- Tak po prostu mnie okłamał. Rozumiesz ?
- Rozumiem. No dobra, nie rozumiem. - Carles popatrzył na mnie tępo - To ty masz siostrę ?
- Tak ! - westchnąłem sfrustrowany - Mój ojciec po śmierci matki znalazł sobie jakąś kobietę i ma z nią córkę.
- No to gdzie ona jest teraz ?
- Za cholerę nie wiem. Ojciec po jej narodzinach przestraszył się odpowiedzialności i się jej po prostu wyrzekł. Teraz sobie przypomniał, że przecież jest ojcem i oczekuje ode mnie, że ją znajdę i do niego przyprowadzę.
- Odnalazłeś już ją ?
- Jeszcze nie. Razem z Nurią szukaliśmy wczoraj tej kobiety przez cały wieczór. I w końcu nam się udało.
- Bo ta kobieta nie żyje. A żeby było ciekawiej - nie ma żadnej innej rodziny.
- Pierdolisz ! Przecież to oznacza, że twoja siostra ...
- Tak, moja siostra jest gdzieś w domu dziecka. W Hiszpanii albo gdziekolwiek indziej. Albo jest w jakiejś rodzinie zastępczej. Bądź osiągnęła już pełnoletność. Znalezienie jej graniczy z cudem.
- Ale musimy ją znaleźć.
- Wcale nie musimy. Zawsze mogę powiedzieć ojcu, że jej nie odnalazłem, że się nie udało.
- I okłamiesz umierającego ojca ?
- On okłamywał mnie przez osiemnaście lat.
- Stary słuchaj - odezwał się mój przyjaciel - ja rozumiem, że jesteś zły na ojca. Nie próbuj mi przerywać. Całkowicie cie rozumiem, pewnie też byłbym wściekły. Ale możesz to załatwić inaczej. Nie rozmawiając z nim, nie odwiedzając go. Ale nie możesz zabronić mu kontaktu z córką. Xavi, to jest twoja siostra. Twoja rodzina. Sama gdzieś na świecie ! Sama ! Potrzebuje rodziny. Potrzebuje ciebie.
- Skąd wiesz, że nie ma rodziny ?
- Mam takie przeczucie. A co najważniejsze - ty potrzebujesz jej.
- Wcale nie - oburzyłem się.
- Ja wiem, masz Nurię. Ale to nie o to chodzi. Straciłeś matkę i niedługo pozostaniesz również bez ojca. Ta dziewczyna przeżywa to samo. A nawet ma jeszcze gorzej. Nie zna ojca, matka umarła, żyła w domu dziecka. Ona potrzebuje rodziny. By pomogła ci się pogodzić ze stratą. Byś miał jakiś cel w życiu.
- Mam cel w życiu. Żonę i piłkę.
- Ale zawsze ci czegoś brakowało. Znam cię i pamiętam, że od dawna chciałeś mieć kogoś do opieki i kochania. Nie macie jeszcze dziecka, ale zawsze możesz pomóc tej dziewczynie. Dać jej z Nurią dom, kochającą rodzinę i miejsce, gdzie będzie mogła liczyć na pomoc.
Puyol miał rację. Kierowała mną nienawiść do ojca. Ta dziewczyna była niczemu winna. A ja tak po prostu ją skreśliłem. Musiałem dać jej szansę. Mimo że powodowało to wielkie zmiany w moim życiu. Zmiany, których nie chciałem. Ale była moją rodziną. A rodziny się nie odrzuca.
- Pomożesz mi ją odnaleźć ?
- Oczywiście.
Carles wstał i poszedł po laptopa. Resztę dnia spędziliśmy na poszukiwaniach. Nawet nie wiem, jak wiele telefonów wykonaliśmy, jak wiele stron przejrzeliśmy. Z każdą kolejną minutą nadzieja mnie opuszczała. Znalezienie mojej siostry było niewykonalne. Poczułem smutek na myśl o tym, że rozczaruję ojca, ale też w jakiś sposób i ją. Zawiodłem. Mimo moich wątpliwości Carles nadal wierzył, że nam się uda. Kiedy nam się nie powodziło w zanadrzu miał kolejny genialny pomysł, który " na pewno się powiedzie". Chciał odnaleźć tę dziewczynę tak bardzo, jak ja, a może nawet jeszcze bardziej. Miał jakieś dziwne wyobrażenie tego, co się ze mną stanie, kiedy ona zawita do mojego życia. Około 20 zadzwoniła Nuria. Martwiła się o mnie, bo nie dawałem znaku życia odkąd wyszedłem na trening. Kiedy tylko skończyłem rozmawiać Puyol wyrwał mi telefon z ręki.
- Nie uważasz, że już za późno na telefony ?
- Tym razem musi się udać - powiedział i z przekonaniem wykręcił numer - Dobry wieczór, czy dodzwoniłem się do domu dziecka w Almerii ? Tak ? To świetnie. Przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze. Nazywam się Carles Puyol i mam pewne pytanie. Czy mieszka u was córka Olayi Velazquez ? Powinna mieć teraz około osiemnastu lat.
Słyszałem to chyba już ze sto razy dzisiaj. Nie wierzyłem, że mu się uda. Po chwili ciszy Carles wykrzyknął :
- Naprawdę ? To cudownie ! Czy znalazłaby pani czas, żeby się spotkać jutro ze mną i moim przyjacielem ? Powiedzmy o 15 ... Dziękuję bardzo. Dobranoc.
Carles odłożył słuchawkę, wykonał dziki taniec radości, przytulił mnie i wykrzyknał :
- Stary znalazłem ją ! Jest w Almerii !
- Jaja sobie teraz ze mnie robisz.
- Nie, dyrektorka tamtejszego domu dziecka powiedziała, że mieszka z nimi córka Olayi Velazquez. Spotka się z nami jutro o 15.
- O tej godzinie to my trening kończymy.
- To jeden dzień nas nie będzie. Zarezerwuję nam bilety. Nuria też jedzie ?
- Nie, musi być w pracy.
- Okej, w takim razie dwa bilety. Samolot mamy o 12.
- Okej, powiedz mi jeszcze jak ona ma na imię ?
- O boże, zapomniałem się zapytać.
- To co z ciebie za detektyw.
- Najlepszy jakiego masz - pokazał mi język.
Podziękowałem mu za pomoc i wróciłem do domu. W drodze zadzwoniłem do trenera, by powiedzieć mu o naszej nieobecności. Był zły, ale zrozumiał, kiedy usłyszał, że to sprawa rodzinna. W domu Nuria ucieszyła się na wieść, że znaleźliśmy moją siostrę. Próbowała dodać mi odwagi, bo w głębi duszy bałem się spotkania z nią.
***
- Gotowy ? - zapytał Carles, kiedy wysiedliśmy z taksówki przed domem dziecka w Almerii.
- Nie - stanąłem w miejscu.
- Trudno, teraz nie ma już odwrotu - pociągnął mnie w stronę budynku - Boże, on jest okropny.
Miał rację. Budynek domu dziecka przypominał więzienie. Szary, ogromny prostokąt niczym niezachęcający do wejścia. Mimowolnie poczułem ukłucie w sercu na myśl, że moja siostra musiała się tu wychowywać. W środku było jeszcze gorzej. Nagie ściany, biedne umeblowanie, brzydki zapach. W holu przywitała nas surowo wyglądająca kobieta.
- Dzień dobry, Xavier Hernandez i Carles Puyol - przedstawiłem nas.
Czułem, że powinienem przejąć dowodzenie nad naszą małą wycieczką.
- Dzień dobry. Anna Suarez, dyrektor tej placówki, Zapraszam panów do gabinetu.
- Ja tutaj poczekam, to Xavier chciał z panią porozmawiać.
- Dobrze, proszę za mną.
Puyol posłał mi pokrzepiający uśmiech, a ja ruszyłem za panią dyrektor. Im bardziej zagłębiałem się w ten budynek, tym gorszy mi się wydawał. Jaki przeżyłem szok, kiedy po wejściu do gabinetu pani Suarez ujrzałem jasno pomalowane ściany i gustowne meble. Jakiż kontrast w porównaniu z resztą. Poczułem wściekłość.
- Proszę usiąść - kobieta wskazała mi ręką twarde krzesło - Napije się pan czegoś ?
- Nie, dziękuję.
- Podczas wczorajszej rozmowy pański przyjaciel zainteresował się jedną z naszych mieszkanek. Mogę wiedzieć dlaczego ?
- Córka Olayi Velazquez jest moją siostrą.
- Ma pan na to jakieś dowody ?
- Jedynie dokument mojego ojca, który potwierdza, że jest on ojcem dziecka tej kobiety. Nie ma na nim nic więcej. Bardzo długo szukaliśmy tej dziewczyny, gdyż jej matka nie żyje i nie mieliśmy kogo zapytać. To musiał być szok dla tej dziewczyny, kiedy musiała tu trafić po jej śmierci.
- Mogę zobaczyć ten dokument ?
Podałem go jej. Kobieta obejrzała go z dwóch stron bardzo dokładnie, następnie wstała i zdjęła z półki grubą teczkę. Wyjęła z niej zdjęcie i położyła je przede mną.
- To jest Lena Hernandez. Urodzona 15 czerwca 1995 roku, tu w Almerii. Trafiła do nas 22 czerwca tego samego roku i jest tutaj do dziś. Z małymi przerwami.
Wziąłem do ręki zdjęcie. Dziewczyna była śliczna. Widziałem wyraźne podobieństwo do mojego ojca. Tak, odnalazłem siostrę.
- Jak to trafiła tutaj tydzień po narodzinach ?
- Jej matka oddała ją tutaj. Powiedziała tylko jedno, że dziewczynka ma na imię Lena Hernandez.
- Czyli moja siostra nigdy nie poznała swojej matki ?
- Niestety nie.
Boże, to było straszne. Tak bardzo było mi jej żal.
- Dlaczego powiedziała pani, że Lena przebywa tutaj z małymi przerwami ? I dlaczego przebywa tu jeszcze, skoro jest pełnoletnia ?
- Obie sprawy są ze sobą powiązane. Musi pan zrozumieć jedno : Lena to trudno dziecko, od zawsze sprawiała kłopoty. Kiedyś kilka razy ktoś próbował ją adoptować, ale ona nie pozwalała. Miała tak wielkie napady szału, że rodziny rezygnowały.
- Dlaczego tak robiła ?
- Psycholog stwierdził u niej niechęć do zmiany otoczenia. Liczyła, że jeśli pozostanie w Almerii, to jej biologiczni rodzice ją odnajdą.
- To straszne.
- Tak, to prawda. Niestety wiele jest takich dzieci. Ale wracając do Leny. Potem urosła i była już za stara, by ktoś chciał ją zaadoptować. I to wtedy zaczęły się prawdziwe kłopoty - westchnęła.
- Co pani ma na myśli ?
- Obie sprawy są ze sobą powiązane. Musi pan zrozumieć jedno : Lena to trudno dziecko, od zawsze sprawiała kłopoty. Kiedyś kilka razy ktoś próbował ją adoptować, ale ona nie pozwalała. Miała tak wielkie napady szału, że rodziny rezygnowały.
- Dlaczego tak robiła ?
- Psycholog stwierdził u niej niechęć do zmiany otoczenia. Liczyła, że jeśli pozostanie w Almerii, to jej biologiczni rodzice ją odnajdą.
- To straszne.
- Tak, to prawda. Niestety wiele jest takich dzieci. Ale wracając do Leny. Potem urosła i była już za stara, by ktoś chciał ją zaadoptować. I to wtedy zaczęły się prawdziwe kłopoty - westchnęła.
- Co pani ma na myśli ?
- Lena w końcu zrozumiała, że jej biologiczni rodzice się nie pojawią. Stało się to na nasze nieszczęście w okresie dojrzewania. Zaczęły się ciągłe kradzieże, ucieczki, bójki, alkohol, papierosy. Nie tykała tylko narkotyków, bo uważała, że tak zginęła jej matka., a ona nie chciała skończyć tak samo. Dowiedziała się o śmierci matki. kiedy włamała się do mojego gabinetu. Nigdy nie poznała prawdziwej przyczyny jej śmierci, którą był...
- Wypadek samochodowy - przerwałem jej.
- Dokładnie. Tamtymi czasy policja odwiedzała nas prawie codziennie z jej powodu. W końcu sąd nie wytrzymał. Jako karę przedłużył jej pobyt tutaj do 21 roku życia i zesłał na dwa lata do poprawczaka. Wróciła pół roku temu. Jest inna, w końcu grzeczna, ale w jej oczach nadal tli się diabeł z tamtych czasów. A z papierosów nie zrezygnowała do dzisiaj.
- Miała bardzo ciężkie życie.
- Ale to nie tłumaczy jej zachowania.
- Wiem, po prostu próbuję ją zrozumieć.Czy mógłbym się z nią spotkać ?
- Oczywiście. Lena skończyła lekcje półgodziny temu, więc lada chwila powinna tu wrócić. Zaprowadzę pana do jej pokoju.
Idąc do pokoju Leny w holu minęliśmy Carlesa otoczonego tłumkiem młodych fanów. Uniósł w górę wyciągnięty kciuk i uśmiechnął się pokrzepiająco na mój widok. Dyrektorka otworzyła drzwi do jednego z pokoi i zostawiła mnie samego. Zaskoczony rozejrzałem się w koło. Nie wiem, czego się spodziewałem, ale na pewno nie białych ścian, bladoróżowych mebli i wielkiego porządku. Chyba wyobrażałem sobie, że skoro była taka, jaka była, to pokój będzie czarny, ciemny i zagracony. Moja siostra potrafi zaskakiwać. Usiadłem na brzegu łóżka i czekałem. Po chwili drzwi się uchyliły i pojawiła się w nich drobna postać...
~~~~
- Wypadek samochodowy - przerwałem jej.
- Dokładnie. Tamtymi czasy policja odwiedzała nas prawie codziennie z jej powodu. W końcu sąd nie wytrzymał. Jako karę przedłużył jej pobyt tutaj do 21 roku życia i zesłał na dwa lata do poprawczaka. Wróciła pół roku temu. Jest inna, w końcu grzeczna, ale w jej oczach nadal tli się diabeł z tamtych czasów. A z papierosów nie zrezygnowała do dzisiaj.
- Miała bardzo ciężkie życie.
- Ale to nie tłumaczy jej zachowania.
- Wiem, po prostu próbuję ją zrozumieć.Czy mógłbym się z nią spotkać ?
- Oczywiście. Lena skończyła lekcje półgodziny temu, więc lada chwila powinna tu wrócić. Zaprowadzę pana do jej pokoju.
Idąc do pokoju Leny w holu minęliśmy Carlesa otoczonego tłumkiem młodych fanów. Uniósł w górę wyciągnięty kciuk i uśmiechnął się pokrzepiająco na mój widok. Dyrektorka otworzyła drzwi do jednego z pokoi i zostawiła mnie samego. Zaskoczony rozejrzałem się w koło. Nie wiem, czego się spodziewałem, ale na pewno nie białych ścian, bladoróżowych mebli i wielkiego porządku. Chyba wyobrażałem sobie, że skoro była taka, jaka była, to pokój będzie czarny, ciemny i zagracony. Moja siostra potrafi zaskakiwać. Usiadłem na brzegu łóżka i czekałem. Po chwili drzwi się uchyliły i pojawiła się w nich drobna postać...
~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
No, to pierwszy rozdział mam za sobą. Efekt weny poniedziałkowej na wosie i potem podczas nauki ody.
Mam nadzieję, że się podobało :)
Boże, piękny. Puyol detektyw-zawsze spoko XDD
OdpowiedzUsuńPodobało i to jak <3 /Alvesowa :D
OdpowiedzUsuńawwwww *_* Długi , to dobrze ♥
OdpowiedzUsuńCzy Ty zawsze musisz kończyć w takich chwilach ?! :D
OdpowiedzUsuńPuyol przez cały blog będzie taki upierdliwy? :D
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ;) Już nie mogę się doczekać, kiedy przedstawisz nam Lenę <3
OdpowiedzUsuń#Werandaa ;)
Ojej *o* Carles potrafi wszystko, znajdzie nawet jedną dziewczynę nie wiedząc prawie niczego ^^
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny, inny, to opowiadanie wyróżnia się pod względem pomysłu i kreatywności, cud miód <3 Czekam na następny ^^
Cudooo ♥ Jak Ty to robisz dziewczyno? :o Czekam na następny ♥ :*
OdpowiedzUsuńAAA, DAWAJ NASTĘPNY! Chcę już wiedzieć co dalej! <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz. :)
Super ! :)) Pisz następny szybko :33
OdpowiedzUsuńPodobało i to bardzo. Czekam na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńświetny blog strasznie ciekawy ;] czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)) / Ola R.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że się nie zawiodę, wiedziałam, że to będzie wspaniałe. Puyol jaki słodziak. Zaczyna się ciekawie ;) / Paulina
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, jestem ciekawa tej dziewczyny i dalszych wydarzeń kochana :**/Pati
OdpowiedzUsuńJestem wręcz zachwycona. Po dość smutnym zakończeniu historii Jordiego i Magdy postanowiłam wziąć się za to opowiadanie. Jest genialne! :D :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńInformuj mnie proszę o wszystkich nowościach na Twoich blogach :)
Ojeeeej <3
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział.Ciekawi mnie bardzo jaka będzie siostra Xavi'ego i jak sie potoczą ich dalsze losy. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Puyol jest swietny :) pisz pisz dalej :3/ Doma Alcantara
OdpowiedzUsuńŚwietny....
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego rozdziału i takich wydarzeń ale jestem mile zaskoczona. :)
Pozdrawiam. :*
Genialne opowiadanie :D Puyol detektyw :) Czekam na dalszy ciąg wydarzeń :)
OdpowiedzUsuń