Zapraszam tutaj do zapoznania się z moją przyszłą twórczością :)
*LENA*
~ 3 tygodnie później ~
To nie był żart, tata wtedy naprawdę umarł. Dla mnie to był ogromny szok, a co dopiero dla Xaviego. Od czasu pogrzebu żyję, byleby tylko żyć. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca, wszystko przypomina mi o tym, jak mało czasu miałam z tatą. Nie zdążyliśmy się poznać tak w stu procentach, a on odszedł. Bardzo cierpiałam, zamknęła się w sobie. Siedziałam w pokoju, jadłam, wracałam do siebie. Z domu wychodziłam tylko po to, by wspierać Xaviego podczas meczy. Przestałam chodzić na treningi, na plażę. Spędzałam czas rodzinnie, razem z Nurią i Carlesem próbowaliśmy postawić mojego brata na nogi.
Mój smutek był ogromny, ale był niczym w porównaniu do tego, co czuł Xavi. Kompletnie nie mógł sobie poradzić z faktem, że tata odszedł. Oczywiście wiedział, że to w końcu nastąpi, ale nie przypuszczał, że stanie się to tak szybko. Odciął się od wszystkich, wolał cierpieć w samotności. Nuria twierdziła, że kiedyś zawsze tak robił. Zmienił się, ale śmierć taty sprawiła, że wrócił do starych zwyczaji. Oddał się całkowicie piłce. Gdyby mógł, siedziałby 24 godziny na boisku i kopał piłkę. Myślę, że chciał tak wyładować cały swój żal i złość. Po tych trzech tygodniach było już z nim trochę lepiej, zaczął z nami rozmawiać. Zdarzało się często, że przychodził do mojego pokoju i opowiadał mi o tacie. Był to jego swoisty sposób na pogodzenie się z jego odejściem. Miałam nadzieję, że z czasem powróci mój dawny brat, którego tak kochałam. Serce mnie bolało, gdy tak patrzyłam na ten smutek w jego oczach.
Mimo tego, że odcięłam się od wszystkich, nie byłam sama. Poza rodziną miałam też Jonathana. Był moim najlepszym przyjacielem i bardzo mnie wspierał. Prawie codziennie przychodził i siedział ze mną w pokoju. Początkowo tylko przy mnie był, ukojenie dawał mi fakt, że mnie przytulał. Dopiero jakoś tydzień po pogrzebie znalazłam w sobie siłę, by porozmawiać z nim o tacie. Jonathan był doskonałym słuchaczem, wiedział jakich słów użyć, bym poczuła się lepiej. Rozumiał mnie lepiej niż wszyscy inni. Bardzo dobrze wiedział, co czuję, bo sam kiedyś stracił kogoś bliskiego - babcię, która go wychowywała, kiedy rodzice pracowali. To właśnie pomoc Jonathana sprawiła, że przestałam rozpaczać. Dos Santos pomógł mi zrozumieć, że muszę być silna z trzech powodów. Jeden - tata by nie chciał, żebym się zadręczała. Dwa - musiałam być silna dla Xaviego i postawić go na nogi. Trzy - musiałam być silna dla samej siebie, bo smutek w końcu by mnie zniszczył od środka. Obiecałam mu, że spróbuję taka być i nie zamierzałam się poddawać.Musiałam to zrobić, nie mogłam pozwolić, by ludzie wokół mnie nadal cierpieli.
Przez te trzy tygodnie towarzyszył mi dzwonek telefonu. Cristian nie potrafił uwierzyć, że to, co mu powiedziałam w dniu śmierci taty, jest prawdą. Nie mogłam z nim być z dwóch powodów, mimo że bardzo tego chciałam. Po pierwsze, jak mogłam myśleć o związku i miłości tuż po pogrzebie ? Wiem, że tata chciałby, żebym była szczęśliwa, ale ja nie potrafiłam. Po drugie, nie byłam pewna swoich uczuć. Bardzo lubiłam Cristiana i czułam się cudownie, kiedy mnie pocałował, ale przecież był jeszcze Neymar. To jego widok w telewizji wywołał u mnie uśmiech, kiedy płakałam kiedyś rano przy śniadaniu. Właśnie dlatego nie mogłam jeszcze odebrać telefonu od Cristiana. Najpierw musiałam sobie wszystko przemyśleć. Liczyłam, że on zrozumie i da mi czas. Ale z drugiej strony, co tu było do rozważania ? To Cristian pokazywał, że mu zależy. A ja głupia i tak nie mogłam zapomnieć o Brazylijczyku.
Siedziałam z Xavim w salonie i oglądaliśmy telewizję. "Oglądaliśmy" było pojęciem względnym. Nie interesowało nas to, co właśnie pokazywali. Ważne było tylko to, że nie byliśmy samotni, że coś/ktoś rozprasza nasz smutek.
- Xavi, dzwoniła Anna i zaprasza nas na dzisiaj - Nuria weszła do salonu.
- Jaka Anna ? - zapytał zamyślony.
- No żona Iniesty, a jaka inna ? Pójdziemy ?
- Nie mam ochoty - Xavi spojrzał na mnie i odwrócił wzrok.
To nie tak, że nie miał ochoty. Xavi po prostu nie chciał mnie zostawić samej. Mimo całego swojego cierpienia, nadal chciał się mną opiekować. Ale w tej sytuacji to on,mimo że nie chciał się do tego przyznać, potrzebował pomocy. A ja zamierzałam o niego zadbać. Żeby powrócić do dawnego siebie, Xavi musiał zacząć żyć jak dawniej, pokonać smutek. Wizyta u Iniesty mogła mu w tym pomóc.
- Idźcie. Ja i tak miałam dzisiaj wyjść z domu - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę ?
- Tak, wychodzę za pół godziny z Jonathanem - zerwałam się z kanapy, wyszłam i usiadłam na schodach.
- No widzisz, nie musisz się martwić o Lenę - usłyszałam głos Nurii - Zadzwonię do Anny i powiem, że będziemy za godzinę.
- No nie wiem.
- Xavi nie możesz tak żyć - w głosie Nurii było słychać smutek - Musisz wyjść do ludzi.
- No dobrze - westchnął po chwili.
Zabrałam z pokoju torebkę, wrzuciłam do niej książkę i krzyknęłam, że wychodzę. Nie miałam pojęcia, co robić. Wcale nie umówiłam się z dos Santosem. Powiedziałam tak tylko dlatego, że wtedy Xavi zgodziłby się wyjść.
Błądziłam uliczkami Barcelony. Była niedziela, nie miałam do kogo zadzwonić, bo każdy miał już swoje plany i chciał odpocząć. Zdecydowałam się w końcu, że po prostu usiądę w parku i poczytam książkę. Dobrze mi zrobi taki jeden dzień wyciszenia.
Czytanie przerwał mi znajomy głos, który wołał swojego synka. Podniosłam głowę i zamarłam. Nie wierzyłam w to, co widzę. Alejką przechodził Neymar z małym dzieckiem. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopiec kopnął piłkę, która poleciała w moją stronę. Mały bał się po nią podejść, więc wstałam i podeszłam do niego.
- Cześć, to twoja piłka ? - kiwnął głową - Jak masz na imię ?
- Davi Lucca, a ty ?
- Davi, nie wolno zaczepiać obcych pań w parku - skarcił go Neymar.
- Jest tak cudowny, że nie można mu się oprzeć - uśmiechnęłam się do piłkarza.
- Lena ? A co ty tutaj robisz ?
Pamięta moje imię ! Miałam ochotę skakać z radości, ale jedyne, co zrobiłam, to szeroko uśmiechnęłam się do niego.
- Czytam sobie książkę. Musiałam wyjść z domu, żeby Xavi też mógł to zrobić.
- Nie rozumiem.
- Xavi dostał zaproszenie do Iniesty, ale nie chciał pójść, żebym nie była sama. No to wmówiłam mu, że się umówiłam. On musi wrócić do swojego ja sprzed pogrzebu.
- A właśnie, bardzo mi przykro.
Uśmiechnęłam się blado.
- Tatusiu, idziemy na ten plac zabaw ? - zapytał nagle mały.
- Tak, już - złapał go za rękę - No to my ...
- Bawcie się dobrze.
- A ty nie idziesz z nami ? - Davi wsunął swoją dłoń w moją.
Spojrzałam na chłopca zaskoczona, a on uśmiechnął się do mnie ufnie i patrzył z wyczekiwaniem. Jego zachowanie rozczuliło mnie.
- Synku myślę, że Lena ma już swoje plany.
Mały zrobił smutną minę. Nie mogłam przecież rozczarować dziecka. Miałam do wyboru samotnie spędzony dzień z książką albo dzień z Neymarem. Odpowiedź była oczywista.
- Jeśli twój tata nie będzie miał nic przeciwko, to mogę z wami pójść - Davi rozpromienił się i spojrzał wyczekująco na Brazylijczyka.
- Naprawdę nie masz żadnych planów ?
- Dla Xaviego mam, dla innych nie.
Uśmiechnął się i zamilkł. Byłam bardzo ciekawa, o czym myśli. Davi nadal trzymał mnie za rękę i patrzył na tatę.
- Kto pierwszy na zjeżdżalni, ten wygrywa ! - krzyknął nagle Neymar i udał, że biegnie.
Davi z piskiem ruszył z miejsca. Już po chwili minął Brazylijczyka, który biegł tyłem i uśmiechał się do mnie. Ruszyłam za nimi i niedowierzałam temu, co się dzieje. Miałam spędzić dzień z Neymarem, który był miły. Gdzie podział się ten, który tak bardzo mnie ignorował ? Usiadłam na ławce obok niego i patrzyłam, jak Davi wspina się po drabinkach.
- Na długo Davi przyjechał ?
- Na zawsze. Dostałem prawa rodzicielskie, bo moja głupia była woli imprezować w Australii niż się nim opiekować.
- To straszne. A jak ty sobie radzisz ?
- Dobrze. Zawsze marzyłem o grze w Barcelonie i byciu z Davim i nagle obie te rzeczy się spełniły. Nigdy nie myślałem, że tak się stanie.
Neymar mi się zwierzał. Po raz kolejny tego dnia miałam ochotę skakać z radości, ale to może jutro z Danim Alvesem, wtedy będzie to mniej podejrzane.
- A ty ? Masz jakieś marzenia ? - zapytał nagle.
- Zawsze marzyłam, żeby ktoś najnormalniej w świecie mnie zechciał i pokochał. Teraz dzięki Xaviemu w końcu tak się stało. Dał mi rodzinę, której mi brakowało.
- Nie wyobrażam sobie, przez co musiałaś przechodzić.
- Wiesz, byłoby mi tam o wiele lepiej, gdybym nie próbowała udowodnić, jaka to ja jestem cudowna i zbuntowana. Kiedy zmądrzałam, było już za późno na słowa "przepraszam". Przeszłości nie da się cofnąć.
- Coś o tym wiem. Ale ostatnio stwierdziłem, że lepiej skupić się na tym, co będzie niż na tym, co było.
Spojrzał na mnie. Poczułam ogromną ochotę, by powiedzieć mu, jak bardzo na mnie działa, ile czasu spędziłam na myśleniu o nim, jak bardzo chciałabym być cząstką jego przyszłości. Ale nie odezwałam się. Nie mogłam, bo bym wszystko zniszczyła. Znowu potraktowałby mnie tak ozięble. A ja chciałam, skoro nie mogłam liczyć na nic poważnego, by chociaż mnie polubił i zamienił czasem kilka słów na treningu.
Podbiegł do nas Davi Lucca.
- Głodny jestem.
Neymar zabrał nas na trawę i posadził na kocu, po czym zaczął wyciągać przygotowane wcześniej jedzenie. Davi wpakował mi się na kolana i uśmiechnął szeroko. Nigdy nie lubiłam dzieci, ale ten mały był po prostu rozczulający. Zdobył moje serce prawie tak szybko, jak jego ojciec. Neymar próbował wytłumaczyć mu, że nie wolno siadać ludziom na kolanach, jeśli jest tyle wolnego miejsca wokół, ale mały przytulił się tylko do mnie i pokazał mu język, co znaczyło, że nigdzie się nie rusza.
Długo siedzieliśmy z Neyem na kocu i rozmawialiśmy. Poczułam się jakbym znała go od bardzo dawna. Z każdą chwilą cierpiałam coraz bardziej, bo docierało do mnie, że go kocham i że nigdy mu tego nie powiem.
Davi Lucca biegał wokół nas i kopał piłkę. W końcu udało mu się namówić Neya, by ten z nim zagrał. Brazylijczyk podniósł się i pociągnął mnie za rękę.
- Chodź, zagrasz z nami.
- Ale ja nie mam z tobą szans - jęknęłam.
Neymar nie puszczał mojej dłoni. Przez moje ciało rozeszło się przyjemne ciepło.
- Dlatego będziesz w drużynie z Davim. Co ty na to ?
Pokiwałam głową na zgodę. Rozstawiliśmy prowizoryczne bramki i zaczęliśmy grać. Davi co chwilę piszczał z radości, bo Ney dawał mu trafiać gole. Był takim cudownym ojcem. Piłka poleciała w moją stronę. Zaczęłam z nią biec w stronę bramki Brazylijczyka. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i obejmuje. Podniosłam głowę i utonęłam w jego brązowych oczach. Był tak blisko mnie, że czułam jego oddech na moim policzku. Nie odrywał ode mnie wzroku. W tym momencie chyba nigdy nie pragnęłam kogoś pocałować tak mocno, jak właśnie jego. Myślę, że jemu chodził po głowie ten sam pomysł, bo odległość między nami z minimalnej zaczęła się jeszcze bardziej zmniejszać.
- Tatusiu, pić mi się chce.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Poczułam ogromny smutek i niedosyt, ale też wstyd. Co ja najlepszego chciałam zrobić ?
- Ja ... uhm ... już ci daję - wyjąkał Ney i poszedł szukać butelki z sokiem.
Byłam całkowicie skołowana, nie mogłam z nimi zostać. Wzięłam swoją torebkę i pomachałam im.
- To ja się będę zbierać, pa mały.
- Ale ... - zaczął Ney.
- Do zobaczenia jutro na treningu - uśmiechnęłam się i ruszyłam szybkim krokiem.
Nie mogłam tam zostać, nie po tym, co właśnie się wydarzyło, a raczej nie wydarzyło. Za bardzo cierpiałam, teraz, kiedy zobaczyłam, jak cudownie mogłoby być z Neymarem. Cierpiałam, bo go kochałam, a on nic o tym nie wiedział.
*NEYMAR*
W końcu udało mi się położyć Daviego spać. Nie było to łatwe, bo mały ciągle przeżywał spotkanie z nową ciocią. Usiadłem na kanapie w salonie. Ja też nie mogłem wyrzucić Leny z pamięci. Dzisiejszy dzień uświadomił mi, czego tak naprawdę pragnę jeszcze w życiu, bym w końcu poczuł się szczęśliwy. Potrzebowałem Leny - zrozumiałem to w parku. Jej uśmiech, jej oczy, jej wnikliwe uwagi, jej siła, jej śmiech, jej ciepło w stosunku do mojego syna, jej nieśmiałość, gdy patrzyła na mnie - chciałem to mieć przy sowim boku, by codziennie odkrywać to na nowo. Nie mogłem się już dłużej oszukiwać, że nic do niej nie czuję - czułem i to wiele. Nie mogłem już więcej sobie wmawiać, ze poradzę sobie, dzieląc życie pomiędzy piłkę i Daviego, bo tak nie było. Dotarło do mnie, że dam radę połączyć te trzy rzeczy, jeśli tylko się postaram i wykażę chęci. Kochałem Lenę, a skoro Davi ją polubił, to nic nie stało na przeszkodzie, by zagościła w naszym życiu na dobre. Potrzebowałem tylko małej pomocy i wiedziałem, gdzie ją znajdę.
Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem.
- Hej siostrzyczko.
- Ney, dawno nie dzwoniłeś - powiedziała z wyrzutem Rafaella.
- Byłem trochę zajęty. Musisz mi pomóc.
- W czym ?
- Zostałem ojcem.
- Znowu ? - jęknęła.
- Nie, po raz pierwszy.
- Piłeś coś ? Bo cię w ogóle nie rozumiem.
- Zostałem ojcem po raz pierwszy tak naprawdę. Caroline oddała mi prawa rodzicielskie i wyjechała do Sydney. Teraz Davi mieszka ze mną.
- Żartujesz ? - po chwili dodała - Co za idiotka z niej. Ale to tłumaczy, czemu nie mogłam się do niej dodzwonić ostatnio.
- Dzwoniłaś do niej ? Po co ? - zapytałem z niedowierzaniem.
- Chciałam zabrać małego gdzieś, żeby nie spędzał tyle czasu z tą krową. Spokojnie, nie lubię jej tak samo jak zawsze. Więc jaki masz problem ?
- Nie radzę sobie - westchnąłem - Ciężko jest mi pogodzić bycie ojcem i piłkarzem. Normalnie jest okej, ale nie mam co zrobić z Davim, kiedy są treningi i mecze, bo przecież nie zabiorę go ze sobą. Dlatego od trzech tygodni wożę go codziennie do kogoś innego. A to do Shakiry, a to do Antonelli, Danielli, Anny, Carol, Eleny, Fernandy czy Manuelli. Już nawet te z WAGs, które nie mają dzieci, się nim opiekują Davi niedługo świra dostanie, tak wiele ich jest. A ja przecież nie mogę ich tak ciągle wykorzystywać.
- Więc czego ode mnie oczekujesz ?
- Żebyś przyjechała i mi pomogła. Zajęłabyś się Davim na czas treningów i meczy i czasem wieczorami.
- Żebyś mógł pić z chłopakami ? O nie.
- Nie, nie dlatego. Poznałem dziewczynę.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz ?! - wykrzyknęła - Opowiadaj.
- Na razie nie chcę zapeszać.
- Od kiedy to ty się wstydzisz ? Ona musi ci się naprawdę podobać - zaśmiała się - Dobrze, przyjadę jutro.
- Dziękuję, jesteś kochana. Trening kończę o 15.30.
- W taki razie będę wtedy na ciebie czekać. Do zobaczenia.
Rozmowa z Rafaellą podbudowała mnie. Były szanse, bym mógł pogodzić w wszystko ze sobą. Kochałem Lenę i zamierzałem o nią zawalczyć.
~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Miałam ten rozdział dodać o wiele później, ale tak to jest, jak zostaje się w domu z powodu choroby.
Zdradzę wam, że dzisiaj zabieram się za pisanie rozdziału na bloga o Alexisie i coś czuję, że uda mi się zakończyć tego, przed rozpoczęciem tamtego :)
Mam nadzieję, że wam się podobało :)