piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 9 - Daj mi drugą szansę

*LENA*
~ 2 miesiące później ~


Leżałam w łóżku i przeglądałam zdjęcia dodane przez noc na instagrama. Cristian jak zwykle musiał nakarmić fanów i wstawił jedno z naszego pobytu na plaży. Zjechałam niżej - zdjęcie Neymara i jego synka. Delikatnie zakuło mnie w sercu. Nadal tak się działo, mimo że byłam z Cristianem już prawie cztery miesiące. Niestety nie jest tak łatwo zapomnieć o pierwszej miłości. To jest coś, czego nie wyrzuci z pamięci nawet druga miłość.
Tak, miłość. Zaczynając się spotykać z Tello chciałam, by to nie było poważne. Bałam się coś poczuć, by znowu nie zostać zranioną. Jednak z czasem to się zmieniło. Nie myślałam już o Cristianie jak o odskoczni, ale jak o kimś ważnym. To, co między nami było, przerodziło się w związek. Prawdziwy związek dwojga ludzi, którzy się kochali. Bo kochałam Cristiana, z czasem to zrozumiałam. Na swój sposób, ale kochałam. Dawał mi szczęście i poczucie bezpieczeństwa, czyli coś, czego zawsze mi brakowało w kontaktach z facetami. Był mi potrzebny, nie jako zabawka, ale jako osoba, na której mi zależało. Chciałam, by był przy mnie szczęśliwy tak bardzo, jak ja byłam przy nim. Po raz pierwszy w życiu nie bałam się okazywać uczuć. Cristian ostatecznie wypuścił mnie na świat z mojej skorupy i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Dzięki niemu stałam się taką Leną, jaką zawsze byłam w marzeniach. To Cristian nauczył mnie cieszyć się chwilą. Dzięki niemu odnajdywałam radość nawet w najdrobniejszych rzeczach. Czułam, że będę dobrą ciocią.
Za siedem miesięcy na świecie miał pojawić się mały Xavi albo mała Nuria, a może nawet oboje. Bardzo cieszyłam się szczęściem mojego brata i jego żony. Byli przy mnie i zawsze wspierali, dlatego ja miałam zamiar zrobić to samo. Xavi był bardzo zadowolony z mojego związku. Lubił Cristiana i uważał, że to dobry chłopak dla mnie. Nuria też się cieszyła, jednak nie mogła uwierzyć, że tak szybko zapomniałam o Neymarze.
I miała rację, nie zapomniałam, mimo że bardzo chciałam. To nie było takie łatwe. Ponownie spojrzałam na jego zdjęcie na instagramie. Mimo tego, że kochałam Cristiana, nadal bolało mnie w sercu, gdy patrzyłam na Brazylijczyka. Był moją pierwszą miłością, ale też osobą, która po raz pierwszy tak mocno mnie zraniła. To dla niego chciałam być lepsza i to przez niego powróciłam do starych zwyczajów i gdyby nie Cristian, stoczyłabym się znowu w dół. Nie dało się o tym wszystkim zapomnieć ot tak i wyrzucić go z pamięci. Starałam się unikać Neymara i całkiem dobrze mi to wychodziło. Widywałam go tylko podczas meczy i treningów, a wtedy zawsze towarzyszyła mu ta sama brunetka, która całkowicie zajmowała jego uwagę. Czasem tylko przyłapywałam go, jak patrzył na mnie zbolałym wzrokiem. Czyżby aż tak bardzo bolał go fakt, że byłam z Cristianem ? Nie powinien, przecież miał swoją brunetkę, matkę Daviego, do której wrócił. A może z którą w ogóle nigdy się nie rozstał ?

***

Piłkarze skończyli trening i powoli zbierali się do szatni. Zeszłam z trybun na murawę i skierowałam się w stronę Cristiana i Jonathana. Uśmiechnęłam się po drodze do mojego brata i Carlesa.
- Zmęczeni ? - usiadłam obok nich.
- No co ty ! - uśmiechnął się Jonathan - Co wy na to, żeby pójść na plażę ?
Nie czułam się za dobrze, lekko bolała mnie głowa, ale zgodziłam się.
- Dobrze, ale najpierw przyjdź do szatni za piętnaście minut - Cristian zerwał się i poszedł się przebierać.
Spojrzałam pytająco na dos Santosa.
- Ja nic nie wiem.
- Nie żartuj sobie i mi powiedz.
- Ale serio Lena, nie wiem, co planuje twój chłopak - podniósł się i ruszył do szatni.

Po piętnastu minutach zapukałam do drzwi i otworzyłam je.
- Wchodzę ! - krzyknęłam i zasłoniłam oczy ręką.
- Spokojnie, wszyscy ubrani - usłyszałam Fabregasa.
Odsłoniłam oczy i uśmiechnęłam się do wszystkich. I właśnie w tym momencie z łazienki wyszedł nagusieńki Sanchez. Jęknęłam i obróciłam się w stronę ściany. Piłkarze wybuchnęli śmiechem.
- Lena, tak bardzo cię przepraszam - krzyknął Cesc - Całkiem zapomniałem, że Sanchez był jeszcze pod prysznicem.
- Ej, jak mogłeś o mnie zapomnieć ? - oburzył się.
Poczułam, jak ktoś klepie mnie po plecach.
- Spokojnie Lena - usłyszałam Alexisa - To nie jest coś, czego byś już nie widziała - wręcz czułam, jak porusza brwiami - No chyba, że wiesz, Tello nie może się poszczycić aż tak ...
- Och no ubierz się w końcu ! - westchnęłam.
- Nawet nie wiesz, co tracisz.
- Bardzo dobrze widziałam - zaczerwieniłam się, co wywołało głupie gwizdy w szatni.
- I tak po prostu się tego wyrzekasz ? - dobiegł mnie przytłumiony głos Sancheza.
- Tak, Chile, tak - wymamrotałam i odważyłam sie spojrzeć na szatnię.
Wszyscy, łącznie z Alexisem, byli już ubrani. Usiadłam na miejscu Cristiana i spojrzałam na niego wyczekująco. Byłam ciekawa, dlaczego chciał, bym tu przyszła. Cristian odchrząknął i wyjął z torby koszulkę.
- Chciałem tak przy wszystkich - zaczerwienił się i rozejrzał wokół - By wszyscy wiedzieli, że to na poważnie. Leno, chciałbym ci podarować moją koszulkę. O niczym innym nie marzę, jak by zobaczyć cię w niej za trzy dni na meczu. Chciałbym, by wszyscy wiedzieli, że jesteś ze mną i cię kocham. 
Uśmiechnęłam się do niego i wzięłam koszulkę. Nagle dwie rzeczy wydarzyły się w jednej chwili. Neymar zerwał się i wybiegł z szatni, a Jonathan rzucił się z pięściami na Cristiana. Tello przyjął pierwszy cios zaskoczony, lecz później się otrząsnął. Uderzył Jonę raz, drugi, trzeci, okładał go bez opamiętania. Widziałam w jego oczach furie i coś, czego nie potrafiłam opisać, jakąś pierwotną dzikość. Próbowałam ich rozdzielić, ale odepchnęli mnie i upadłam uderzając o ławkę. Xavi podniósł mnie na nogi i sprawdzał, czy nic mi nie jest, a Carles i Pique próbowali rozdzielić walczących, ale bez skutku. Nie mogłam na to patrzeć. Wybiegłam z szatni.

***

Nie mam pojęcia jak, ale znalazłam się na plaży. Siedziałam w moim ulubionym miejscu, fale obmywały mi stopy, a łzy policzki. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Cały czas miałam przed oczami tę agresję Cristiana. Kompletnie nie poznawałam mojego chłopaka. Nigdy nie przypuszczałam, że ma w sobie takie pokłady furii. Jego zachowanie przypomniało mi to, o czym chciałam zapomnieć  i czego świadkiem byłam wiele razy - bójki w Almerii. Ta sama nienawiść, agresja, furia, okładanie pięściami nie po to, by zranić,a le by zabić. Myślałam, że udało mi się uciec od przeszłości, ale ona odnalazła sposób, by do mnie powrócić - w kimś, kogo kochałam i kogo nigdy bym o coś takiego nie podejrzewała. Choć nie chciałam się do tego przyznać, najnormalniej w świecie bałam się Cristiana. Wiedziałam, jak kończy się związek z kimś takim, a ja nie mogłam sobie pozwolić na coś takiego, nie w moim nowym życiu.
- Zapomniałaś o koszulce - usłyszałam i poczułam, jak ktoś siada obok mnie.
Spojrzałam na Cristiana. Miał podbite oko i spuchniętą wargę. Zrobiło mi się go żal, mimo tego strachu, coś do niego czułam.. Wyciągnęłam rękę i pogłaskałam go po policzku. Cristian syknął z bólu. Musiałam się opamiętać.
- Leno, ja ... ja ... ja nie wiem, co we mnie wstąpiło - wyjąkał, a ja odsunęłam się od niego - Proszę cię, spójrz na mnie.
- Mam nadzieję, że boli - warknęłam.
- Boli, ale bardziej moje serce - próbował chwycić mnie za rękę, ale ją wyrwałam - Nie bój się mnie, błagam.
- Jak mam się ciebie nie bać  ?! -  wykrzyknęłam -  Powiedz mi jak ? Wiem, co widziałam. Tego się nie da zapomnieć !
- To nie byłem ja ! - też zaczął krzyczeć - Nie wiem, co we mnie wstąpiło ! Musisz mi uwierzyć !
Spojrzałam na niego. W oczach Cristiana znowu dostrzegałam tę furię.
- Cristian, uspokój się. Znowu to robisz.
- Przepraszam - wyszeptał - Ale ja cię tak bardzo kocham i nie mogę znieść myśli, że ktoś inny też mógłby.
- Jesteś śmieszny. Jonathan ? W życiu.
- A jednak. Leno, ja cię kocham i nic nie poradzę na to, że jestem zazdrosny. Przepraszam, naprawdę.
Podszedł do mnie i wziął w ramiona. Nie opierałam się i wtuliłam w niego. Bałam się, ale teraz już mniej. Cristian nie był taki, nie skrzywdziłby mnie.
- Daj mi drugą szansę - wyszeptał mi do ucha - Nie zawiodę cię. Obiecuję, że już nigdy nie sprawię, że będziesz się mnie bała. Kocham cię, tylko błagam, daj mi drugą szansę.
Nie mogłam go teraz odrzucić, nie zasługiwał na to. Wspięłam się na palce i pocałowałam go delikatnie.
- Kolejnej szansy nie będzie - rozpromienił się - I przeprosisz Jonathana.
- Ale ...
- Cristian, nie dyskutuj.
- Dobrze, przeproszę Jonę - przytulił mnie - Może pójdziemy gdzieś wieczorem ?
Nadal nie czułam się za dobrze, głowa bolała mnie coraz bardziej, ale stwierdziłam, że to z powodu emocji i zignorowałam to. Musiałam sie zgodzić, żeby naprawić to napięcie między nami. Kiwnęłam głową. 
- Przyjadę po ciebie o 19.

***

Cristian odwiózł mnie do domu. Po wejściu od razu wpadłam w ramiona Xaviego.
- Całe szczęście !
- O co ci chodzi ? - spojrzałam na niego zaskoczona.
- Jesteś cała.
- No tak. Czemu miałabym nie być ?
Xavi posadził mnie przy stole w kuchni.
- Bo byłaś z Tello.
- Tak, bo to mój chłopak. I od kiedy to Tello, a nie Cristian ? - spojrzałam na niego wściekła.
Musiałam bronić swojego chłopaka, nawet po tym, co się dzisiaj wydarzyło.
- Lena, myślę, że on nie jest odpowiednią osobą dla ciebie - powiedział poważnie Xavi.
- Bo co ? Bo raz zrobił coś głupiego ? - wykrzyknęłam - To nie był on.
- Leno, proszę cię.
- Nie mów mi, co mam robić !
- Nie mam takiego zamiaru.
- To świetnie, bo ja nie mam zamiaru go zostawiać - stanęłam w drzwiach kuchni - Każdy zasługuje na drugą szansę. Kto jak kto, ale ty i ja powinniśmy coś o tym wiedzieć.
Pobiegłam po schodach na górę i rzuciłam się na łóżko. Czułam się coraz gorzej, ale liczyłam, że godzina snu jakoś mi pomoże.

***

Już od godziny siedziałam w klubie, do którego zabrał mnie Cristian. Nie tak sobie wyobrażałam wspólne wyjście "na zgodę", ale trudno, nie chciałam już się dzisiaj kłócić. Łupało mi w głowie i na przemian było mi ciepło i zimno. Zwaliłam to na dudniącą w klubie muzykę , nie chciałam myśleć, że coś ze mną nie tak.
Siedziałam sama przy barze i powoli zaczynałam się nudzić. Cristian gdzieś zniknął, chyba poszedł do toalety. Podniosłam głowę i zobaczyłam, jak siedzący niedaleko mnie mężczyzna się do mnie uśmiecha. Odpowiedziałam mu tym samym, a on wstał i usiadł koło mnie.
- Jordi - błysnął białymi zębami.
- Lena.
- Mogę postawić ci drinka ?
Niby byłam tu z Cristianem, ale on mnie zostawił i naprawdę się nudziłam.
- Jasne, czemu nie.
- Co taka piękna dziewczyna jak ty - nachylił się w moją stronę - robi tutaj sama ?
Już miałam odpowiedzieć, kiedy Jordiego ktoś podniósł ze stołka, rzucił na podłogę i zaczął okładać pięściami.
- Ta pani jest ze mną - wydyszał Cristian.
Próbowałam go jakoś odciągnąć od tego mężczyzny, bo znowu widziałam w oczach mojego chłopaka tę furię i bałam się, że może mu zrobić coś złego. Nagle poczułam, jak uderza mnie w twarz. Chwyciłam się za policzek i zatoczyłam do tyłu. Byłabym się przewróciła, gdyby ktoś mnie nie przytrzymał.
Oparłam się o bar i próbowałam złapać oddech. Czułam, jak puchnie mi policzek, w który uderzył Cristian. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. "Cristian mnie uderzył" - powtarzałam to jak mantrę. To był dla nas koniec, zmarnował swoją szansę. Nie mogłam być z kimś, kto mnie uderzył, nawet jeśli wydarzyło się to w szale walki.
Zaczęło kręcić mi się w głowie. Przysiadłam na stołku i wzięłam głowę między nogi. Liczyłam, że trochę mi się przejaśni.
- Przepraszam, wszystko w porządku ? - usłyszałam jakiś głos.
- Tak - wymamrotałam.
Kiedy w końcu w miarę doszłam do siebie i uniosłam głowę do góry, Cristian poklepywał się po plecach z ochroniarzami, a mężczyzny, który mnie zaczepił, nigdzie nie było.
- No, już ci nie będzie przeszkadzał - odsunęłam się od niego - Lena co się dzieje ?
Patrzyłam tępym wzrokiem. Kręciło mi się w głowie, policzek mi pulsował, ale jednego byłam pewna - to był koniec.
- To przez tę bójkę ? Kochanie, ten facet cię zaczepiał. Musiałem jakoś zareagować. Nie bądź zła - próbował chwycić mnie za rękę, ale odsunęłam się jeszcze dalej - Lena, o co chodzi ?
- Uderzyłeś mnie - wyszeptałam.
- Słucham ? Nie dosłyszałem.
- Uderzyłeś mnie ! - krzyknęłam i chwyciłam się za policzek.
Wszyscy w klubie znowu całą swoją uwagę skupili na nas. Nie obchodziło mnie to. Chciałam tylko jak najszybciej zakończyć sprawę z Cristianem i wrócić do domu.
- Co ? Ale jak ? - patrzył na mnie przerażony - Lena skarbie, przepraszam !
- Nie pytaj się mnie jak. To koniec Cristian - obróciłam się i chciałam odejść, ale złapał mnie za rękę - Nie dotykaj mnie !
- Ale ja cię kocham ! Nie możesz mnie zostawić.
- Mogę i to zrobię. Nie będę z kimś, kto mnie uderzył - bolało mnie to, co powiedziałam, ale to była dobra decyzja.
- Ale miałaś dać mi szansę - jęknął.
- I dałam, a ty ją zmarnowałeś - wyszarpnęłam swoją rękę i ruszyłam do wyjścia.
- Ale Leno !
- To koniec Cristian.
Złapałam taksówkę i pojechałam do domu. Coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Oparłam ją o szybę i pozwoliłam łzom lecieć. Płakałam z bólu i nad sobą. Po raz drugi ulokowałam swoje uczucia w kimś, kto nie był tego wart. Chyba nigdy nie znajdę szczęścia. Moja przeszłość nigdy nie da o sobie zapomnieć. Byłam dzieckiem z poprawczaka i domu dziecka - nie zasługiwałam na nic dobrego w życiu.

*XAVI*


Oglądaliśmy z Nurią film w salonie, kiedy wróciła Lena. Trzasnęła drzwiami i pobiegła na górę. Nawet się nie przywitała. Coś w jej zachowaniu zaniepokoiło mnie. Poszedłem do jej pokoju i otworzyłem drzwi.
- Wszystko w porząd ... - głos uwiązł mi w gardle, kiedy obróciła się, a ja ujrzałem ogromnego siniaka na jej policzku.
Przypadłem do niej i przytuliłem mocno. Była cała rozpalona. Dotknąłem jej czoła, zdecydowanie miała temperaturę. Szlochała w moich ramionach.
- Boże Lena, kto ci to zrobił ?
- Cristian - wyszeptała.
Zerwałem się na nogi i chciałem ... W sumie to sam nie wiem, co chciałem zrobić. Chyba pojechać do niego i zranić go tak, jak on zranił moją malutką siostrzyczkę.
- Nie Xavi - podniosła się na nogi i zachwiała - Już wszystko dobrze. Ja ... ja z nim zerwałam.
Po tych słowach zemdlała. Ledwie udało mi się ją złapać. Wyjąłem telefon z kieszeni i wezwałem karetkę.


~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Przepraszam, jeśli ten rozdział nie jest cudowny, ale pisałam go na przemian z czytaniem Pana Tadeusza.
Szczerze powiedziawszy ten rozdział jest takim punktem kulminacyjnym tego bloga.
Mam nadzieję, że wam się podobało :)
Coraz bliżej koniec, co raz bliżej koniec ...  XDD
Kolejny mylący tytuł specjalnie dla  Weroniki <3

środa, 27 listopada 2013

Rozdział 8 - Dzień dobry kochanie

*LENA*


Nie mogłam się doczekać dzisiejszego treningu. Obudziłam się już o 7 rano, taka byłam podekscytowana. Chciałam już zobaczyć się z Neymarem. Czułam, że nasze wczorajsze spotkanie w parku było punktem przełomowym w naszej znajomości. Teraz miało być  już tylko lepiej. Byłam szczęśliwa i nie miałam zamiaru tego ukrywać. Tata byłby dumny, że odnalazłam miłość. Byłam zakochana i to z wzajemnością, nie miałam co do tego żadnych złudzeń. Widziałam wczoraj to uczucie w jego oczach. Co z tego, że Davi przeszkodził nam w pocałunku. Ważniejszy był fakt, że nie byłam Neymarowi obojętna. Byłam gotowa wziąć go takiego, jaki był - z całym jego bagażem z przeszłości. Polubiłam jego syna, mimo iż myślałam, że po domu dziecka nie zniosę już towarzystwa żadnego z nich. Nie wiedziałam, skąd we mnie ta siła i zdecydowanie. Po prostu czułam, że tak ma być i tyle. Ja i Neymar mieliśmy być razem.
W tej chwili w ogóle nie myślałam o Cristianie. Traktowałam randkę z nim jako nic nie znaczący epizod. Podobał mi się i dobrze się z nim bawiłam, ale to nie było to samo uczucie, jakie było między mną i Brazylijczykiem. Może gdyby nie było Neya, to by nam się udało ? Nie wiem, ale zgaduję, że tak. Miałam lekkie wyrzuty sumienia, że tak potraktowałam Tello, ale przecież życie nie zawsze jest sprawiedliwe. Co jak co, ale o tym wiedziałam najlepiej.
To, co tak bardzo podobało mi się w Barcelonie, to fakt, że nikt mnie nie oceniał i nie patrzył na mnie przez pryzmat domu dziecka.Wszyscy wiedzieli, skąd pochodzę i jaka była, ale nie obchodziło ich to. Liczyło się tylko, że jestem siostrą Xaviego i jaka jestem teraz. A ja, chcąc podziękować im za tę szansę, jaką mi dali, starałam się być jak najlepsza. Zapomniałam, jak to jest być tą złą Leną, która pali, pije i ląduje w łóżku z byle kim. Teraz chciałam być tą dobrą, z którą każdy chce przebywać, która się śmieje i ma przyjaciół. Odstawiłam nawet fajki, ale to akurat zrobiłam dla brata, bo wiedziałam, jak bardzo tego nienawidzi. W Barcelonie narodziła się nowa Lena i naprawdę ją polubiłam.

Przed szafą spędziłam chyba czterdzieści minut. Chciałam dzisiaj wyglądać idealnie. Dla siebie, ale też  by sprawić Neymarowi przyjemność. Kiedy byłam już gotowa, zbiegłam po schodach do kuchni.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do żony mojego brata.
- A ty co w takim dobrym humorze ?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do kuchni wszedł Xavi i pocałował ją w policzek.
- Dzień dobry kochanie.
Nuria popatrzyła  na nas zaskoczona.
- Co się dzieje ? Siadajcie - postawiła przed nami talerze z jajecznicą - Jestem w jakiejś ukrytej kamerze czy co ?
- Nie, mi po prostu wrócił dobry humor - uśmiechnęłam się.
- W parku go znalazłaś ? Ot tak pod drzewem ?
- No można tak powiedzieć.
- Pewnie Jonathan jej pomógł - Xavi puścił mi oczko.
- A właśnie, że nie.
- Nie ? - zdziwił się - No to pewnie Cristian.
- Również nie.
- Powiedziałbym, że może Carles...
- Co ?! Nie ! - przerwałam mu.
- Ale Carles był z nami. Poddaję się - podniósł ręce w geście rezygnacji.
- Byłam z Neymarem - wyszeptałam.
- Z Neyem ? Przecież on cię nie lubi.
- Xavi ! - Nuria spojrzała na niego z dezaprobatą.
- No co ?
- Też tak myślałam na początku, ale okazało się, że jest inaczej - uśmiechnęłam się.
- No dobrze, ale Neymar ? - Xavi spojrzał na mnie - Pogodziłem się, że to dos Santos. Albo Tello. Ale dlaczego Neymar ? - jęknął. 
- To od początku był on - zarumieniłam sie.
- Awww - rozczuliła się Nuria - Xavi, koniec przesłuchiwania Leny i zamknij już buzię. Ty mi lepiej powiedz, co się z tobą stało.
- Carles z Andresem uświadomili mi, że mam dla kogo żyć - popatrzył na nas z uśmiechem.
- No tak - westchnęła - Gdzie Nuria nie da rady, tam Carles pomoże ...
- No ale przecież wiesz, że to ciebie kocham najbardziej - pocałował ją.
- Ej, ej ja tutaj jem ! - krzyknęłam zasłaniając oczy.
- Nie udawaj takiej wrażliwej - Xavi pokazał mi język.
- Mogę jechać z tobą na trening ?
- Już myślałem, że nigdy nie zapytasz - uśmiechnął się - Bądź gotowa o 12.30.

***

Przyjechaliśmy na trening punktualnie. Piłkarze aż otworzyli buzie ze zdziwienia, jak zobaczyli, że weszłam do ich szatni. Zaczęli krzyczeć i ściskać mnie tak mocno, że bałam się, że nie wyjdę z tego cała. Nie zwracałam zbytnio na nich uwagi, bo szukałam pomiędzy nimi jego - Neymara. Tak bardzo chciałam po prostu ujrzeć jego uśmiech. Przyszedł ostatni razem z Fabregasem.
- Możesz odebrać Daviego wieczorem - usłyszałam Cesca.
- Nie, nie będę wam się tyle narzucał. Wpadniemy po niego o 16.30 - Neymar uśmiechnął się do mnie i zaczął przebierać.

Zajęłam swoje stałe miejsce na trybunach. Byłam cała w skowronkach. Wczorajszy dzień nie był snem, Neymar naprawdę coś do mnie czuł. Cały trening uśmiechałam sie do niego, ale mój dobry nastrój ulatniał się z każdą mijającą minutą. Brazylijczyk w ogóle mnie nie zauważał, nie patrzył w moją stronę. Zachowywał się jakbym nie istniała. Żartował ze wszystkimi, a mnie traktował jak powietrze. Nie rozumiałam, co się dzieje. Czyżbym zrobiła coś nie tak ? Analizowałam całe swoje zachowanie i nie dostrzegałam w nim niczego, co mogłoby go ode mnie odrzucić. Postanowiłam porozmawiać z nim i wyjaśnić wszystko po treningu.
Poszłam na parking i usiadłam na krawężniku, to taka już moja tradycja. Czekałam jak piłkarze sie ubiorą i wyjdą z szatni. Wyjęłam telefon i napisałam do Xaviego, że wrócę dzisiaj później. Liczyłam, że pójdę gdzieś z Neymarem. Kątem oka zauważyłam, że nie byłam jedyną osobą na parkingu. O jeden z samochodów stała oparta wysoka, piękna brunetka ubrana w markowe ciuchy. Chciałabym mieć takie nogi jak ona. Ze znudzoną miną przyglądała się chodnikowi prowadzącemu na parking. Zaczęłam się zastanawiać, którego piłkarza dziewczyną może być. Bo to, że była WAG widać było od razu. Nie umiem powiedzieć dlaczego, ale to się po prostu wie.
Po chwili zaczęli pojawiać się piłkarze. Neymar szedł zajęty rozmową z Danim Alvesem. Nagle podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.  Odpowiedziałam mu tym samym, kiedy zrozumiałam, że to nie było do mnie. Przeszedł szybkim krokiem obok miejsca, gdzie siedziałam, w ogóle mnie nie zauważając i rzucił się w ramiona tej brunetce, która przywitała się z nim czule.
Nie mogłam na to patrzeć. Poderwałam się i wybiegłam z parkingu. Nogi same poniosły mnie do parku, w którym jeszcze wczoraj spędziłam z nim tak miłe chwile. Chwile, które okazały się kłamstwem. Opadłam na tę samą ławkę, na której czytałam wczoraj i wybuchnęłam płaczem. Nie mogłam dłużej powstrzymywać łez. Nie rozumiałam, jak on mógł mnie tak okłamać. Myślałam, że coś do mnie czuł, przecież chciał mnie pocałować. Jaka ja byłam głupia. Potraktował mnie po prostu jak odskocznię od swojej dziewczyny. Jak ja mogłam mu uwierzyć ? Bardzo dobrze znałam odpowiedź na to pytanie.
Po raz pierwszy w życiu się zakochałam. Byłam gotowa na wszystko, więc po prostu nie zauważyłam sygnałów, które mówiły mi, że jest zajęty. Neymar zachował się jak skończony dupek. W rozmowie ani słowem nie wspomniał o tej dziewczynie, no bo po co ? Jest sławny i cudowny, przecież może się zabawić i ujdzie mu to na sucho. Czułam wściekłość, ale też smutek. Ogromny smutek, że zakochałam się po raz pierwszy i spotkało mnie coś takiego. O wiele lepiej było, gdy jedyne, co odczuwałam przy chłopaku, to przyjemność i pożądanie. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie wrócić do tego, co było w Almerii.

Wróciłam do domu, kiedy zrobiło się ciemno. Xavi siedział w salonie, więc ukradkiem pomknęłam do swojego pokoju. Mój stan nie uszedł uwadze Nurii, która po chwili pojawiła się u mnie.
- Lena co się stało ?
Długo patrzyłam na nią w ciszy.
- On ma dziewczynę - wyszeptałam w końcu i na nowo wybuchnęłam płaczem.
Nuria objęła mnie ramieniem i próbowała mnie pocieszyć.
Zrozumiałam, że nie chcę płakać przez chłopaka. Ktoś śpiewał, że miłość jest cierpieniem. A ja nie nie chcę cierpieć. W moim życiu było już za dużo bólu i smutku. Podjęłam decyzję. Nikt więcej mnie nie zrani. Koniec z zakochiwaniem się. Wrócę do tego, co było w Almerii. Liczy się tylko przyjemność, pożądanie i dobra zabawa, czyli coś, co może mi zapewnić ktoś, kto mi się podoba. Miałam już kandydata. Wzięłam do ręki telefon i wystukałam :
" Chcesz się jutro spotkać ? L. "
Adresatem był Cristian Tello.

*NEYMAR*
~ kilka tygodni później ~

Siedziałem przy stole i popijałem sok pomarańczowy. Patrzyłem tępo na zegarek na piekarniku, który powoli odliczał minuty, jakie pozostały do rozpoczęcia treningu. Od jakiegoś czasu nie mogłem sobie znaleźć miejsca w domu, jak i życiu.  Poprawka, nie od "jakiegoś czasu", a od chwili, gdy Lena mnie olała. Nie rozumiałem dlaczego tak się stało. Przecież nie zrobiłem niczego, co mogłoby ją ode mnie odrzucić. Uderzyłem ręką w stół. Byłem na siebie wściekły, że znowu o niej myślę. Była skończonym etapem w moim życiu.
Do kuchni weszła Rafaella trzymając gazetę w ręku.
- Najpierw dobre czy złe wieści ? - zapytała.
- Dobre.
- W takim razie najpierw strona piętnasta, potem dwudziesta pierwsza - podała mi gazetę i oparła się o blat.
Otworzyłem na piętnastej i zacząłem czytać :
" Brazylijski napastnik, Neymar da Silva Junior, grający w FC Barcelonie w końcu zaczął zwracać wydane na niego grube miliony. W ostatnich dziesięciu spotkaniach w każdym zaliczył co najmniej jedno trafienie do bramki. Kiedy jeszcze na początku sezonu ... "
Uśmiechnąłem się. Nie musiałem dalej czytać. Wiedziałem, że będą mnie wychwalać, a na koniec rzucą uwagę typu : " żeby się nie wypalił i nie popadł w samouwielbienie". Dotarłem do strony dwudziestej pierwszej i zamarłem. Patrzyłem na wielkie zdjęcie Leny przytulonej do Tello.
" Siostra Xaviego Hernandeza, Lena, w końcu odnalazła szczęście w Barcelonie. Po problemach z aklimatyzacją, śmierci ojca i żałobie dziewczynę spotkało w Katalonii coś dobrego. Poznała Cristiana Tello, młodego zawodnika FC Barcelony, który pokazał jej, co to miłość. Para nie ukrywa swojego związku i chętnie dzieli się ze światem swoim uczuciem. Uśmiechniętą Leną możemy zobaczyć na każdym meczu i treningu piłkarza, który swoją ostatnią bramkę zadedykował właśnie jej. "
Zmiąłem gazetę w kulkę i zrzuciłem ze stołu. Miałem o niej zapomnieć, naprawdę tego chciałem, ale nie potrafiłem. Nadal ją kochałem, nadal tak samo mocno jak te kilka tygodni temu w parku. Nie potrafiłem wyrzucić jej ze swoich myśli. A te jej zdjęcia z Tello sprawiały, że pękało mi serce. Była szczęśliwa, więc nie powinienem cierpieć.
- Ney, wszystko w porządku ? - w głosie Rafaelli słychać było troskę. 
- Tak.
- I co teraz zrobisz ?
- Nic, jadę na trening - podniosłem się.
- Odpuścisz ?
- Mam syna, piłkę i ciebie, tyle mi wystarczy - powiedziałem z bólem i wyszedłem z domu.
Może kiedyś uwierzę, że do szczęścia nie potrzebuję Leny ...






~~~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Wyszedł taki krótki ten rozdział, ale cóż. Mam nadzieję, że się podobał :)
Zbliżamy się do końca tej historii, jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 7 - Ale ja nie mam z tobą szans


Zapraszam tutaj do zapoznania się z moją przyszłą twórczością :)



*LENA*
~ 3 tygodnie później ~


To nie był żart, tata wtedy naprawdę umarł. Dla mnie to był ogromny szok, a co dopiero dla Xaviego. Od czasu pogrzebu żyję, byleby tylko żyć. Nie potrafię znaleźć sobie miejsca, wszystko przypomina mi o tym, jak mało czasu miałam z tatą. Nie zdążyliśmy się poznać tak w stu procentach, a on odszedł. Bardzo cierpiałam, zamknęła się w sobie. Siedziałam w pokoju, jadłam, wracałam do siebie. Z domu wychodziłam tylko po to, by wspierać Xaviego podczas meczy. Przestałam chodzić na treningi, na plażę. Spędzałam czas rodzinnie, razem z Nurią i Carlesem próbowaliśmy postawić mojego brata na nogi.
Mój smutek był ogromny, ale był niczym w porównaniu do tego, co czuł Xavi. Kompletnie nie mógł sobie poradzić z faktem, że tata odszedł. Oczywiście wiedział, że to w końcu nastąpi, ale nie przypuszczał, że stanie się to tak szybko. Odciął się od wszystkich, wolał cierpieć w samotności. Nuria twierdziła, że kiedyś zawsze tak robił. Zmienił się, ale śmierć taty sprawiła, że wrócił do starych zwyczaji. Oddał się całkowicie piłce. Gdyby mógł, siedziałby 24 godziny na boisku i kopał piłkę. Myślę, że chciał tak wyładować cały swój żal i złość. Po tych trzech tygodniach było już z nim trochę lepiej, zaczął z nami rozmawiać. Zdarzało się często, że przychodził do mojego pokoju i opowiadał mi o tacie. Był to jego swoisty sposób na pogodzenie się z jego odejściem. Miałam nadzieję, że z czasem powróci mój dawny brat, którego tak kochałam. Serce mnie bolało, gdy tak patrzyłam na ten smutek w jego oczach.
Mimo tego, że odcięłam się od wszystkich, nie byłam sama. Poza rodziną miałam też Jonathana. Był moim najlepszym przyjacielem i bardzo mnie wspierał. Prawie codziennie przychodził i siedział ze mną w pokoju. Początkowo tylko przy mnie był, ukojenie dawał mi fakt, że mnie przytulał. Dopiero jakoś tydzień po pogrzebie znalazłam w sobie siłę, by porozmawiać z nim o tacie. Jonathan był doskonałym słuchaczem, wiedział jakich słów użyć, bym poczuła się lepiej. Rozumiał mnie lepiej niż wszyscy inni. Bardzo dobrze wiedział, co czuję, bo sam kiedyś stracił kogoś bliskiego - babcię, która go wychowywała, kiedy rodzice pracowali. To właśnie pomoc Jonathana sprawiła, że przestałam rozpaczać. Dos Santos pomógł mi zrozumieć, że muszę być silna z trzech powodów. Jeden - tata by nie chciał, żebym się zadręczała. Dwa - musiałam być silna dla Xaviego i postawić go na nogi. Trzy - musiałam być silna dla samej siebie, bo smutek w końcu by mnie zniszczył od środka. Obiecałam mu, że spróbuję taka być i nie zamierzałam się poddawać.Musiałam to zrobić, nie mogłam pozwolić, by ludzie wokół mnie nadal cierpieli.
Przez te trzy tygodnie towarzyszył mi dzwonek telefonu. Cristian nie potrafił uwierzyć, że to, co mu powiedziałam w dniu śmierci taty, jest prawdą. Nie mogłam z nim być z dwóch powodów, mimo że bardzo tego chciałam. Po pierwsze, jak mogłam myśleć o związku i miłości tuż po pogrzebie ? Wiem, że tata chciałby, żebym była szczęśliwa, ale ja nie potrafiłam. Po drugie, nie byłam pewna swoich uczuć. Bardzo lubiłam Cristiana i czułam się cudownie, kiedy mnie pocałował, ale przecież był jeszcze Neymar. To jego widok w telewizji wywołał u mnie uśmiech, kiedy płakałam kiedyś rano przy śniadaniu. Właśnie dlatego nie mogłam jeszcze odebrać telefonu od Cristiana. Najpierw musiałam sobie wszystko przemyśleć. Liczyłam, że on zrozumie i da mi czas. Ale z drugiej strony, co tu było do rozważania ? To Cristian pokazywał, że mu zależy. A ja głupia i tak nie mogłam zapomnieć o Brazylijczyku.

Siedziałam z Xavim w salonie i oglądaliśmy telewizję. "Oglądaliśmy" było pojęciem względnym. Nie interesowało nas to, co właśnie pokazywali. Ważne było tylko to, że nie byliśmy samotni, że coś/ktoś rozprasza nasz smutek.
- Xavi, dzwoniła Anna i zaprasza nas na dzisiaj - Nuria weszła do salonu.
- Jaka Anna ? - zapytał zamyślony.
- No żona Iniesty, a jaka inna ? Pójdziemy ?
- Nie mam ochoty - Xavi spojrzał na mnie i odwrócił wzrok.
To nie tak, że nie miał ochoty. Xavi po prostu nie chciał mnie zostawić samej. Mimo całego swojego cierpienia, nadal chciał się mną opiekować. Ale w tej sytuacji to on,mimo że nie chciał się do tego przyznać, potrzebował pomocy. A ja zamierzałam o niego zadbać. Żeby powrócić do dawnego siebie, Xavi musiał zacząć żyć jak dawniej, pokonać smutek. Wizyta u Iniesty mogła mu w tym pomóc.
- Idźcie. Ja i tak miałam dzisiaj wyjść z domu - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę ?
- Tak, wychodzę za pół godziny z Jonathanem - zerwałam się z kanapy, wyszłam i usiadłam na schodach.
- No widzisz, nie musisz się martwić o Lenę - usłyszałam głos Nurii - Zadzwonię do Anny i powiem, że będziemy za godzinę.
- No nie wiem.
- Xavi nie możesz tak żyć - w głosie Nurii było słychać smutek - Musisz wyjść do ludzi.
- No dobrze - westchnął po chwili.
Zabrałam z pokoju torebkę, wrzuciłam do niej książkę i krzyknęłam, że wychodzę. Nie miałam pojęcia, co robić. Wcale nie umówiłam się z dos Santosem. Powiedziałam tak tylko dlatego, że wtedy Xavi zgodziłby się wyjść.
Błądziłam uliczkami Barcelony. Była niedziela, nie miałam do kogo zadzwonić, bo każdy miał już swoje plany i chciał odpocząć. Zdecydowałam się w końcu, że po prostu usiądę w parku i poczytam książkę. Dobrze mi zrobi taki jeden dzień wyciszenia.

Czytanie przerwał mi znajomy głos, który wołał swojego synka. Podniosłam głowę i zamarłam. Nie wierzyłam w to, co widzę. Alejką przechodził Neymar z małym dzieckiem. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Chłopiec kopnął piłkę, która poleciała w moją stronę. Mały bał się po nią podejść, więc wstałam i podeszłam do niego.
- Cześć, to twoja piłka ? - kiwnął głową - Jak masz na imię ?
- Davi Lucca, a ty ?
- Davi, nie wolno zaczepiać obcych pań w parku - skarcił go Neymar.
- Jest tak cudowny, że nie można mu się oprzeć - uśmiechnęłam się do piłkarza.
- Lena ? A co ty tutaj robisz ?
Pamięta moje imię ! Miałam ochotę skakać z radości, ale jedyne, co zrobiłam, to szeroko uśmiechnęłam się do niego.
- Czytam sobie książkę. Musiałam wyjść z domu, żeby Xavi też mógł to zrobić.
- Nie rozumiem.
- Xavi dostał zaproszenie do Iniesty, ale nie chciał pójść, żebym nie była sama. No to wmówiłam  mu, że się umówiłam. On musi wrócić do swojego ja sprzed pogrzebu.
- A właśnie, bardzo mi przykro.
Uśmiechnęłam się blado.
- Tatusiu, idziemy na ten plac zabaw ? - zapytał nagle mały.
- Tak, już - złapał go za rękę - No to my ... 
- Bawcie się dobrze.
- A ty nie idziesz z nami ? - Davi wsunął swoją dłoń w moją.
Spojrzałam na chłopca zaskoczona, a on uśmiechnął się do mnie ufnie i patrzył z wyczekiwaniem. Jego zachowanie rozczuliło mnie.
- Synku myślę, że Lena ma już swoje plany.
Mały zrobił smutną minę. Nie mogłam przecież rozczarować dziecka. Miałam do wyboru samotnie spędzony dzień z książką albo dzień z Neymarem. Odpowiedź była oczywista.
- Jeśli twój tata nie będzie miał nic przeciwko, to mogę z wami pójść - Davi rozpromienił się i spojrzał wyczekująco na Brazylijczyka.
- Naprawdę nie masz żadnych planów ?
- Dla Xaviego mam, dla innych nie.
Uśmiechnął się i zamilkł. Byłam bardzo ciekawa, o czym myśli. Davi nadal trzymał mnie za rękę i patrzył na tatę.
- Kto pierwszy na zjeżdżalni, ten wygrywa ! - krzyknął nagle Neymar i udał, że biegnie.
Davi z piskiem ruszył z miejsca. Już po chwili minął Brazylijczyka, który biegł tyłem i uśmiechał się do mnie. Ruszyłam za nimi i niedowierzałam temu, co się dzieje. Miałam spędzić dzień z Neymarem, który był miły. Gdzie podział się ten, który tak bardzo mnie ignorował ? Usiadłam na ławce obok niego i patrzyłam, jak Davi wspina się po drabinkach.
- Na długo Davi przyjechał ?
- Na zawsze. Dostałem prawa rodzicielskie, bo moja głupia była woli imprezować w Australii niż się nim opiekować.
- To straszne. A jak ty sobie radzisz ?
- Dobrze. Zawsze marzyłem o grze w Barcelonie i byciu z Davim i nagle obie te rzeczy się spełniły. Nigdy nie myślałem, że tak się stanie. 
Neymar mi się zwierzał. Po raz kolejny tego dnia miałam ochotę skakać z radości, ale to może jutro z Danim Alvesem, wtedy będzie to mniej podejrzane.
- A ty ? Masz jakieś marzenia ? - zapytał nagle.
- Zawsze marzyłam, żeby ktoś najnormalniej w świecie mnie zechciał i pokochał. Teraz dzięki Xaviemu w końcu tak się stało. Dał mi rodzinę, której mi brakowało.
- Nie wyobrażam sobie, przez co musiałaś przechodzić.
- Wiesz, byłoby mi tam o wiele lepiej, gdybym nie próbowała udowodnić, jaka to ja jestem cudowna i zbuntowana. Kiedy zmądrzałam, było już za późno na słowa "przepraszam". Przeszłości nie da się cofnąć.
- Coś o tym wiem. Ale ostatnio stwierdziłem, że lepiej skupić się na tym, co będzie niż na tym, co było.
Spojrzał na mnie. Poczułam ogromną ochotę, by powiedzieć mu, jak bardzo na mnie działa, ile czasu spędziłam na myśleniu o nim, jak bardzo chciałabym być cząstką jego przyszłości. Ale nie odezwałam się. Nie mogłam, bo bym wszystko zniszczyła. Znowu potraktowałby mnie tak ozięble. A ja chciałam, skoro nie mogłam liczyć na nic poważnego, by chociaż mnie polubił i zamienił czasem kilka słów na treningu. 
Podbiegł do nas Davi Lucca.
- Głodny jestem.
Neymar zabrał nas na trawę i posadził na kocu, po czym zaczął wyciągać przygotowane wcześniej jedzenie. Davi wpakował mi się na kolana i uśmiechnął szeroko. Nigdy nie lubiłam dzieci, ale ten mały był po prostu rozczulający. Zdobył moje serce prawie tak szybko, jak jego ojciec. Neymar próbował wytłumaczyć mu, że nie wolno siadać ludziom na kolanach, jeśli  jest tyle wolnego miejsca wokół, ale mały przytulił się tylko do mnie i pokazał mu język, co znaczyło, że nigdzie się nie rusza.
Długo siedzieliśmy z Neyem na kocu i rozmawialiśmy. Poczułam się jakbym znała go od bardzo dawna. Z każdą chwilą cierpiałam coraz bardziej, bo docierało do mnie, że go kocham i że nigdy mu tego nie powiem.
Davi Lucca biegał wokół nas i kopał piłkę. W końcu udało mu się namówić Neya, by ten z nim zagrał. Brazylijczyk podniósł się i pociągnął mnie za rękę.
- Chodź, zagrasz z nami.
- Ale ja nie mam z tobą szans - jęknęłam.
Neymar nie puszczał mojej dłoni. Przez moje ciało rozeszło się przyjemne ciepło.
- Dlatego będziesz w drużynie z Davim. Co ty na to ?
Pokiwałam głową na zgodę. Rozstawiliśmy prowizoryczne bramki i zaczęliśmy grać. Davi co chwilę piszczał z radości, bo Ney dawał mu trafiać gole. Był takim cudownym ojcem. Piłka poleciała w moją stronę. Zaczęłam z nią biec w stronę bramki Brazylijczyka. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie i obejmuje. Podniosłam głowę i utonęłam w jego brązowych oczach. Był tak blisko mnie, że czułam jego oddech na moim policzku. Nie odrywał ode mnie wzroku. W tym momencie chyba nigdy nie pragnęłam kogoś pocałować tak mocno, jak właśnie jego. Myślę, że jemu chodził po głowie ten sam pomysł, bo odległość między nami z minimalnej zaczęła się jeszcze bardziej zmniejszać.
- Tatusiu, pić mi się chce.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Poczułam ogromny smutek i niedosyt, ale też wstyd. Co ja najlepszego chciałam zrobić ?
- Ja ... uhm ... już ci daję - wyjąkał Ney i poszedł szukać butelki z sokiem.
Byłam całkowicie skołowana, nie mogłam z nimi zostać. Wzięłam swoją torebkę i pomachałam im.
- To ja się będę zbierać, pa mały.
- Ale ... - zaczął Ney.
- Do zobaczenia jutro na treningu - uśmiechnęłam się i ruszyłam szybkim krokiem.
Nie mogłam tam zostać, nie po tym, co właśnie się wydarzyło, a raczej nie wydarzyło. Za bardzo cierpiałam, teraz, kiedy zobaczyłam, jak cudownie mogłoby być z Neymarem. Cierpiałam, bo go kochałam, a on nic o tym nie wiedział.

*NEYMAR*

W końcu udało mi się położyć Daviego spać. Nie było to łatwe, bo mały ciągle przeżywał spotkanie z nową ciocią. Usiadłem na kanapie w salonie. Ja też nie mogłem wyrzucić Leny z pamięci. Dzisiejszy dzień uświadomił mi, czego tak naprawdę pragnę jeszcze w życiu, bym w końcu poczuł się szczęśliwy. Potrzebowałem Leny - zrozumiałem to w parku. Jej uśmiech, jej oczy, jej wnikliwe uwagi, jej siła, jej śmiech, jej ciepło w stosunku do mojego syna, jej nieśmiałość, gdy patrzyła na mnie - chciałem to mieć przy sowim boku, by codziennie odkrywać to na nowo. Nie mogłem się już dłużej oszukiwać, że nic do niej nie czuję - czułem i to wiele. Nie mogłem już więcej sobie wmawiać, ze poradzę sobie, dzieląc życie pomiędzy piłkę i Daviego, bo tak nie było. Dotarło do mnie, że dam radę połączyć te trzy rzeczy, jeśli tylko się postaram i wykażę chęci. Kochałem Lenę, a skoro Davi ją polubił, to nic nie stało na przeszkodzie, by zagościła w naszym życiu na dobre. Potrzebowałem tylko małej pomocy i wiedziałem, gdzie ją znajdę.
Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem.
  • Hej siostrzyczko.
  • Ney, dawno nie dzwoniłeś - powiedziała z wyrzutem Rafaella.
  • Byłem trochę zajęty. Musisz mi pomóc.
  • W czym ?
  • Zostałem ojcem.
  • Znowu ? - jęknęła.
  • Nie, po raz pierwszy.
  • Piłeś coś ? Bo cię w ogóle nie rozumiem.
  • Zostałem ojcem po raz pierwszy tak naprawdę. Caroline oddała mi prawa rodzicielskie i wyjechała do Sydney. Teraz Davi mieszka ze mną. 
  • Żartujesz ? - po chwili dodała - Co za idiotka z niej. Ale to tłumaczy, czemu nie mogłam się do niej dodzwonić ostatnio.
  • Dzwoniłaś do niej ? Po co ? - zapytałem z niedowierzaniem.
  • Chciałam zabrać małego gdzieś, żeby nie spędzał tyle czasu z tą krową. Spokojnie, nie lubię jej tak samo jak zawsze. Więc jaki masz problem ?
  • Nie radzę sobie - westchnąłem - Ciężko jest mi pogodzić bycie ojcem i piłkarzem. Normalnie jest okej, ale nie mam co zrobić z Davim, kiedy są treningi i mecze, bo przecież nie zabiorę go ze sobą. Dlatego od trzech tygodni wożę go codziennie do kogoś innego. A to do Shakiry, a to do Antonelli, Danielli, Anny, Carol, Eleny, Fernandy  czy Manuelli. Już nawet te z WAGs, które nie mają dzieci, się nim opiekują Davi niedługo świra dostanie, tak wiele ich jest. A ja przecież nie mogę ich tak ciągle wykorzystywać.
  • Więc czego ode mnie oczekujesz ?
  • Żebyś przyjechała i mi pomogła. Zajęłabyś się Davim na czas treningów i meczy i czasem wieczorami.
  • Żebyś mógł pić z chłopakami ? O nie.
  • Nie, nie dlatego. Poznałem dziewczynę.
  • I dopiero teraz mi o tym mówisz ?! - wykrzyknęła - Opowiadaj.
  • Na razie nie chcę zapeszać.
  • Od kiedy to ty się wstydzisz ? Ona musi ci się naprawdę podobać - zaśmiała się - Dobrze, przyjadę jutro.
  • Dziękuję, jesteś kochana. Trening kończę o 15.30.
  • W taki razie będę wtedy na ciebie czekać. Do zobaczenia.
Rozmowa z Rafaellą podbudowała mnie. Były szanse, bym mógł pogodzić w wszystko ze sobą. Kochałem Lenę i zamierzałem o nią zawalczyć.





~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Miałam ten rozdział dodać o wiele później, ale tak to jest, jak zostaje się w domu z powodu choroby.
Zdradzę wam, że dzisiaj zabieram się za pisanie rozdziału na bloga o Alexisie i coś czuję, że uda mi się zakończyć tego, przed rozpoczęciem tamtego :)
Mam nadzieję, że wam się podobało :)

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 6 - Powinniśmy być razem

*LENA*

Minęły dwa tygodnie od mojej pamiętnej "rozmowy" z Neymarem. Nazywam to rozmową, bo inne słowo nie przychodzi mi na myśl. Od tego nie wydarzyło się między nami nic szczególnego. Neymar w ogóle mnie nie zauważał, nie odezwał się ani słowem. Skoro on tak się zachowywał, to ja nie miałam zamiaru być gorsza. Nie będę mu się narzucać swoją osobą, nie tak zostałam wychowana. Pozostało mi tylko ciche wzdychanie do niego w samotności. Nikomu nie powiedziałam, jak na mnie działa, nawet Jonathanowi. Nie było potrzeby. Może gdyby wykazał jakieś chęci ... A tak ? Po co mam robić sobie jeszcze większe nadzieje, niż już zrobiłam ?
Od dwóch tygodni miałam ściśle wytyczony plan dnia. Rano szłam do taty, później z bratem na trening, a potem spędzałam czas z Xavim, Nurią albo Jonathanem. Czasem dołączali się do nas inni chłopacy z drużyny. Poczułam się częścią ich barcelońskiej rodziny, między nimi czułam się tak swobodnie, jak jeszcze nigdy. Jonathana mogłam spokojnie nazwać moim przyjacielem - był przy mnie zawsze, kiedy go potrzebowałam. Zaprzyjaźniłam się też z Carlesem, jako że był częstym gościem w naszym domu, Alexisem, który potrafił rozbawić mnie do łez, i Cristianem. Co do niego dos Santos miał rację - chyba naprawdę mu się podobałam. On zresztą też nie był mi obojętny, świetnie się przy nim czułam.
Moje stosunki rodzinne również się poprawiły. W Nurii odnalazłam przyjaciółkę, jakiej nigdy nie miałam w Almerii. Mogłam porozmawiać z nią o wszystkim, mimo że nie zawsze chciałam poruszać każdy temat. Z Xavim rozumiałam się świetnie odkąd dotarło do mnie, że on naprawdę się stara i chce, bym czuła się dobrze. Był naprawdę cudownym bratem. Uwielbiałam spędzać z nim czas, a także kochałam patrzeć na niego z piłką. Wtedy czułam, że poznaję go najlepiej. Lepszych stosunków z nim nie mogłam sobie wyobrazić. U taty spędzałam wszystkie poranki. Próbowaliśmy nadrobić jakoś stracony czas, ale cały czas ciążył nam fakt, ze wkrótce się rozstaniemy. Ta myśl napawała mnie lękiem, nie chciałam tracić taty. Był teraz jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Już dawno wybaczyłam mu to, że mnie opuścił.  Zrozumiałam, jakie pobudki nim kierowały. Chowanie uraz nie było teraz odpowiednie. Ten czas musiałam wykorzystać inaczej. 
Pobyt w Barcelonie zmienił mnie. Już nie byłam tą samą dziewczyną, która mieszkała w Almerii. Zatraciłam całą tę złość, która nadawała sens mojemu istnieniu w domu dziecka. Zrozumiałam, że są ważniejsze rzeczy w życiu. Stałam się spokojniejsza, bardziej otwarta na innych. Odkryłam swoją dobrą stronę, tę, która nie bała sie okazywać uczuć. Tu, w Barcelonie, chciałam, by ludzie mnie lubili. Już nie chciałam odrzucać ich od siebie. Chciałam mieć przyjaciół, kogoś, komu mogę zaufać. I jak na razie mi się to udawało.
Dzisiejszy dzień był inny niż wszystkie, jakie dotychczas spędziłam w Barcelonie. Dzisiaj kończyły się wakacje dla większości moich znajomych. Dzisiaj zaczynał się sezon. To miał być mój pierwszy mecz, jaki zobaczę z trybun na Camp Nou. Pierwszy, kiedy zobaczę na żywo umiejętności mojego brata. Ciekawe, czy jest taki dobry, by zasłużyć na nazwisko Hernandez ? Byłam bardzo podekscytowana, nie mogłam się doczekać tego meczu. Ale byłam też przerażona i zdenerwowana. Po raz pierwszy miałam znaleźć się naprawdę w blasku fleszy. Bałam się, że to zniszczy moje dotychczasowe życie - krótkie, ale w końcu poukładane, gdzie byłam szczęśliwa.
- Lena ! Za dziesięć minut wychodziły ! - dobiegł mnie krzyk Xaviego.
Miałam z nim i Nurią jechać wcześniej na stadion. Zamknęłam laptopa, wcisnęłam telefon do kieszeni spodenek i zbiegłam po schodach na dół. Ostatnio dużo czasu spędzałam w internecie, szukałam sobie studiów. To Jonathan podsunął mi ten pomysł. Chciałam dalej się uczyć, ale nie byłam na to gotowa w tym roku. Musiałam ułożyć sobie najpierw życie prywatne. A potem ? Czemu nie. Teraz po prostu chciałam znaleźć coś, co by mi odpowiadało, by mieć już jakiś cel.
- Siadaj - Xavi wskazał mi ręką na kanapę, kiedy zeszłam do salonu.
- Oho, czyżby jakaś poważna rozmowa ?
- No powiedzmy - podniósł leżące na stole pudełko i podał mi je - To dla ciebie. Odpakuj.
Spojrzałam na pudełko. Byłam ciekawa, co to może być, ale coś powstrzymywało mnie od otwarcia.
- Nie bój się, to nie jest bomba - Xavi silił się na nonszalancję, ale widziałam, że się denerwuje.
Właśnie to jego zachowanie skłoniło mnie do odpakowania prezentu. Uniosłam wieczko i moim oczom ukazała się koszulka. Taka sama, z jaką mój brat miał wyjść dzisiaj na boisko. "Xavi" i numer 6.
- Chcę,żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy rodziną - powiedział z uśmiechem.
- Ja nie wiem, co powiedzieć - wyjąkałam.
- Nic nie musisz.
Wyjęłam koszulkę z pudełka i oniemiałam. Mój brat był taki kochany. U brzegu na przodzie trykotu było wyszyte pięknymi literami "Lena Hernandez". Z koszulki odpadła jakaś karteczka. "Dla najlepszej siostry jaką mam". Zaszkliły mi się oczy.
- Jestem twoją jedyną siostrą - powiedziałam.
- Ale to nie zmienia faktu, że najlepszą - uśmiechnął się.
Przytuliłam go mocno i wyszeptałam do ucha :
- Dziękuję.
- To co, gotowi do wyjścia ? - Nuria weszła do salonu.
Założyłam na siebie koszulkę i odparłam :
- Teraz możemy jechać.

***

Siedziałam z Nurią i Laią, dziewczyną Alexisa, na trybunie dla VIPów. Obserwowałyśmy chłopaków rozgrzewających się przed meczem. Jonathan z Cristianem co chwilę obracali się w moją stronę i robili głupie miny. Ich zachowanie ściągnęło w końcu na nas uwagę fotoreporterów. Już nie tylko oni byli ciągle w blasku fleszy. Już widziałam te wszystkie zdjęcia w gazetach jutro. Zaczęło się we mnie gotować.
- Jak tam samopoczucie ? - nagle pojawił się przede mną Jonathan z Cristianem.
- Nie mogę się doczekać meczu, mam nadzieję ... - przerwałam i spojrzałam na nich - Czekajcie, co wy tu robicie ?
- Mamy chwilę przerwy. Za pięć minut odprawa strategiczna w szatni.
- Fajną masz koszulkę - uśmiechnął się do mnie Cristian.
- Dziękuję, dostałam dzisiaj od brata.
- Teraz już w stu procentach należysz do naszej rodziny - Jonathan objął mnie przyjaźnie.
- Ej, ta koszulka ma mały feler - zauważył nagle Tello.
- Jaki ? - spojrzałam na niego zdziwiona - Wydawało mi się, że wszystko z nią okej.
- No właśnie nie. Masz na plecach "Xavi 6", a powinnaś "Tello 20".
- Słyszałam, że to jakiś słaby gościu - pokazałam mu język - To co, wygracie dzisiaj ?
- Oczywiście - Tello uśmiechnął się do mnie - Leno, mam ...
- Chodź, trener już poszedł w stronę szatni - pociągnął go Jonathan - Do zobaczenia po meczu.
Pomachali mi i odeszli. Pół godziny później piłkarze wyszli na boisko. W wyjściowej jedenastce pojawił się mój brat i Neymar. Niestety zabrakło w niej miejsca dla Cristiana i Jonathana. Szkoda, może w następnym meczu. Na widok Neymara moje serce zaczęło szybciej bić. Z wypiekami na twarzy oglądałam to, co działo się na boisku. Byłam najgłośniej dopingującą osobą w naszej części trybun. Wiwatowałam za każdym razem, gdy Barcelona miała sytuację bramkową. Niestety pierwsza połowa zakończyła się remisem. Próbowałam uśmiechem dodać chłopakom otuchy. Byłam pewna, że dzisiaj wygrają. Siedząc tak wśród tych wszystkich kibiców odkryłam w sobie miłość do piłki.
 Zrozumiałam, co takie Xavi widział w tym sporcie. Na drugą połowę piłkarze wyszli z naładowanymi akumulatorami. Wola walki aż od nich emanowała. Niedługo trzeba było czekać na pierwszą bramkę. Jej strzelcem był Neymar. Skakałam jak nienormalna, tak bardzo się cieszyłam. Miałam nadzieję, że może mnie ujrzy, ale nic takiego się nie stało. Mecz zakończył się wynikiem 3:0. Kolejne bramki strzelili Messi i Pedro.  
Razem z Nurią poczekałyśmy, jak większość kibiców opuści stadion i ruszyłyśmy do szatni chłopaków. Stałyśmy pod drzwiami i czekałyśmy, jak Xavi się przebierze. Nagle wyszedł Alexis.
- Lena ! Wygraliśmy ! - uściskał mnie mocno.
- Wiem, gratulacje - wystękałam i próbowałam wyrwać się z jego objęć, bo czułam, jak miażdży mi kości.
- Musimy jakoś to uczcić. Zdjęcie na instagrama ! - krzyknął.
Wyjął telefon i zrobił nam zdjęcie "z rączki". Później zaczął coś klikać i mówić do siebie :
- Wygraliśmy. Z naszym najlepszym kibicem, cudowna Lena Hernandez - po czym spojrzał na mnie i pokazał mi wyświetlacz - Spójrz, jak ładnie razem wyszliśmy. 
- No masz rację - uśmiechnęłam się.
- Powinniśmy być razem, tak cudownie się prezentujemy. Ale będzie dużo lajków - ucieszył się.
- A czy ty czasem nie masz dziewczyny o imieniu Laia ? 
- Oj tam - machnął ręką - Do zobaczenia na treningu.
Uśmiechnęłam się do niego na pożegnanie i spojrzałam na Nurię. Żona mojego brata wyglądała tak, jakby próbowała zapomnieć o tym, czego właśnie była świadkiem. Wyszedł Valdes, Dani Alves, Bartra, Messi, Pinto, Jonathan, no dosłownie prawie wszyscy,a Xaviego ani śladu. W końcu, pięć minut po wszystkich, pojawił się w drzwiach.
- No nareszcie ! - krzyknęłam - Co tak długo ? Nakładałeś odżywkę na włosy czy czekałeś jak ci balsam wsiąknie ?
Ruszyliśmy korytarzem. Xavi pogroził mi palcem.
- Jeszcze słowo, a będziesz wracać do domu na piechotę.
- W sumie dobrze by mi to zrobiło, schudłabym. Po wczorajszej kolacji u Carlesa czuję, jakby przybyło mi z pięć kilogramów. Ten facet zdecydowanie za dobrze gotuje.
Xavi przyjrzał mi się całej.
- No masz rację. Wyglądasz jak słonica.
- Że co proszę ?!
- O nie ! Ty masz na sobie moją koszulkę ! - spojrzał na mnie przerażony - Ludzie nie mogą zobaczyć takiego słonia z "Xavim" na plecach ! Ściągaj to szybko !
Próbował ściągnąć mi koszulkę. Przywaliłam mu w brzuch. Xavi objął mnie ramieniem i razem wyszliśmy na parking. Nuria szła obok nas i śmiała się z naszego zachowania.
- Xavi, zagrałeś dzisiaj świetny mecz. Jak oceniasz swoją dyspozycję na ten sezon ? - podeszła do nas jakaś kobieta z mikrofonem, a za nią kroczył mężczyzna z kamerą.
- Myślę, że jestem przygotowany idealnie. Ostatnio odkryłem nową motywację do wygrywania - mój brat objął mnie mocniej ramieniem.
Reporterka spojrzała na mnie.
- Czyżby towarzysząca ci dziewczyna ? 
- Tak, to moja siostra.
- Siostra ? - kobieta wyglądała na zaskoczoną - Nie wiedzieliśmy, że masz rodzeństwo.
- Miesiąc temu też nie wiedziałem - uśmiechnął się - Lena jest jedną z najlepszych rzeczy, jaka mnie w życiu spotkała - zarumieniłam się - Przepraszam, ale musimy już iść.
Xavi pociągnął mnie w stronę samochodu.
- No, od dzisiaj będziesz sławna - powiedział, kiedy tylko się od nich oddaliliśmy.
Ktoś złapał mnie za ramię.
- Mam szczęście, że cię dogoniłem - wydyszał Tello.
Na jego widok Xavi z Nurią wsiedli do samochodu - nie chcieli nam przeszkadzać.
- Nie udało mi się wcześniej cię o to zapytać. Umówiłabyś się ze mną jutro ? W sensie, że na randkę ? - Cristian spuścił głowę i patrzył się w swoje buty, był wyraźnie speszony.
Patrzyłam na niego bez słowa. Do swojego samochodu właśnie zmierzał Neymar. Mimowolnie śledziłam jego ruchy. Liczyłam, że może podniesie głowę i spojrzy na mnie, ale jak zwykle to były tylko marzenia. Miałam dość takiego traktowania. Nie będę już więcej do niego wzdychać, bo przejdzie mi koło nosa szansa na związek. Postanowiłam dać szansę Cristianowi.
- Chętnie.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 
- Przyjadę po ciebie jutro o 11. Pojedziemy najpierw na plażę, okej ?
Pokiwałam głową i dałam mu buziaka w policzek na pożegnanie. 
Lena Hernandez idzie na randkę - kolejna zmiana w moim życiu.

***

Od rana biegałam jak szalona po domu. Najpierw szukałam odpowiedniego stroju, potem trzeba było zarzucić coś na siebie i nie wyglądać przy tym strasznie, potem znaleźć torebkę pasującą do ubrań. A potem najgorsze - przypomnieć sobie, gdzie w nocy po powrocie do domu położyłam tę, w której miałam portfel, klucze i wszystkie potrzebne rzeczy. W międzyczasie musiałam zjeść śniadanie, bo Nuria nie wypuściłaby mnie z domu na głodnego. Gdy myślałam, że byłam już gotowa i rozsiadłam się na kanapie w salonie, przejechałam ręką po twarzy i wykrzyknęłam :
- Jeszcze makijaż ! - Xavi ryknął śmiechem.
Zerwałam się i pobiegłam do łazienki. Była 10.59. Modliłam się, żeby Cristian nie był punktualny. Jeszcze nigdy w życiu nie starałam się tak dla jakiegoś chłopaka. Ale w końcu to była moja pierwsza randka w życiu.  Miałam kiedyś chłopaków, jeśli można ich było tak nazwać, ale to nie było to - impreza, oboje nawaleni, szybki numerek, koniec. Chciałam teraz, żeby było idealnie.  Co prawda w moich marzeniach zawsze szłam z Neymarem, ale Cristian też pasował do moich wyobrażeń. Skoro Neymar mnie nie chciał, postanowiłam dać szansę komuś, kto mnie zauważał i komu podobało się, to co widzi na tyle, by chcieć mnie poznać bardziej. Czułam, że są szanse, by nam się udało. Bardzo go lubiłam, więc z czasem mogło się to przerodzić w coś więcej.
- Lena gotowa już jesteś ? - krzyknęła z dołu Nuria.
- Jeszcze ostatnia kreska ! A co ?
- Bo  Cristian już przyszedł !
- Lecę !
Nagle zaczęłam się denerwować. Czy randka z chłopakiem, który mi się podoba może być gorsza od rozprawy w sądzie ? Zaraz miałam się o tym przekonać.
Zabrałam torebkę i powoli zeszłam na dół. Chyba po raz pierwszy dzisiaj nie biegałam po domu jak oszalała. Cristian czekał na mnie w holu i rozmawiał z moim bratem odnośnie jutrzejszego treningu. Z tego co zrozumiałam szykowali się na jakiś wspólny obiad gdzieś w centrum.
- Hej - przywitałam się.
Cristian dał mi buziaka w policzek.
- No to my będziemy już iść - powiedział - do jutra Xavim.
- Tylko odwieź ją do domu o odpowiedniej porze.
Xavi - pomocnik i troskliwa mamusia w jednym.
Pomachaliśmy mu i wyszliśmy przed dom. Cristian otworzył mi drzwi do samochodu uśmiechając się przy tym  słodko. Jak na razie było dobrze. Czułam, że będziemy się razem świetnie bawić.
Usiedliśmy na piasku. Cristian targał ze sobą przez pół plaży ogromny koszyk i ambitnie przez całą drogę odmawiał mi odpowiedzi, co on tam schował. Kiedy już dotarliśmy w miejsce, gdzie wokół nas było tylko kilku plażowiczów Cristian z hukiem postawił koszyk na piasku.
- No, jesteśmy na miejscu - wydyszał i rozłożył na ziemi koc.
Później zaczął wyjmować i stawiać na niego różne pudełka z jedzeniem, talerze, szklanki, picie. Mogłabym tak wymieniać bez końca.
- Czy ty aby nie zaprosiłeś tutaj całej drużyny ?
- Nie, dlaczego ? - spojrzał na mnie zdziwiony.
-  Bo tego jedzenia jest jak dla dwudziestu facetów.
- Pierwszy raz zabieram dziewczynę na piknik,więc ... - zarumienił się.
- Spokojnie, jakoś sobie z tym poradzimy - uśmiechnęłam się - Sam to wszystko przygotowałeś ?
Zarumienił się jeszcze bardziej.
- Chciałbym powiedzieć, że tak, ale nie będę cię okłamywać. Jestem beznadziejnym kucharzem.
- Chcesz mi przez to powiedzieć, że lepiej, żebym tego nie próbowała ?
- Nie, nie ! Poprosiłem moją gosposie, żeby coś nam przygotowała - uśmiechnął się przepraszająco.
- Ach wy piłkarze - zaśmiałam sie - Mogę się założyć, że gdyby Xavi nie miał Nurii też byśmy korzystali z usług takiej pani. Co jeszcze ciekawego masz w tym koszyku Hermiony ?
Tello popatrzył na mnie zdziwiony, dopiero po chwili zrozumiał, o czym mówiłam i się zaśmiał.
- Jeszcze tylko piłkę.
- A po co ci piłka ?
- Nauczę cię grać.
- Nie uda ci się - zaśmiałam się - jestem sportowym kaleką.
- Spokojnie, oddam ci trochę mojego talentu i zaraz będziesz damskim Messim.
Odgarnął mi włosy z twarzy i pochylił się w moją stronę. Nie byłam jeszcze gotowa na pocałunek. W głowie siedziały mi wspomnienia tego, co działo się w Almerii. W głębi duszy wiedziałam, że Cristian był inny, ale strach pozostał. Odsunęłam się i zdjęłam sukienkę.
- Kto pierwszy w wodzie, ten wygrywa ! - pobiegłam przed siebie.
Co z tego, że miałam przewagę, jak tuż przed oceanem Tello przegonił mnie i wpadł do wody w spodenkach. Pociągnął mnie za rękę i zmoczył całą.Parsknęłam wściekła.
- Moje włosy !
- Wyschną na słońcu. A wiesz co ci powiem ?
- No ?
- Wygrałem - pokazał mi język.
- Następnym razem ci się to nie uda.
- Jesteś tego taka pewna - znowu wepchnął mnie do wody.
Zaczęliśmy się chlapać jak małe dzieci. Zniknęły wszystkie moje obawy. Czułam się przy nim naprawdę szczęśliwa i ważna. Przez chwilę myślałam, że może nam wyjdzie. Ale nagle gdzieś w głębi mnie odezwał się głos : " A co z Neymarem ? Nie pamiętasz jak on na ciebie działa ? Nie pamiętasz jego uśmiechu, jego jasnobrązowych oczu ? Nie pamiętasz, jak zmiękły ci kolana, gdy się do ciebie odezwał ?". "Wal się, on mnie nie dostrzega, nie będę wzdychać za nieosiągalnym mając Cristiana obok siebie" odpowiedziałam mu. I naprawdę tak uważałam. Przyciągnęłam do siebie i spojrzałam głęboko w oczy. Jednak byłam gotowa. Cristian pochylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Tak inny od tych, które mnie kiedyś spotykały. Czuły i z uczuciem, zamiast desperackiego i agresywnego. Cristian dał mi poczucie nadziei, na to, że moje życie nie będzie zawsze definiowane przez to, co było kiedyś. Uśmiechnęliśmy się siebie. Cristian chwycił mnie za rękę i wróciliśmy na koc. Oparłam się o niego i zaczęliśmy rozmawiać. Później Tello podniósł mnie na nogi i próbował nauczyć, jak poprawnie kopie się piłkę.

*NEYMAR*


Grałem w salonie w Asassina. Musiałem jakoś wyładować  całą swoją złość, a piłka nie wchodziła w grę. Nie potrafiłem myśleć o piłce bez myślenia o niej. Tak bardzo chciałem zapomnieć o Lenie, ale mimo moich ogromnych starań nie potrafiłem. Zamieszkała w mojej głowie i nie dała się stamtąd wyrzucić. Urządziła sobie w niej wygodne mieszkanie i z każdym dniem zadomowiała się w niej coraz bardziej.  Wiedziałem, że nie powinienem o niej myśleć, nie była dla mnie. Ja musiałem skupić się na piłce i synu, a nie zajmować się chodzeniem na randki. Mimo że już dawno pogodziłem się z faktem, że Lena nie będzie moja, wczoraj poczułem ogromną wściekłość, gdy Tello chciał się z nią umówić. I ta wściekłość nie zniknęła do dzisiaj. Głównie dlatego,  że on ją pocałował. Nieważne, że tylko w policzek. Liczył się sam fakt, że to nie byłem ja. Poczułem ogromną zazdrość. W głębi duszy liczyłem, że Lena da mu kosza, ale niby dlaczego miałaby to zrobić ? Jest piękna, zabawna, cudowna i nic nie wie o mojej fascynacji jej osobą. Moje serce już kilka razy chciało podejść i powiedzieć jej, co czuję, ale jakoś udało mi się nad nim zapanować. Nie mogłem sobie pozwolić, by coś mnie rozpraszało. Jeśli ona działała na mnie tak, choć się nie znaliśmy bliżej, to co dopiero byłoby, gdybyśmy byli razem ? Wolę o tym nie myśleć, zbyt wiele bólu mi to sprawia.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Rzuciłem pada na kanapę i poszedłem otworzyć.
- Tata ! - ktoś rzucił mi się w ramiona.
Cała moja złość automatycznie wyparowała zastąpiona przez szczęście, że mój syn nagle znalazł się przy mnie.
- Co ty tutaj robisz mały ? - przytuliłem go.
- Mamusia zabrała mnie na wycieczkę.
Dopiero wtedy spojrzałem na matkę mojego dziecka.
- Caroline.
- Neymar - skinęła mi głową.
- Wejdźcie - zaprosiłem ich do środka.
Byłem kompletnie zaskoczony ich wizytą. Spodziewałem się ich dopiero za trzy tygodnie. Zrobiłem mojej byłem partnerce kawę, wziąłem szklankę soku dla Daviego i ruszyłem do salonu. Zastałem tam mojego syna skaczącego po kanapie. Posadziłem go sobie na kolanach i spojrzałem na Caroline.
- Co wy tutaj robicie ?
- Tak się cieszysz, że widzisz syna ?
- To nie tak, cieszę się i to bardzo, ale mieliście przyjechać za trzy tygodnie. Od kiedy jesteś tak miła, że pozwalasz mi widywać się częściej z Davim ?
- Przywiozłam go teraz żebyście mogli się pożegnać.
- Co masz na myśli ?
- Za cztery dni wyprowadzamy się do Australii.
- Żartujesz sobie.
- Nie, jestem całkowicie poważna.
Zmrużyłem oczy. Nie pozwolę jej wywieźć mojego syna. Teraz widuję go rzadko, a co dopiero wtedy ?! Po moim trupie !
- Davi idź do swojego pokoju i się pobaw chwilkę sam, zaraz do ciebie przyjdę - postawiłem go na ziemi - Tatuś musi porozmawiać z mamusią. Co ty sobie wyobrażasz ? Ta Australia to jakiś twój poroniony pomysł ? - krzyknąłem, kiedy zniknął Davi.
Spojrzała na mnie z nienawiścią.
- To nie jest żaden poroniony pomysł - wycedziła - Dostałam propozycję pracy i postanowiłam ją przyjąć.
- Ale w Australii ?!
- Nie krzycz na mnie. Dokładniej to w Sydney.
- Gówno mnie obchodzi gdzie ! Pomyślałaś o naszym synu ?
- Owszem. Davi Lucca bardzo cieszy się, że zobaczy kangurki.
Ta kobieta nie była normalna. Nie rozumiem, co ja kiedyś w niej widziałem. Była taka pusta. Dobrze, że zmądrzałem, kiedyś byłem młody i głupi.
- To naprawdę cudownie - wycedziłem - Pomyślałaś może o mnie ? Jak ja się z tym będę czuł ?
- Oczywiście, że tak - chwyciła mnie za rękę - Dałam ci możliwość pożegnania się z nim.
- I co mi to daje ? Nic, bo mój syn będzie na drugim końcu świata. Nie pozwalam ci na to.
- Ty akurat nie masz w tej sprawie nic do gadania.
- Ale to mój syn ! - gotowało się we mnie.
- Przypominam ci, komu sąd przyznał opiekę nad synem.
- Zawsze można to zmienić.
Byłem gotów na wszystko, byleby tylko Davi został.  Nie mogłem się z nim rozstać, nie przeżyłbym tego. Sprawę z Leną jakoś przeboleję, Daviego Lucci już nie.
- Co masz na myśli ?
Siedziałem chwilę cicho. Musiałem zastanowić się, jak ubrać w słowa pomysł, który zrodził mi się w głowie, by Caroline się zgodziła.
- Co ty na to, byś oddała prawa rodzicielskie mi i pojechała do Sydney sama ?
Popatrzyła na mnie jak na idiotę. Widziałem, jak trybiki w jej mózgu pracowały, kiedy zastanawiała się nad moją propozycją. Miałem nadzieję, że wpadnie na to samo, co ja.
- Nie, nie mogę tego zrobić - powiedziała niepewnie.
- Ale pomyśl, Caroline - usiadłem obok niej - Zostawisz Daviego Luccę mi i pojedziesz sama do Sydney. Będziesz mogła robić, co tylko zechcesz, bez żadnej odpowiedzialności.
Zastanawiała się. Wiedziałem, o czym myśli - że w końcu będzie imprezować do woli. Znałem moją byłą dziewczynę i mogłem się założyć, ze za tym tęskni.
- No dobrze.
- Naprawdę ? - nie wierzyłem własnym uszom.
- Nie pytaj się tak głupio, bo zmienię zdanie.
- Dziękuję Caroline - uśmiechnąłem się.
- Nie dziękuj. Robię to dla siebie, nie dla ciebie.
- Mimo wszystko ci dziękuję.
- To ja będę się zbierać - rozejrzała się wokół i podniosła z kanapy.
- Chcesz się pożegnać z Davim ?
Weszła do jego pokoju i powiedziała :
- Pa synku.
Tyle. Nic więcej. Nawet go nie przytuliła. Co z niej za matka ? Wychodząc, dodała jeszcze :
- Jutro przyślę ci rzeczy małego i papiery od prawnika.
Zostałem sam z Davim. Byłem tak szczęśliwy, jak jeszcze nigdy. Miałem mojego synka dla siebie. Zamknąłem etap Caroline w moim życiu. Do szczęścia nie brakowało mi już niczego. No może poza Leną. Potrząsnąłem głową. Nie mogę teraz o niej myśleć. Otworzyłem drzwi do pokoju małego.
- No synku, zostaliśmy sami. W co chcesz się pobawić ?

*JONATHAN*

Szliśmy z moim bratem do jednego z klubów w centrum. Gio przyjechał na kilka dni do Barcelony, więc postanowiliśmy się trochę zabawić. Gio opowiadał jak mu się wiedzie w Villarreal, ale w pewnym momencie przestałem go słuchać. Zobaczyłem Lenę wychodzącą z kina z Cristianem za rękę. Serce zakuło mnie z zazdrości. Fakt, Lena była moją przyjaciółką, ale ja chciałem czegoś więcej. Była cudowną dziewczyną i marzyłem, by była ze mną. Nie chciałem jednak stracić jej przyjaźni, więc siedziałem cicho. Wolałem już byc jej przyjacielem, niż nie móc z nią być w ogóle. Miałem nadzieję, że Lena kiedyś zrozumie, co czuję. Nagle Cristian pochylił się i pocałował ją. Nie mogłem na to patrzeć, odwróciłem wzrok i pociągnąłem brata w stronę klubu.

*LENA*

Pocałunek przerwał mi telefon od brata. Poczułam wściekłość, że mi przerywa i zachowuje się jak przewrażliwiona mamusia.
  • Słucham - warknęłam.
  • Gdzie jesteś ?
Głos Xaviego zaniepokoił mnie, był jakiś dziwny.
  • W centrum, coś się stało ?
  • Przyjedź do szpitala - jego głos załamał się.
  • Jak to ? Coś z tatą ? 
  • Lena, on nie żyje. 
Gdyby nie Cristian, to bym się przewróciła, tak bardzo zaskoczyła mnie ta wiadomość. Nie mogłam uwierzyć. Jak to ? Przecież miał jeszcze czas, lekarze mówili tak za każdym razem, gdy pytałam.
- Hej, wszystko w porządku ? Dlaczego płaczesz ? - zapytał mnie Cristian.
Nawet nie zauważyłam, że po policzkach ciekły mi łzy.
- Nic. Cristian, dzisiejszy dzień był pomyłką, zapomnij o nim.
- Ale jak to ? - spojrzał na mnie skonfundowany.
- Przykro mi, ale muszę już iść.
Pobiegłam do najbliższej taksówki. Nie mogłam pozwolić sobie teraz na związki czy chwilę szczęścia, skoro mój tatuś nie żyje. Jadąc do szpitala cały czas miałam nadzieję, że to tylko jakiś głupi żart i że wejdę tam i będę mogła się do niego przytulić, tak jak  to robiłam codziennie.





~~~~

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Oj, chyba trochę długi mi ten rozdział wyszedł. Przepraszam, ale cierpię na napływ weny.
Mam nadzieję, że wam sie spodoba :)