wymamrotałam i odważyłam sie spojrzeć na szatnię.
Wszyscy, łącznie z Alexisem, byli już ubrani. Usiadłam na miejscu Cristiana i spojrzałam na niego wyczekująco. Byłam ciekawa, dlaczego chciał, bym tu przyszła. Cristian odchrząknął i wyjął z torby koszulkę.
- Chciałem tak przy wszystkich - zaczerwienił się i rozejrzał wokół - By wszyscy wiedzieli, że to na poważnie. Leno, chciałbym ci podarować moją koszulkę. O niczym innym nie marzę, jak by zobaczyć cię w niej za trzy dni na meczu. Chciałbym, by wszyscy wiedzieli, że jesteś ze mną i cię kocham. 
Uśmiechnęłam się do niego i wzięłam koszulkę. Nagle dwie rzeczy wydarzyły się w jednej chwili. Neymar zerwał się i wybiegł z szatni, a Jonathan rzucił się z pięściami na Cristiana. Tello przyjął pierwszy cios zaskoczony, lecz później się otrząsnął. Uderzył Jonę raz, drugi, trzeci, okładał go bez opamiętania. Widziałam w jego oczach furie i coś, czego nie potrafiłam opisać, jakąś pierwotną dzikość. Próbowałam ich rozdzielić, ale odepchnęli mnie i upadłam uderzając o ławkę. Xavi podniósł mnie na nogi i sprawdzał, czy nic mi nie jest, a Carles i Pique próbowali rozdzielić walczących, ale bez skutku. Nie mogłam na to patrzeć. Wybiegłam z szatni.

***

Nie mam pojęcia jak, ale znalazłam się na plaży. Siedziałam w moim ulubionym miejscu, fale obmywały mi stopy, a łzy policzki. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Cały czas miałam przed oczami tę agresję Cristiana. Kompletnie nie poznawałam mojego chłopaka. Nigdy nie przypuszczałam, że ma w sobie takie pokłady furii. Jego zachowanie przypomniało mi to, o czym chciałam zapomnieć  i czego świadkiem byłam wiele razy - bójki w Almerii. Ta sama nienawiść, agresja, furia, okładanie pięściami nie po to, by zranić,a le by zabić. Myślałam, że udało mi się uciec od przeszłości, ale ona odnalazła sposób, by do mnie powrócić - w kimś, kogo kochałam i kogo nigdy bym o coś takiego nie podejrzewała. Choć nie chciałam się do tego przyznać, najnormalniej w świecie bałam się Cristiana. Wiedziałam, jak kończy się związek z kimś takim, a ja nie mogłam sobie pozwolić na coś takiego, nie w moim nowym życiu.
- Zapomniałaś o koszulce - usłyszałam i poczułam, jak ktoś siada obok mnie.
Spojrzałam na Cristiana. Miał podbite oko i spuchniętą wargę. Zrobiło mi się go żal, mimo tego strachu, coś do niego czułam.. Wyciągnęłam rękę i pogłaskałam go po policzku. Cristian syknął z bólu. Musiałam się opamiętać.
- Leno, ja ... ja ... ja nie wiem, co we mnie wstąpiło - wyjąkał, a ja odsunęłam się od niego - Proszę cię, spójrz na mnie.
- Mam nadzieję, że boli - warknęłam.
- Boli, ale bardziej moje serce - próbował chwycić mnie za rękę, ale ją wyrwałam - Nie bój się mnie, błagam.
- Jak mam się ciebie nie bać  ?! -  wykrzyknęłam -  Powiedz mi jak ? Wiem, co widziałam. Tego się nie da zapomnieć !
- To nie byłem ja ! - też zaczął krzyczeć - Nie wiem, co we mnie wstąpiło ! Musisz mi uwierzyć !
Spojrzałam na niego. W oczach Cristiana znowu dostrzegałam tę furię.
- Cristian, uspokój się. Znowu to robisz.
- Przepraszam - wyszeptał - Ale ja cię tak bardzo kocham i nie mogę znieść myśli, że ktoś inny też mógłby.
- Jesteś śmieszny. Jonathan ? W życiu.
- A jednak. Leno, ja cię kocham i nic nie poradzę na to, że jestem zazdrosny. Przepraszam, naprawdę.
Podszedł do mnie i wziął w ramiona. Nie opierałam się i wtuliłam w niego. Bałam się, ale teraz już mniej. Cristian nie był taki, nie skrzywdziłby mnie.
- Daj mi drugą szansę - wyszeptał mi do ucha - Nie zawiodę cię. Obiecuję, że już nigdy nie sprawię, że będziesz się mnie bała. Kocham cię, tylko błagam, daj mi drugą szansę.
Nie mogłam go teraz odrzucić, nie zasługiwał na to. Wspięłam się na palce i pocałowałam go delikatnie.
- Kolejnej szansy nie będzie - rozpromienił się - I przeprosisz Jonathana.
- Ale ...
- Cristian, nie dyskutuj.
- Dobrze, przeproszę Jonę - przytulił mnie - Może pójdziemy gdzieś wieczorem ?
Nadal nie czułam się za dobrze, głowa bolała mnie coraz bardziej, ale stwierdziłam, że to z powodu emocji i zignorowałam to. Musiałam sie zgodzić, żeby naprawić to napięcie między nami. Kiwnęłam głową. 
- Przyjadę po ciebie o 19.

***

Cristian odwiózł mnie do domu. Po wejściu od razu wpadłam w ramiona Xaviego.
- Całe szczęście !
- O co ci chodzi ? - spojrzałam na niego zaskoczona.
- Jesteś cała.
- No tak. Czemu miałabym nie być ?
Xavi posadził mnie przy stole w kuchni.
- Bo byłaś z Tello.
- Tak, bo to mój chłopak. I od kiedy to Tello, a nie Cristian ? - spojrzałam na niego wściekła.
Musiałam bronić swojego chłopaka, nawet po tym, co się dzisiaj wydarzyło.
- Lena, myślę, że on nie jest odpowiednią osobą dla ciebie - powiedział poważnie Xavi.
- Bo co ? Bo raz zrobił coś głupiego ? - wykrzyknęłam - To nie był on.
- Leno, proszę cię.
- Nie mów mi, co mam robić !
- Nie mam takiego zamiaru.
- To świetnie, bo ja nie mam zamiaru go zostawiać - stanęłam w drzwiach kuchni - Każdy zasługuje na drugą szansę. Kto jak kto, ale ty i ja powinniśmy coś o tym wiedzieć.
Pobiegłam po schodach na górę i rzuciłam się na łóżko. Czułam się coraz gorzej, ale liczyłam, że godzina snu jakoś mi pomoże.

***

Już od godziny siedziałam w klubie, do którego zabrał mnie Cristian. Nie tak sobie wyobrażałam wspólne wyjście "na zgodę", ale trudno, nie chciałam już się dzisiaj kłócić. Łupało mi w głowie i na przemian było mi ciepło i zimno. Zwaliłam to na dudniącą w klubie muzykę , nie chciałam myśleć, że coś ze mną nie tak.
Siedziałam sama przy barze i powoli zaczynałam się nudzić. Cristian gdzieś zniknął, chyba poszedł do toalety. Podniosłam głowę i zobaczyłam, jak siedzący niedaleko mnie mężczyzna się do mnie uśmiecha. Odpowiedziałam mu tym samym, a on wstał i usiadł koło mnie.
- Jordi - błysnął białymi zębami.
- Lena.
- Mogę postawić ci drinka ?
Niby byłam tu z Cristianem, ale on mnie zostawił i naprawdę się nudziłam.
- Jasne, czemu nie.
- Co taka piękna dziewczyna jak ty - nachylił się w moją stronę - robi tutaj sama ?
Już miałam odpowiedzieć, kiedy Jordiego ktoś podniósł ze stołka, rzucił na podłogę i zaczął okładać pięściami.
- Ta pani jest ze mną - wydyszał Cristian.
Próbowałam go jakoś odciągnąć od tego mężczyzny, bo znowu widziałam w oczach mojego chłopaka tę furię i bałam się, że może mu zrobić coś złego. Nagle poczułam, jak uderza mnie w twarz. Chwyciłam się za policzek i zatoczyłam do tyłu. Byłabym się przewróciła, gdyby ktoś mnie nie przytrzymał.
Oparłam się o bar i próbowałam złapać oddech. Czułam, jak puchnie mi policzek, w który uderzył Cristian. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. "Cristian mnie uderzył" - powtarzałam to jak mantrę. To był dla nas koniec, zmarnował swoją szansę. Nie mogłam być z kimś, kto mnie uderzył, nawet jeśli wydarzyło się to w szale walki.
Zaczęło kręcić mi się w głowie. Przysiadłam na stołku i wzięłam głowę między nogi. Liczyłam, że trochę mi się przejaśni.
- Przepraszam, wszystko w porządku ? - usłyszałam jakiś głos.
- Tak - wymamrotałam.
Kiedy w końcu w miarę doszłam do siebie i uniosłam głowę do góry, Cristian poklepywał się po plecach z ochroniarzami, a mężczyzny, który mnie zaczepił, nigdzie nie było.
- No, już ci nie będzie przeszkadzał - odsunęłam się od niego - Lena co się dzieje ?
Patrzyłam tępym wzrokiem. Kręciło mi się w głowie, policzek mi pulsował, ale jednego byłam pewna - to był koniec.
- To przez tę bójkę ? Kochanie, ten facet cię zaczepiał. Musiałem jakoś zareagować. Nie bądź zła - próbował chwycić mnie za rękę, ale odsunęłam się jeszcze dalej - Lena, o co chodzi ?
- Uderzyłeś mnie - wyszeptałam.
- Słucham ? Nie dosłyszałem.
- Uderzyłeś mnie ! - krzyknęłam i chwyciłam się za policzek.
Wszyscy w klubie znowu całą swoją uwagę skupili na nas. Nie obchodziło mnie to. Chciałam tylko jak najszybciej zakończyć sprawę z Cristianem i wrócić do domu.
- Co ? Ale jak ? - patrzył na mnie przerażony - Lena skarbie, przepraszam !
- Nie pytaj się mnie jak. To koniec Cristian - obróciłam się i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę - Nie dotykaj mnie !
- Ale ja cię kocham ! Nie możesz mnie zostawić.
- Mogę i to zrobię. Nie będę z kimś, kto mnie uderzył - bolało mnie to, co powiedziałam, ale to była dobra decyzja.
- Ale miałaś dać mi szansę - jęknął.
- I dałam, a ty ją zmarnowałeś - wyszarpnęłam swoją rękę i ruszyłam do wyjścia.
- Ale Leno !
- To koniec Cristian.
Złapałam taksówkę i pojechałam do domu. Coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Oparłam ją o szybę i pozwoliłam łzom lecieć. Płakałam z bólu i nad sobą. Po raz drugi ulokowałam swoje uczucia w kimś, kto nie był tego wart. Chyba nigdy nie znajdę szczęścia. Moja przeszłość nigdy nie da o sobie zapomnieć. Byłam dzieckiem z poprawczaka i domu dziecka - nie zasługiwałam na nic dobrego w życiu.

*XAVI*


Oglądaliśmy z Nurią film w salonie, kiedy wróciła Lena. Trzasnęła drzwiami i pobiegła na górę. Nawet się nie przywitała. Coś w jej zachowaniu zaniepokoiło mnie. Poszedłem do jej pokoju i otworzyłem drzwi.
- Wszystko w porząd ... - głos uwiązł mi w gardle, kiedy obróciła się, a ja ujrzałem ogromnego siniaka na jej policzku.
Przypadłem do niej i przytuliłem mocno. Była cała rozpalona. Dotknąłem jej czoła, zdecydowanie miała temperaturę. Szlochała w moich ramionach.
- Boże Lena, kto ci to zrobił ?
- Cristian - wyszeptała.
Zerwałem się na nogi i chciałem ... W sumie to sam nie wiem, co chciałem zrobić. Chyba pojechać do niego i zranić go tak, jak on zranił moją malutką siostrzyczkę.
- Nie Xavi - podniosła się na nogi i zachwiała - Już wszystko dobrze. Ja ... ja z nim zerwałam.
Po tych słowach zemdlała. Ledwie udało mi się ją złapać. Wyjąłem telefon z kieszeni i wezwałem karetkę.


~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Przepraszam, jeśli ten rozdział nie jest cudowny, ale pisałam go na przemian z czytaniem Pana Tadeusza.
Szczerze powiedziawszy ten rozdział jest takim punktem kulminacyjnym tego bloga.
Mam nadzieję, że wam się podobało :)
Coraz bliżej koniec, co raz bliżej koniec ...  XDD
Kolejny mylący tytuł specjalnie dla  Weroniki <3

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 8 - Dzień dobry kochanie

*LENA*


Nie mogłam się doczekać dzisiejszego treningu. Obudziłam się już o 7 rano, taka byłam podekscytowana. Chciałam już zobaczyć się z Neymarem. Czułam, że nasze wczorajsze spotkanie w parku było punktem przełomowym w naszej znajomości. Teraz miało być  już tylko lepiej. Byłam szczęśliwa i nie miałam zamiaru tego ukrywać. Tata byłby dumny, że odnalazłam miłość. Byłam zakochana i to z wzajemnością, nie miałam co do tego żadnych złudzeń. Widziałam wczoraj to uczucie w jego oczach. Co z tego, że Davi przeszkodził nam w pocałunku. Ważniejszy był fakt, że nie byłam Neymarowi obojętna. Byłam gotowa wziąć go takiego, jaki był - z całym jego bagażem z przeszłości. Polubiłam jego syna, mimo iż myślałam, że po domu dziecka nie zniosę już towarzystwa żadnego z nich. Nie wiedziałam, skąd we mnie ta siła i zdecydowanie. Po prostu czułam, że tak ma być i tyle. Ja i Neymar mieliśmy być razem.
W tej chwili w ogóle nie myślałam o Cristianie. Traktowałam randkę z nim jako nic nie znaczący epizod. Podobał mi się i dobrze się z nim bawiłam, ale to nie było to samo uczucie, jakie było między mną i Brazylijczykiem. Może gdyby nie było Neya, to by nam się udało ? Nie wiem, ale zgaduję, że tak. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, że tak potraktowałam Tello, ale przecież życie nie zawsze jest sprawiedliwe. Co jak co, ale o tym wiedziałam najlepiej.
To, co tak bardzo podobało mi się w Barcelonie, to fakt, że nikt mnie nie oceniał i nie patrzył na mnie przez pryzmat domu dziecka.Wszyscy wiedzieli, skąd pochodzę i jaka była, ale nie obchodziło ich to. Liczyło się tylko, że jestem siostrą Xaviego i jaka jestem teraz. A ja, chcąc podziękować im za tę szansę, jaką mi dali, starałam się być jak najlepsza. Zapomniałam, jak to jest być tą złą Leną, która pali, pije i ląduje w łóżku z byle kim. Teraz chciałam być tą dobrą, z którą każdy chce przebywać, która się śmieje i ma przyjaciół. Odstawiłam nawet fajki, ale to akurat zrobiłam dla brata, bo wiedziałam, jak bardzo tego nienawidzi. W Barcelonie narodziła się nowa Lena i naprawdę ją polubiłam.

Przed szafą spędziłam chyba czterdzieści minut. Chciałam dzisiaj wyglądać idealnie. Dla siebie, ale też  by sprawić Neymarowi przyjemność. Kiedy byłam już gotowa, zbiegłam po schodach do kuchni.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do żony mojego brata.
- A ty co w takim dobrym humorze ?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do kuchni wszedł Xavi i pocałował ją w policzek.
- Dzień dobry kochanie.
Nuria popatrzyła  na nas zaskoczona.
- Co się dzieje ? Siadajcie - postawiła przed nami talerze z jajecznicą - Jestem w jakiejś ukrytej kamerze czy co ?
- Nie, mi po prostu wrócił dobry humor - uśmiechnęłam się.
- W parku go znalazłaś ? Ot tak pod drzewem ?
- No można tak powiedzieć.
- Pewnie Jonathan jej pomógł - Xavi puścił mi oczko.
- A właśnie, że nie.
- Nie ? - zdziwił się - No to pewnie Cristian.
- Również nie.
- Powiedziałbym, że może Carles...
- Co ?! Nie ! - przerwałam mu.
- Ale Carles był z nami. Poddaję się - podniósł ręce w geście rezygnacji.
- Byłam z Neymarem - wyszeptałam.
- Z Neyem ? Przecież on cię nie lubi.
- Xavi ! - Nuria spojrzała na niego z dezaprobatą.
- No co ?
- Też tak myślałam na początku, ale okazało się, że jest inaczej - uśmiechnęłam się.
- No dobrze, ale Neymar ? - Xavi spojrzał na mnie - Pogodziłem się, że to dos Santos. Albo Tello. Ale dlaczego Neymar ? - jęknął. 
- To od początku był on - zarumieniłam sie.
- Awww - rozczuliła się Nuria - Xavi, koniec przesłuchiwania Leny i zamknij już buzię. Ty mi lepiej powiedz, co się z tobą stało.
- Carles z Andresem uświadomili mi, że mam dla kogo żyć - popatrzył na nas z uśmiechem.
- No tak - westchnęła - Gdzie Nuria nie da rady, tam Carles pomoże ...
- No ale przecież wiesz, że to ciebie kocham najbardziej - pocałował ją.
- Ej, ej ja tutaj jem ! - krzyknęłam zasłaniając oczy.
- Nie udawaj takiej wrażliwej - Xavi pokazał mi język.
- Mogę jechać z tobą na trening ?
- Już myślałem, że nigdy nie zapytasz - uśmiechnął się - Bądź gotowa o 12.30.

***

Przyjechaliśmy na trening punktualnie. Piłkarze aż otworzyli buzie ze zdziwienia, jak zobaczyli, że weszłam do ich szatni. Zaczęli krzyczeć i ściskać mnie tak mocno, że bałam się, że nie wyjdę z tego cała. Nie zwracałam zbytnio na nich uwagi, bo szukałam pomiędzy nimi jego - Neymara. Tak bardzo chciałam po prostu ujrzeć jego uśmiech. Przyszedł ostatni razem z Fabregasem.
- Możesz odebrać Daviego wieczorem - usłyszałam Cesca.
- Nie, nie będę wam się tyle narzucał. Wpadniemy po niego o 16.30 - Neymar uśmiechnął się do mnie i zaczął przebierać.

Zajęłam swoje stałe miejsce na trybunach. Byłam cała w skowronkach. Wczorajszy dzień nie był snem, Neymar naprawdę coś do mnie czuł. Cały trening uśmiechałam sie do niego, ale mój dobry nastrój ulatniał się z każdą mijającą minutą. Brazylijczyk w ogóle mnie nie zauważał, nie patrzył w moją stronę. Zachowywał się jakbym nie istniała. Żartował ze wszystkimi, a mnie traktował jak powietrze. Nie rozumiałam, co się dzieje. Czyżbym zrobiła coś nie tak ? Analizowałam całe swoje zachowanie i nie dostrzegałam w nim niczego, co mogłoby go ode mnie odrzucić. Postanowiłam porozmawiać z nim i wyjaśnić wszystko po treningu.
Poszłam na parking i usiadłam na krawężniku, to taka już moja tradycja. Czekałam jak piłkarze sie ubiorą i wyjdą z szatni. Wyjęłam telefon i napisałam do Xaviego, że wrócę dzisiaj później. Liczyłam, że pójdę gdzieś z Neymarem. Kątem oka zauważyłam, że nie byłam jedyną osobą na parkingu. O jeden z samochodów stała oparta wysoka, piękna brunetka ubrana w markowe ciuchy. Chciałabym mieć takie nogi jak ona. Ze znudzoną miną przyglądała się chodnikowi prowadzącemu na parking. Zaczęłam się zastanawiać, którego piłkarza dziewczyną może być. Bo to, że była WAG widać było od razu. Nie umiem powiedzieć dlaczego, ale to się po prostu wie.
Po chwili zaczęli pojawiać się piłkarze. Neymar szedł zajęty rozmową z Danim Alvesem. Nagle podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.  Odpowiedziałam mu tym samym, kiedy zrozumiałam, że to nie było do mnie. Przeszedł szybkim krokiem obok miejsca, gdzie siedziałam, w ogóle mnie nie zauważając i rzucił się w ramiona tej brunetce, która przywitała się z nim czule.
Nie mogłam na to patrzeć. Poderwałam się i wybiegłam z parkingu. Nogi same poniosły mnie do parku, w którym jeszcze wczoraj spędziłam z nim tak miłe chwile. Chwile, które okazały się kłamstwem. Opadłam na tę samą ławkę, na której czytałam wczoraj i wybuchnęłam płaczem. Nie mogłam dłużej powstrzymywać łez. Nie rozumiałam, jak on mógł mnie tak okłamać. Myślałam, że coś do mnie czuł, przecież chciał mnie pocałować. Jaka ja byłam głupia. Potraktował mnie po prostu jak odskocznię od swojej dziewczyny. Jak ja mogłam mu uwierzyć ? Bardzo dobrze znałam odpowiedź na to pytanie.
Po raz pierwszy w życiu się zakochałam. Byłam gotowa na wszystko, więc po prostu nie zauważyłam sygnałów, które mówiły mi, że jest zajęty. Neymar zachował się jak skończony dupek. W rozmowie ani słowem nie wspomniał o tej dziewczynie, no bo po co ? Jest sławny i cudowny, przecież może się zabawić i ujdzie mu to na sucho. Czułam wściekłość, ale też smutek. Ogromny smutek, że zakochałam się po raz pierwszy i spotkało mnie coś takiego. O wiele lepiej było, gdy jedyne, co odczuwałam przy chłopaku, to przyjemność i pożądanie. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie wrócić do tego, co było w Almerii.

Wróciłam do domu, kiedy zrobiło się ciemno. Xavi siedział w salonie, więc ukradkiem pomknęłam do swojego pokoju. Mój stan nie uszedł uwadze Nurii, która po chwili pojawiła się u mnie.
- Lena co się stało ?
Długo patrzyłam na nią w ciszy.
- On ma dziewczynę - wyszeptałam w końcu i na nowo wybuchnęłam płaczem.
Nuria objęła mnie ramieniem i próbowała mnie pocieszyć.
Zrozumiałam, że nie chcę płakać przez chłopaka. Ktoś śpiewał, że miłość jest cierpieniem. A ja nie nie chcę cierpieć. W moim życiu było już za dużo bólu i smutku. Podjęłam decyzję. Nikt więcej mnie nie zrani. Koniec z zakochiwaniem się. Wrócę do tego, co było w Almerii. Liczy się tylko przyjemność, pożądanie i dobra zabawa, czyli coś, co może mi zapewnić ktoś, kto mi się podoba. Miałam już kandydata. Wzięłam do ręki telefon i wystukałam :
" Chcesz się jutro spotkać ? L. "
Adresatem był Cristian Tello.

*NEYMAR*
~ kilka tygodni później ~

Siedziałem przy stole i popijałem sok pomarańczowy. Patrzyłem tępo na zegarek na piekarniku, który powoli odliczał minuty, jakie pozostały do rozpoczęcia treningu. Od jakiegoś czasu nie mogłem sobie znaleźć miejsca w domu, jak i życiu.  Poprawka, nie od "jakiegoś czasu", a od chwili, gdy Lena mnie olała. Nie rozumiałem dlaczego tak się stało. Przecież nie zrobiłem niczego, co mogłoby ją ode mnie odrzucić. Uderzyłem ręką w stół. Byłem na siebie wściekły, że znowu o niej myślę. Była skończonym etapem w moim życiu.
Do kuchni weszła Rafaella trzymając gazetę w ręku.
- Najpierw dobre czy złe wieści ? - zapytała.
- Dobre.
- W takim razie najpierw strona piętnasta, potem dwudziesta pierwsza - podała mi gazetę i oparła się o blat.
Otworzyłem na piętnastej i zacząłem czytać :
" Brazylijski napastnik, Neymar da Silva Junior, grający w FC Barcelonie w końcu zaczął zwracać wydane na niego grube miliony. W ostatnich dziesięciu spotkaniach w każdym zaliczył co najmniej jedno trafienie do bramki. Kiedy jeszcze na początku sezonu ... "
Uśmiechnąłem się. Nie musiałem dalej czytać. Wiedziałem, że będą mnie wychwalać, a na koniec rzucą uwagę typu : " żeby się nie wypalił i nie popadł w samouwielbienie". Dotarłem do strony dwudziestej pierwszej i zamarłem. Patrzyłem na wielkie zdjęcie Leny przytulonej do Tello.
" Siostra Xaviego Hernandeza, Lena, w końcu odnalazła szczęście w Barcelonie. Po problemach z aklimatyzacją, śmierci ojca i żałobie dziewczynę spotkało w Katalonii coś dobrego. Poznała Cristiana Tello, młodego zawodnika FC Barcelony, który pokazał jej, co to miłość. Para nie ukrywa swojego związku i chętnie dzieli się ze światem swoim uczuciem. Uśmiechniętą Leną możemy zobaczyć na każdym meczu i treningu piłkarza, który swoją ostatnią bramkę zadedykował właśnie jej. "
Zmiąłem gazetę w kulkę i zrzuciłem ze stołu. Miałem o niej zapomnieć, naprawdę tego chciałem, ale nie potrafiłem. Nadal ją kochałem, nadal tak samo mocno jak te kilka tygodni temu w parku. Nie potrafiłem wyrzucić jej ze swoich myśli. A te jej zdjęcia z Tello sprawiały, że pękało mi serce. Była szczęśliwa, więc nie powinienem cierpieć.
- Ney, wszystko w porządku ? - w głosie Rafaelli słychać było troskę. 
- Tak.
- I co teraz zrobisz ?
- Nic, jadę na trening - podniosłem się.
- Odpuścisz ?
- Mam syna, piłkę i ciebie, tyle mi wystarczy - powiedziałem z bólem i wyszedłem z domu.
Może kiedyś uwierzę, że do szczęścia nie potrzebuję Leny ...






~~~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Wyszedł taki krótki ten rozdział, ale cóż. Mam nadzieję, że się podobał :)
Zbliżamy się do końca tej historii, jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 7 - Ale ja nie mam z tobą szans


Zapraszam tutaj do zapoznania się z moją przyszłą twórczością :)



*LENA*
~ 3 tygodnie później ~


To nie był żart, tata wtedy naprawdę umarł. Dla mnie to był ogromny szok, a co dopiero dla Xaviego. Od czasu pogrzebu żyję, byleby tylko żyć. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca, wszystko przypomina mi o tym, jak mało czasu miałam z tatą. Nie zdążyliśmy się poznać tak w stu procentach, a on odszedł. Bardzo cierpiałam, zamknęła się w sobie. Siedziałam w pokoju, jadłam, wracałam do siebie. Z domu wychodziłam tylko po to, by wspierać Xaviego podczas meczy. Przestałam chodzić na treningi, na plażę. Spędzałam czas rodzinnie, razem z Nurią i Carlesem próbowaliśmy postawić mojego brata na nogi.
Mój smutek był ogromny, ale był niczym w porównaniu do tego, co czuł Xavi. Kompletnie nie mógł sobie poradzić z faktem, że tata odszedł. Oczywiście wiedział, że to w końcu nastąpi, ale nie przypuszczał, że stanie się to tak szybko. Odciął się od wszystkich, wolał cierpieć w samotności. Nuria twierdziła, że kiedyś zawsze tak robił. Zmienił się, ale śmierć taty sprawiła, że wrócił do starych zwyczaji. Oddał się całkowicie piłce. Gdyby mógł, siedziałby 24 godziny na boisku i kopał piłkę. Myślę, że chciał tak wyładować cały swój żal i złość. Po tych trzech tygodniach było już z nim trochę lepiej, zaczął z nami rozmawiać. Zdarzało się często, że przychodził do mojego pokoju i opowiadał mi o tacie. Był to jego swoisty sposób na pogodzenie się z jego odejściem. Miałam nadzieję, że z czasem powróci mój dawny brat, którego tak kochałam. Serce mnie bolało, gdy tak patrzyłam na ten smutek w jego oczach.
Mimo tego, że odcięłam się od wszystkich, nie byłam sama. Poza rodziną miałam też Jonathana. Był moim najlepszym przyjacielem i bardzo mnie wspierał. Prawie codziennie przychodził i siedział ze mną w pokoju. Początkowo tylko przy mnie był, ukojenie dawał mi fakt, że mnie przytulał. Dopiero jakoś tydzień po pogrzebie znalazłam w sobie siłę, by porozmawiać z nim o tacie. Jonathan był doskonałym słuchaczem, wiedział jakich słów użyć, bym poczuła się lepiej. Rozumiał mnie lepiej niż wszyscy inni. Bardzo dobrze wiedział, co czuję, bo sam kiedyś stracił kogoś bliskiego - babcię, która go wychowywała, kiedy rodzice pracowali. To właśnie pomoc Jonathana sprawiła, że przestałam rozpaczać. Dos Santos pomógł mi zrozumieć, że muszę być silna z trzech powodów. Jeden - tata by nie chciał, żebym się zadręczała. Dwa - musiałam być silna dla Xaviego i postawić go na nogi. Trzy - musiałam być silna dla samej siebie, bo smutek w końcu by mnie zniszczył od środka. Obiecałam mu, że spróbuję taka być i nie zamierzałam się poddawać.Musiałam to zrobić, nie mogłam pozwolić, by ludzie wokół mnie nadal cierpieli.
Przez te trzy tygodnie towarzyszył mi dzwonek telefonu. Cristian nie potrafił uwierzyć, że to, co mu powiedziałam w dniu śmierci taty, jest prawdą. Nie mogłam z nim być z dwóch powodów, mimo że bardzo tego chciałam. Po pierwsze, jak mogłam myśleć o związku i miłości tuż po pogrzebie ? Wiem, że tata chciałby, żebym była szczęśliwa, ale ja nie potrafiłam. Po drugie, nie byłam pewna swoich uczuć. Bardzo lubiłam Cristiana i czułam się cudownie, kiedy mnie pocałował, ale przecież był jeszcze Neymar. To jego widok w telewizji wywołał u mnie uśmiech, kiedy płakałam kiedyś rano przy śniadaniu. Właśnie dlatego nie mogłam jeszcze odebrać telefonu od Cristiana. Najpierw musiałam sobie wszystko przemyśleć. Liczyłam, że on zrozumie i da mi czas. Ale z drugiej strony, co tu było do rozważania ? To Cristian pokazywał, że mu zależy. A ja głupia i tak nie mogłam zapomnieć o Brazylijczyku.

Siedziałam z Xavim w salonie i oglądaliśmy telewizję. "Oglądaliśmy" było pojęciem względnym. Nie interesowało nas to, co właśnie pokazywali. Ważne było tylko to, że nie byliśmy samotni, że coś/ktoś rozprasza nasz smutek.
- Xavi, dzwoniła Anna i zaprasza nas na dzisiaj - Nuria weszła do salonu.
- Jaka Anna ? - zapytał zamyślony.
- No żona Iniesty, a jaka inna ? Pójdziemy ?
- Nie mam ochoty - Xavi spojrzał na mnie i odwrócił wzrok.
To nie tak, że nie miał ochoty. Xavi po prostu nie chciał mnie zostawić samej. Mimo całego swojego cierpienia, nadal chciał się mną opiekować. Ale w tej sytuacji to on,mimo że nie chciał się do tego przyznać, potrzebował pomocy. A ja zamierzałam o niego zadbać. Żeby powrócić do dawnego siebie, Xavi musiał zacząć żyć jak dawniej, pokonać smutek. Wizyta u Iniesty mogła mu w tym pomóc.
- Idźcie. Ja i tak miałam dzisiaj wyjść z domu - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę ?
- Tak, wychodzę za pół godziny z Jonathanem - zerwałam się z kanapy, wyszłam i usiadłam na schodach.
- No widzisz, nie musisz się martwić o Lenę - usłyszałam głos Nurii - Zadzwonię do Anny i powiem, że będziemy za godzinę.
- No nie wiem.
- Xavi nie możesz tak żyć - w głosie Nurii było słychać smutek - Musisz wyjść do ludzi.
- No dobrze - westchnął po chwili.
Zabrałam z pokoju torebkę, wrzuciłam do niej książkę i krzyknęłam, że wychodzę. Nie miałam pojęcia, co robić. Wcale nie umówiłam się z dos Santosem. Powiedziałam tak tylko dlatego, że wtedy Xavi zgodziłby się wyjść.
Błądziłam uliczkami Barcelony. Była niedziela, nie miałam do kogo zadzwonić, bo każdy miał już swoje plany i chciał odpocząć. Zdecydowałam się w końcu, że po prostu usiądę w parku i poczytam książkę. Dobrze mi zrobi taki jeden dzień wyciszenia.

Czytanie przerwał mi znajomy głos, który wołał swojego synka. Podniosłam głowę i zamarłam. Nie wierzyłam w to, co widzę. Alejką przechodził Neymar z małym dzieckiem. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopiec kopnął piłkę, która poleciała w moją stronę. Mały bał się po nią podejść, więc wstałam i podeszłam do niego.
- Cześć, to twoja piłka ? - kiwnął głową - Jak masz na imię ?
- Davi Lucca, a ty ?
- Davi, nie wolno zaczepiać obcych pań w parku - skarcił go Neymar.
- Jest tak cudowny, że nie można mu się oprzeć - uśmiechnęłam się do piłkarza.
- Lena ? A co ty tutaj robisz ?
Pamięta moje imię ! Miałam ochotę skakać z radości, ale jedyne, co zrobiłam, to szeroko uśmiechnęłam się do niego.
- Czytam sobie książkę. Musiałam wyjść z domu, żeby Xavi też mógł to zrobić.
- Nie rozumiem.
- Xavi dostał zaproszenie do Iniesty, ale nie chciał pójść, żebym nie była sama. No to wmówiłam  mu, że się umówiłam. On musi wrócić do swojego ja sprzed pogrzebu.
- A właśnie, bardzo mi przykro.
Uśmiechnęłam się blado.
- Tatusiu, idziemy na ten plac zabaw ? - zapytał nagle mały.
- Tak, już - złapał go za rękę - No to my ... 
- Bawcie się dobrze.
- A ty nie idziesz z nami ? - Davi wsunął swoją dłoń w moją.
Spojrzałam na chłopca zaskoczona, a on uśmiechnął się do mnie ufnie i patrzył z wyczekiwaniem. Jego zachowanie rozczuliło mnie.
- Synku myślę, że Lena ma już swoje plany.
Mały zrobił smutną minę. Nie mogłam przecież rozczarować dziecka. Miałam do wyboru samotnie spędzony dzień z książką albo dzień z Neymarem. Odpowiedź była oczywista.
- Jeśli twój tata nie będzie miał nic przeciwko, to mogę z wami pójść - Davi rozpromienił się i spojrzał wyczekująco na Brazylijczyka.
- Naprawdę nie masz żadnych planów ?
- Dla Xaviego mam, dla innych nie.
Uśmiechnął się i zamilkł. Byłam bardzo ciekawa, o czym myśli. Davi nadal trzymał mnie za rękę i patrzył na tatę.
- Kto pierwszy na zjeżdżalni, ten wygrywa ! - krzyknął nagle Neymar i udał, że biegnie.
Davi z piskiem ruszył z miejsca. Już po chwili minął Brazylijczyka, który biegł tyłem i uśmiechał się do mnie. Ruszyłam za nimi i niedowierzałam temu, co się dzieje. Miałam spędzić dzień z Neymarem, który był miły. Gdzie podział się ten, który tak bardzo mnie ignorował ? Usiadłam na ławce obok niego i patrzyłam, jak Davi wspina się po drabinkach.
- Na długo Davi przyjechał ?
- Na zawsze. Dostałem prawa rodzicielskie, bo moja głupia była woli imprezować w Australii niż się nim opiekować.
- To straszne. A jak ty sobie radzisz ?
- Dobrze. Zawsze marzyłem o grze w Barcelonie i byciu z Davim i nagle obie te rzeczy się spełniły. Nigdy nie myślałem, że tak się stanie. 
Neymar mi się zwierzał. Po raz kolejny tego dnia miałam ochotę skakać z radości, ale to może jutro z Danim Alvesem, wtedy będzie to mniej podejrzane.
- A ty ? Masz jakieś marzenia ? - zapytał nagle.
- Zawsze marzyłam, żeby ktoś najnormalniej w świecie mnie zechciał i pokochał. Teraz dzięki Xaviemu w końcu tak się stało. Dał mi rodzinę, której mi brakowało.
- Nie wyobrażam sobie, przez co musiałaś przechodzić.
- Wiesz, byłoby mi tam o wiele lepiej, gdybym nie próbowała udowodnić, jaka to ja jestem cudowna i zbuntowana. Kiedy zmądrzałam, było już za późno na słowa "przepraszam". Przeszłości nie da się cofnąć.
- Coś o tym wiem. Ale ostatnio stwierdziłem, że lepiej skupić się na tym, co będzie niż na tym, co było.
Spojrzał na mnie. Poczułam ogromną ochotę, by powiedzieć mu, jak bardzo na mnie działa, ile czasu spędziłam na myśleniu o nim, jak bardzo chciałabym być cząstką jego przyszłości. Ale nie odezwałam się. Nie mogłam, bo bym wszystko zniszczyła. Znowu potraktowałby mnie tak ozięble. A ja chciałam, skoro nie mogłam liczyć na nic poważnego, by chociaż mnie polubił i zamienił czasem kilka słów na treningu. 
Podbiegł do nas Davi Lucca.
- Głodny jestem.
Neymar zabrał nas na trawę i posadził na kocu, po czym zaczął wyciągać przygotowane wcześniej jedzenie. Davi wpakował mi się na kolana i uśmiechnął szeroko. Nigdy nie lubiłam dzieci, ale ten mały był po prostu rozczulający. Zdobył moje serce prawie tak szybko, jak jego ojciec. Neymar próbował wytłumaczyć mu, że nie wolno siadać ludziom na kolanach, jeśli  jest tyle wolnego miejsca wokół, ale mały przytulił się tylko do mnie i pokazał mu język, co znaczyło, że nigdzie się nie rusza.
Długo siedzieliśmy z Neyem na kocu i rozmawialiśmy. Poczułam się jakbym znała go od bardzo dawna. Z każdą chwilą cierpiałam coraz bardziej, bo docierało do mnie, że go kocham i że nigdy mu tego nie powiem.
Davi Lucca biegał wokół nas i kopał piłkę. W końcu udało mu się namówić Neya, by ten z nim zagrał. Brazylijczyk podniósł się i pociągnął mnie za rękę.
- Chodź, zagrasz z nami.
- Ale ja nie mam z tobą szans - jęknęłam.
Neymar nie puszczał mojej dłoni. Przez moje ciało rozeszło się przyjemne ciepło.
- Dlatego będziesz w drużynie z Davim. Co ty na to ?
Pokiwałam głową na zgodę. Rozstawiliśmy prowizoryczne bramki i zaczęliśmy grać. Davi co chwilę piszczał z radości, bo Ney dawał mu trafiać gole. Był takim cudownym ojcem. Piłka poleciała w moją stronę. Zaczęłam z nią biec w stronę bramki Brazylijczyka. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i obejmuje. Podniosłam głowę i utonęłam w jego brązowych oczach. Był tak blisko mnie, że czułam jego oddech na moim policzku. Nie odrywał ode mnie wzroku. W tym momencie chyba nigdy nie pragnęłam kogoś pocałować tak mocno, jak właśnie jego. Myślę, że jemu chodził po głowie ten sam pomysł, bo odległość między nami z minimalnej zaczęła się jeszcze bardziej zmniejszać.
- Tatusiu, pić mi się chce.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Poczułam ogromny smutek i niedosyt, ale też wstyd. Co ja najlepszego chciałam zrobić ?
- Ja ... uhm ... już ci daję - wyjąkał Ney i poszedł szukać butelki z sokiem.
Byłam całkowicie skołowana, nie mogłam z nimi zostać. Wzięłam swoją torebkę i pomachałam im.
- To ja się będę zbierać, pa mały.
- Ale ... - zaczął Ney.
- Do zobaczenia jutro na treningu - uśmiechnęłam się i ruszyłam szybkim krokiem.
Nie mogłam tam zostać, nie po tym, co właśnie się wydarzyło, a raczej nie wydarzyło. Za bardzo cierpiałam, teraz, kiedy zobaczyłam, jak cudownie mogłoby być z Neymarem. Cierpiałam, bo go kochałam, a on nic o tym nie wiedział.

*NEYMAR*

W końcu udało mi się położyć Daviego spać. Nie było to łatwe, bo mały ciągle przeżywał spotkanie z nową ciocią. Usiadłem na kanapie w salonie. Ja też nie mogłem wyrzucić Leny z pamięci. Dzisiejszy dzień uświadomił mi, czego tak naprawdę pragnę jeszcze w życiu, bym w końcu poczuł się szczęśliwy. Potrzebowałem Leny - zrozumiałem to w parku. Jej uśmiech, jej oczy, jej wnikliwe uwagi, jej siła, jej śmiech, jej ciepło w stosunku do mojego syna, jej nieśmiałość, gdy patrzyła na mnie - chciałem to mieć przy sowim boku, by codziennie odkrywać to na nowo. Nie mogłem się już dłużej oszukiwać, że nic do niej nie czuję - czułem i to wiele. Nie mogłem już więcej sobie wmawiać, ze poradzę sobie, dzieląc życie pomiędzy piłkę i Daviego, bo tak nie było. Dotarło do mnie, że dam radę połączyć te trzy rzeczy, jeśli tylko się postaram i wykażę chęci. Kochałem Lenę, a skoro Davi ją polubił, to nic nie stało na przeszkodzie, by zagościła w naszym życiu na dobre. Potrzebowałem tylko małej pomocy i wiedziałem, gdzie ją znajdę.
Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem.
  • Hej siostrzyczko.
  • Ney, dawno nie dzwoniłeś - powiedziała z wyrzutem Rafaella.
  • Byłem trochę zajęty. Musisz mi pomóc.
  • W czym ?
  • Zostałem ojcem.
  • Znowu ? - jęknęła.
  • Nie, po raz pierwszy.
  • Piłeś coś ? Bo cię w ogóle nie rozumiem.
  • Zostałem ojcem po raz pierwszy tak naprawdę. Caroline oddała mi prawa rodzicielskie i wyjechała do Sydney. Teraz Davi mieszka ze mną. 
  • Żartujesz ? - po chwili dodała - Co za idiotka z niej. Ale to tłumaczy, czemu nie mogłam się do niej dodzwonić ostatnio.
  • Dzwoniłaś do niej ? Po co ? - zapytałem z niedowierzaniem.
  • Chciałam zabrać małego gdzieś, żeby nie spędzał tyle czasu z tą krową. Spokojnie, nie lubię jej tak samo jak zawsze. Więc jaki masz problem ?
  • Nie radzę sobie - westchnąłem - Ciężko jest mi pogodzić bycie ojcem i piłkarzem. Normalnie jest okej, ale nie mam co zrobić z Davim, kiedy są treningi i mecze, bo przecież nie zabiorę go ze sobą. Dlatego od trzech tygodni wożę go codziennie do kogoś innego. A to do Shakiry, a to do Antonelli, Danielli, Anny, Carol, Eleny, Fernandy  czy Manuelli. Już nawet te z WAGs, które nie mają dzieci, się nim opiekują Davi niedługo świra dostanie, tak wiele ich jest. A ja przecież nie mogę ich tak ciągle wykorzystywać.
  • Więc czego ode mnie oczekujesz ?
  • Żebyś przyjechała i mi pomogła. Zajęłabyś się Davim na czas treningów i meczy i czasem wieczorami.
  • Żebyś mógł pić z chłopakami ? O nie.
  • Nie, nie dlatego. Poznałem dziewczynę.
  • I dopiero teraz mi o tym mówisz ?! - wykrzyknęła - Opowiadaj.
  • Na razie nie chcę zapeszać.
  • Od kiedy to ty się wstydzisz ? Ona musi ci się naprawdę podobać - zaśmiała się - Dobrze, przyjadę jutro.
  • Dziękuję, jesteś kochana. Trening kończę o 15.30.
  • W taki razie będę wtedy na ciebie czekać. Do zobaczenia.
Rozmowa z Rafaellą podbudowała mnie. Były szanse, bym mógł pogodzić w wszystko ze sobą. Kochałem Lenę i zamierzałem o nią zawalczyć.





~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Miałam ten rozdział dodać o wiele później, ale tak to jest, jak zostaje się w domu z powodu choroby.
Zdradzę wam, że dzisiaj zabieram się za pisanie rozdziału na bloga o Alexisie i coś czuję, że uda mi się zakończyć tego, przed rozpoczęciem tamtego :)
Mam nadzieję, że wam się podobało :)