Byłem w Barcelonie od niedawna, dopiero od czerwca, czyli niecałe dwa miesiące. A jednak moje życie tak bardzo się zmieniło, nie tylko pod względem piłkarskim. Grałem w klubie, o którym marzyłem od dziecka. W miejscu, gdzie miałem rozwinąć swoje umiejętności do granic możliwości. Było to ważne, ale jak się ostatnio okazało - nie najważniejsze. Odkryłem, że moje życie prywatne, a konkretniej syn, ma dla mnie o wiele większe znaczenie niż kariera piłkarska. Dzięki pobytowi w Barcelonie ustaliłem swoje wartości. Najpierw Davi Lucca, potem piłka - nie odwrotnie. Po raz pierwszy w życiu mieszkałem na stałe tak daleko od syna. Było to dla mnie nowe doświadczenie i zdecydowanie nie należało do moich ulubionych.Tak bardzo za nim tęskniłem, myśli o nim towarzyszyły mi w każdym momencie dnia. Każdy trening był dla niego. Chciałem być coraz lepszy, by on kiedyś z dumą mógł powiedzieć : "Tak, ten właśnie Neymar to mój ojciec". Myślałem o nim, gdy po raz pierwszy wychodziłem na murawę w presezonie w Polsce. Jak na razie odwiedził mnie tylko raz. To był najlepszy czas, jaki spędziłem w Barcelonie. Z niecierpliwością czekałem na jego kolejny przyjazd. Chciałem, by było to już podczas sezonu, by mógł zobaczyć, jak tata strzela bramkę na Camp Nou.
Jednak mimo tego,że czułem się spełniony jako ojciec i zawodnik, miałem wrażenie, że czegoś mi brakuje. Miałem cudownego syna, trykot Barcelony, niesamowitych przyjaciół z klubu, a jednak rozpierało mnie poczucie samotności. Brakowało mi kogoś, do kogo mógłbym się przytulić, kiedy wszystko traci sens. Do wczoraj tłumiłem to uczucie w sobie, bo miałem ważniejsze priorytety.
Ale wczoraj zobaczyłem ją - siostrę Xaviego - Lenę. I nagle poczucie samotności wyszło na wierzch. Zapragnąłem, by ona je wypełniła. Przeraziło mnie to tak bardzo, że zabrakło mi słów. Potrafiłem tylko siedzieć i patrzeć na nią. Kiedy tak rozmawiała ze wszystkimi w szatni przez pragnienie wzięcia jej w ramiona przebiła się świadomość, że nie mogę z nią być. Miałem syna. Musiałem skupić się na nim. Nie mogłem rujnować mu życia wprowadzając nagle do niego obcej kobiety.Miał tylko dwa i pół roku, nie zrozumiałby, że tata się zakochał i będzie miał nową mamę. Miałem też piłkę i klub, nie znalazłbym czasu na związek. Właśnie dlatego nie mogłem sobie pozwolić na miłość. Musiałem zdusić w zarodku to, co pojawiło się w moim sercu.
Kiedy się do mnie odezwała, nie wiedziałem, jak mam się zachować. Serce mówiło : " Weź ją w ramiona", ale rozum wręcz krzyczał, że mam się do niej nie zbliżać. I rozum wygrał. Mimo to serce walczyło do końca. Potrafiłem się tylko przedstawić. Później musiałem uciec, bo nie dałbym rady powstrzymywać dłużej serca.
Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. Starałem się wykonywać polecenia trenera z takim samym skupieniem i starannością jak zwykle i miałem nadzieję, że tak było. Ale w głębi mnie, w moim wnętrzu toczyła się bitwa. Miedzy Leną a Davim Luccą. Była z góry przesądzona. Davi był w moim sercu od zawsze, kochałem go nad życie. Jednak dzisiaj zagościła w nim też ona. A ja nie wiedziałem, co mam robić.
Kolegów z klubu nazywałem przyjaciółmi, ale tak naprawdę na to miano w Barcelonie zasługiwała tylko jedna osoba - Dani Alves. Tylko z nim jednym mogłem porozmawiać. Wszyscy przypisywali naszą przyjaźń temu, że razem jesteśmy w reprezentacji Brazylii. Może to i też w jakiś sposób nas łączyło, ale to nie to. To były podobne problemy, poczucie humoru, postrzeganie świata, tęsknota za dzieckiem. Traktowałem go jak brata. Dzisiaj Dani po raz kolejny zasłużył na miano mojego przyjaciela. Jako jedyny zauważył, że coś się ze mną dzieje. Kiedy usłyszał, nad czym się zastanawiam, od razu miał wyrobione swoje zdanie. Kazał mi pieprzyć rozum i dać szansę miłości. Długo się z nim spierałem, każdy z nas miał wiele argumentów. Najważniejszym Daniego był przykład jego samego. Też miał dzieci, które musiały zaakceptować nową partnerkę taty.I jemu się udało - miał szczęśliwą rodzinę. Wątpiłem, że w moim przypadku będzie tak samo. Jako drugi argument po prostu pokazał mi Lenę. Tak bardzo chciałem wierzyć, że nam się uda. Jednak nie mogłem ryzykować, czegoś co mam, dla czegoś, co miało ogromne szanse się nie powieść. Nie dałem mu się przekonać.
Jednak mimo że chciałem, to nie mogłem zapomnieć. Pojawiała się w moich myślach tak samo często, jak Davi Lucca. Nienawidziłem siebie za to, że tak bardzo czekałem na dzisiejszy trening, bo miałem nadzieję, że ja tam spotkam i będę mógł na nią popatrzeć choć przez chwilę ...
*XAVI*
Obudziłem się wcześnie rano - emocje nie pozwoliły mi dzisiaj dłużej spać. Leżałem w łóżku i wspominałem wczorajszy dzień. Nadal nie docierało do mnie, że to, co się wydarzyło, jest prawdą. Odzyskałem siostrę.
Zszedłem na dół, bo usłyszałem, jak Nuria kręci się po kuchni. Ona była prawdziwym rannym ptaszkiem. Pocałowałem ją w policzek i usiadłem przy stole. Po chwili stał już przede mną talerz ze śniadaniem.
- Może pójdę obudzić Lenę, to zje z nami - zaproponowałem.
- Za późno, ona już jadła.
- Już ? Przecież jest dopiero - spojrzałem na zegarek - 7.20.
- Zjadła na szybko i wyszła z domu.
- Mówiła dokąd idzie ?
- Do szpitala. Chciała odwiedzić waszego tatę.
Nie dowierzałem własnym uszom. Lena od wczoraj nie była kimś, kogo poznałem. Zmieniła sie bardzo i to na lepsze. Nie wiem, czym było to spowodowane, ale chciałem, by trwało jak najdłużej. Lena teraz była taka, jaką sobie wyobrażałem i chciałem, by była. Wczoraj pokochałem moją siostrę już naprawdę. I to nie dlatego, że była miła i dobra. Dlatego, że wykazała się dojrzałością, puściła w niepamięć to, co nas poróżniło i chciała żyć w zgodzie. Ponadto spotkała się z ojcem, co bardzo wiele dla niego znaczyło. Wydaje mi się, że w końcu dopuściła do siebie swoją dobrą stronę. Miałem nadzieję, że tak już pozostanie.
- Dokładnie. Powinniśmy się z tego cieszyć Xavi.
- Przecież ja się cieszę. Tylko że w sobie.
- No właśnie. Okazałbyś czasem swoje uczucia.
- Przecież okazuję - pocałowałem ją w policzek i wyszeptałem - Dziękuję.
- Ale za co ? - Nuria spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ta zmiana to twoja zasługa.
- Wcale nie. To nasze wspólne dzieło - popatrzyła mi w oczy - To dzięki naszej wspólnej miłości i naszym staraniom to się stało. Może to i prawda, że te zakupy ze mną miały jakiś wpływa na Lenę, ale najważniejsze dla niej było to, co zdarzyło się wczoraj. Wyciągnąłeś do niej rękę mimo tego całego złego traktowania i to właśnie zdobyło jej serce.
- Może i masz rację.
- Może i na pewno.
- Co ja bym bez ciebie zrobił ?
- Nadal siedziałbyś i dusił wszystko w sobie - dała mi buziaka - No, idź na trening. A, i bym zapomniała, Lena chciała, żebyś ją odebrał ze szpitala, jak będziesz jechał do Ciutat.
- Dlaczego ?
- Mówiła coś o tym, że chce popatrzeć na trening.
Byłem naprawdę zdziwiony.
- No co tak patrzysz ? Coś w tobie jest do kochania, nie bądź taki zdziwiony. Idź, bo się spóźnicie - machnęła na mnie ręką i rzuciła mi kluczyki .
Lena czekała na mnie pod szpitalem. Na mój widok uśmiechnęła się i od razu wsiadła do samochodu.
- Hej. Co tak długo ?
- Korki - skłamałem.
Spojrzała na mnie z politowaniem.
- No dobra. Nie mogłem uwierzyć w to, że tu jesteś i jechałem powoli, żeby się przekonać.
- I co myślałeś, że uciekłam ?
- Teraz głupio mi się do tego przyznawać, ale tak.
- Trochę wiary we mnie - powiedziała przyjaźnie,więc od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech - czy ty czasem nie masz treningu za 10 minut ?
- To już tak późno ?! Nuria miała rację, że się spóźnię - ruszyłem z piskiem opon spod szpitala.
Może i Nuria miała rację, ale ja nie żałowałem. Treningi mam na co dzień, a dobry nastrój Leny nie wiadomo do kiedy się utrzyma. Musiałem to wykorzystać i zaprzyjaźnić się z nią tak mocno, by nie chciała zrezygnować z nas.
*LENA*
No i się spóźniliśmy. Piłkarze stali już na boisku wokół trenera. Carles zobaczył mnie, wskazał palcem i wyszeptał bezgłośnie : "Pamiętam". No tak, obiecałam mu dzisiaj obiad. Pomachałam Jonathanowi i rozsiadłam się wygodnie. Coś się zmieniło w Ciutat od wczoraj. Rozejrzała się i ze zdziwieniem zauważyłam, że nie jestem jedyną osobą obserwującą trening. Było pełno ludzi w koszulkach klubu z aparatami w rękach. Nie rozumiałam, co się dzieje. Stwierdziłam, że poczekam do przerwy i zapytam się któregoś z chłopaków. Nagle ludzie wokół mnie zaczęli klaskać i pokrzykiwać - mój brat pojawił się na boisku. Postanowiłam nie zwracać uwagi na to, co dzieje się wokół mnie i ze spokojem oglądać trening.
W końcu go ujrzałam ! Moje oczy same go odnalazły i dopiero wtedy zrozumiałam, że to właśnie jego szukałam, odkąd tu przyszłam. Ćwiczył sam, daleko od wszystkich. Na jego twarzy widać było ogromne skupienie. Piłkarze śmiali się i żartowali, co jak zdążyłam zauważyć, było chyba dla nich normalne podczas treningu. Wszyscy, ale nie on. Neymar bez słowa czy cienia uśmiechu wykonywał wszystkie zadania. Pragnęłam, by na mnie spojrzał, ale on nie odrywał wzroku od piłki. Później trochę się rozchmurzył, bo trafił mu się jako para Tello, ale i tak nie reagował na jego żarty. Bardzo ciekawiło mnie dlaczego taki jest. Czyżby był zamknięty w sobie ? Zdecydowanie nie wyglądał na takiego, ale pozory mylą. Tak bardzo chciałam z nim porozmawiać, ale to było niemożliwe. Może gdyby potraktował mnie inaczej, to bym spróbowała, ale skoro był taki oschły, to nie miałam zamiaru się narzucać. Są inne osoby w klubie, o wiele milsze, z którymi mogę się zaprzyjaźnić. Nie powiem, że mnie to nie bolało, ale cóż, nic na siłę.
Po godzinie trener Martino zarządził przerwę. Piłkarze porozsiadali się na murawie z bidonami w rękach. Jonathan ruszył w stronę trybun, na co otaczający mnie tłum zareagował krzykiem i błyskiem fleszy. Wspiął się po schodach i usiadł obok mnie.
- Hej - dał mi buziaka w policzek - podoba ci się ?
- Dzisiaj o wiele bardziej niż wczoraj, bo już wiem, jak każdy z was ma na imię.
- To było aż takie trudne do zapamiętania ? - zaśmiał się.
- Żebyś wiedział. Wczoraj godzinę siedziałam przed laptopem i uczyłam się na pamięć.
- Wariatka. A mnie chociaż pamiętałaś ?
- Nie, ale nie martw się, ściągnęłam tyle twoich zdjęć do fap folderu, że teraz już nie zapomnę.
- Powiedz, że żartujesz - kiwnęłam głową, a on ryknął śmiechem - No to mały test.
- Wstawiasz oceny ? Jeśli tak, to pasuję.
- Jak zdasz, to spędzisz dzień ze mną.
- Przecież to nie jest kara !
- Zobaczymy. Kto to ? - wskazał palcem gwiazdę Barcelony.
- Leo Messi. Nie masz trudniejszych pytań ?
- A ten ?
- To mój brat głupku, prosiłam o trudniejsze pytania - zaśmiałam się i nic sobie nie robiłam z tego, że ludzie wokół robią nam zdjęcia.
- To dopiero początek. Dobra, tego już nie będziesz znała - wskazał faceta z warkoczykami.
- To Pino - uniósł brwi - Nie, Pinto ! Sorry, pomyliłam się.
- Zaliczone. A ten koło Alexisa ?
- Dani Alves. A obok niego siedzi Cesc Fabregas i Gerard Pique. Za nimi widać Iniestę, który krzyczy coś do Puyola. Z Gerardo Martino stoi Bartra i Montoya. Pedro właśnie daje autografy. A Adriano z Songiem robią głupie miny - pochwaliłam się swoją wiedzą.
- No no no, jestem dumny - Jonathan pokiwał głową z uznaniem - A znasz tego, który strzela teraz Victorowi na bramkę ?
Nie znałam. Przeszukałam wszystkie znane mi nazwiska, które wczoraj tak ambitnie wkuwałam, ale żadne nie pasowało do piłkarza, którego widziałam.
- Dobra , poddaję się. Wygrałeś.
- Ha, wiedziałem., że tak będzie. Jesteś skazana na mnie dzisiaj.
- Powiesz mi kto to jest ?
- To Denis Suarez Fernandez. Czasem z nami trenuje, ale gra w Barcy B.
- Ej to nie fair - uderzyłam go w ramię - miała być tylko Barca A !
- Nic takiego nie powiedziałem - pokazał mi język, a ja znowu trzepnęłam go w ramię.
Nagle coś sobie przypomniałam, przecież ja nie mogłam spędzić dnia z Jonathanem ! Obiecałam już Carlesowi ten nieszczęsny obiad.
- Jonathan przykro mi, ale nie mogę dzisiaj nigdzie z tobą iść. Obiecałam Puyolowi, że zjem z nim i Xavim obiad - na jego twarzy pojawiła się smutna min - Miałam iść wczoraj ale posłuchałam twojej rady i spotkałam się z tatą. Ale w sumie, może Carles nie będzie zły, jeśli to przełożymy.
Wzięłam go za rękę i zeszliśmy z trybun. Starałam się nie zauważać tych wszystkich ludzi, którzy gapili się na nas. Weszliśmy na murawę. Skierowałam się w stronę Xaviego i Puyola, którzy siedzieli z Iniestą.
- Dos Santos, swoją dziewczyną zajmiesz się później, teraz jest trening ! - dobiegł nas krzyk Gerardo Martino.
Przeszłam jeszcze trzy kroki, kiedy zajarzyłam, że trener mówił o nas. Bo przecież dos Santos to nazwisko Jonathana, a jedyną dziewczyną na murawie byłam ja. Co za idiotyczna sytuacja.
- Ale ja ... ale my ... my nie ... - zaczęłam się jąkać.
- My nie jesteśmy razem - pomógł mi Jonathan.
- Przyszłam do brata.
- Do brata ? Nie widać między wami podobieństwa - trener wskazał na nas ręką.
- Bo to nie jest mój brat. To jest mój brat - wskazałam ręką na Xaviego, który wstał i do nas poszedł.
- Wy tym bardziej nie jesteście podobni.
- Bo to moja przyrodnia siostra. Adoptowałem ją niedawno. Trenerze, poznaj Lenę. Lena, Gerardo Martino.
- Miło mi pana poznać - wyjąkałam.
- Mnie również. No to rozmawiaj szybko z bratem i kontynuujemy trening.
- Tak właściwie, to chciałam z Carlesem zamienić słówko.
- Zdecyduj się dziewczyno - zaśmiał się trener.
- Do usług ! - Puyol nagle huknął mi do ucha.
Nawet nie zauważyłam, kiedy pojawił się obok mnie. Podskoczyłam przerażona, a wszyscy wokół zaśmiali się.
- No już, nie rumień się tak - pogrążał mnie dalej Carles - Jestem cały twój.
- Hmm więc ... - nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć, tym bardziej, że wszyscy się na nas patrzyli.
- Lena, ja nie gryzę.
- Ale będziesz na mnie zły.
- Na siostrę mojego przyjaciela ? Nie mógłbym.
Uśmiechnęłam się i zapytałam :
- Moglibyśmy przełożyć nasz obiad na jutro ?
Carles ryknął śmiechem. Popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Z czego się tak śmiejesz ?
- Bo wiedziałem, że tak będzie, a ty mi nie chciałaś uwierzyć - machnął ręką - nie będę miał nic przeciwko, byś spędziła dzisiejszy dzień z Jonathankiem. Ale jutro już ci nie odpuszczę, nawet jeśli sam Messi cię gdzieś zaprosi.
- Naprawdę ? Dziękuję - ucieszyłam się - Jutro choćby się waliło i paliło ...
- Będziesz moja - wszedł mi w słowo.
- Będę twoja ... - powtórzyłam bezmyślnie za nim - Co ?! - wykrzyknęłam - Nie, to nie tak ! - Carles zaśmiał się - Pójdę z tobą na obiad i nic więcej. I zabieram brata ze sobą.
- Uwielbiam, jak się rumienisz.
- Spokojnie Carles, bo Xavi ci przywali, a Vanesa jeszcze poprawi - pogroził Puyolowi palcem Andres Iniesta.
- Puyol wracaj na trening ! - krzyknął Martino.
- Baw się dobrze z naszym małym Jonathankiem - powiedział na odchodne Carles - Tylko nie zrób niczego, czego ja bym nie zrobił. Taka rada wujka Puyola.
Pokręciłam tylko głową i uśmiechnęłam się do siebie. Chciałam wrócić na swoje miejsce, ale kiedy zobaczyłam te wszystkie spojrzenia skierowane w moją stronę, stanęłam w miejscu. Nie mogłam tam wrócić, ci ludzie by mnie zjedli żywcem. A ja nawet nie wiedziałam dlaczego. Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Podeszłam do trenera i zapytałam :
- Przepraszam, mogłabym zostać tu na boisku ?
- Co ? Tak, oczywiście. Siadaj tu obok mnie.
- Dziękuję.
- Podoba ci się w Barcelonie ? - zagaił po chwili.
- Tak. Jestem tu dopiero kilka dni, ale już zdążyłam polubić to miasto. Nie zwiedzałam za wiele, ale mam nadzieję, że Xavi znajdzie chwilę dla mnie.
- Jak się dogadujecie ?
- Z każdym dniem coraz lepiej - nie powiedziałam całej prawdy, ale też nie skłamałam.
- To najważniejsze . Reszta drużyny też cię polubiła.
- No możliwe. Pewne jest to, że mam dobre kontakty z niektórymi.
- Na przykład z Jonathanem - trener uśmiechnął się znacząco.
- To nie to, co trener sobie wyobraża - zaprzeczyłam.
- Nie dos Santos ? W takim razie który ?
- Trener pyta poważnie ?
- Ja zawsze jestem poważny. A w swatkę jeszcze się nie bawiłem.
Mimo że wiedziałam, że Gerardo Martino sobie ze mnie żartuje, to poczułam ogromne pragnienie, by mu opowiedzieć o tym, jakie uczucie wywołuje we mnie Neymar.
- Bartra ! Z Tello poprzytulasz się po treningu ! - wrzasnął trener - Przepraszam, muszę się nimi zająć.
Marc Bartra swoimi wylewnymi uczuciami uratował mnie od zrobienia czegoś, czego bym żałowała przez bardzo długi czas. Po chwili Jonathan kopnął piłkę w moją stronę. Podałam mu ją i wyszeptałam :
- Jednak możemy spędzić dzisiaj dzień.
- Naprawdę ? To cudownie - rozpromienił się i wrócił na boisko.
Siedziałam na ławce i znowu powróciły głupie myśli o Neymarze. Nawet go nie znałam, a tak mocno na mnie działał. Spojrzałam w jego stronę - był w swoim żywiole. Zniknęło to jego osamotnienie. Istniała tylko piłka, on i bramkarz. Trafił do bramki, a ludzie na trybunach zaczęli klaskać. On nawet tego nie zauważył. Patrzył w ziemię i wrócił na swoją pozycję. Znowu zaczęłam się zastanawiać, jaki on jest. Był dla mnie jedną wielką zagadką. Marzyłam, by go lepiej poznać, ale nic nie zapowiadało, by moje marzenie miało się ziścić.
Po chwili trening dobiegł końca. Odczekałam jak stadion trochę opustoszał i ruszyłam na parking. A tam czekało na mnie istne wariatkowo. Ludzie biegali wokół samochodów i czekali na piłkarzy. Jęknęłam i usiadłam na krawężniku, Zaczynało mi się nudzić, kiedy nagle ktoś klepnął mnie w ramię. Poderwałam się na nogi.
- Hej - zaśmiał się Neymar.
Puścił mi oczko i poszedł do samochodu. A ja stałam i patrzyłam za nim bez słowa. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. Czy to był ten sam Neymar, który jeszcze wczoraj potraktował mnie tak chłodno ?
- Co tu tak stoisz ? - wyrwał mnie z zamyślenia mój brat.
- Czekam na Jonathana.
- Czyli Carles miał rację - spojrzałam na niego z mordem w oczach,ale Xavi nic sobie z tego nie zrobił - Chciałbym tylko byś wróciła na noc do domu.
- Spokojnie, nie musisz się martwić - wycedziłam.
- To świetnie. Mogę się założyć, że będę już spał jak wrócisz, więc spytam się teraz. Jakie masz plany na jutro ?
- Wstanę rano, pójdę do taty, później mnie odbierzesz i pojedziemy na trening...
- O, jak polubiłaś piłkę nożną - zaśmiał się - Piłkę nożną czy może piłkarzy ?
- Nie przerywaj mi - zmroziłam mojego głupiego brata wzrokiem - później czeka nas obiad z Carlesem, a potem może byśmy spędzili trochę czasu razem ? Co ty na to ?
- Jestem za.
- Gotowa ? - podszedł do nas uśmiechnięty Jonathan
- Tak.
- Co będziecie robić ? - spytał nagle Xavi.
Spojrzałam na niego pytająco.
- No co ? Martwię się o moją malutką siostrzyczkę.
- A raczej próbujesz ją ośmieszyć - warknęłam.
- Pójdziemy na plażę, potem do centrum i coś zjemy ? - dos Santos zwrócił się do mnie.
- Brzmi świetnie. Cześć braciszku.
Wsiadłam z Jonathanem do samochodu. Założyłam okulary, kiedy ten zatrzymał się, by rozdać kilka autografów. Nie chciałam, by ktokolwiek mnie fotografował. Po piętnastu minutach jazdy dojechaliśmy na plażę.
- Jak tu pięknie !
- E tam, zwykła plaża - usiedliśmy na piasku.
- Po tym, co było w Almerii, nawet zwykłe rzeczy są piękne.
- Jak tam było ?
- Gdzie ?
- W domu dziecka. Przepraszam, że pytam. Jak nie chcesz, to nie odpowiadaj.
- Dało się jakoś przeżyć. Tam było o wiele lepiej niż w poprawczaku - nie chciałam niczego przed nim ukrywać - miałam dosyć trudną przeszłość. Teraz, dzięki Xaviemu, może nie będzie się za mną ciągnąć.
- Xavi to dobry człowiek.
- I cudowny brat. Tak bardzo się o mnie troszczy. Posłuchałam twojej rady.
- I jak ?
- Jest o wiele lepiej. Myślę, że się dogadamy.
- Mogę cię o coś spytać ? - kiwnął głową - Dlaczego wczoraj na treningu było pusto, a dzisiaj nagle tyle ludzi siedziało na trybunach ?
- Dzisiaj był trening otwarty. Nie lubię takich dni, te wszystkie flesze, wrzaski. Ale trener uważa, że taka atmosfera pomaga nam się przyzwyczaić do tego, co jest podczas meczu.
- W sumie to ma sens.
- Reszta też tak mówi.
- Wyglądacie na takich zgranych - próbowałam sprowadzić rozmowę na takie tory, bym mogła wypytać go o Neymara.
- Tak jest. No może z małymi wyjątkami.
- Wyjątkami ?
- Tak. Są osoby takie jak Dani, Cesc czy Cristian, które są niczym radosne promyczki słońca. No i są takie, które trzymają się na uboczu, jak Busquets.
- Czy Neymar ?
- Tak, Ney też. Ale z nim to trochę inna sprawa, jak z Sergio.
- Dlaczego ?
- On jest nowy u nas, może to dlatego. Zna tylko Daniego i Adriano, i tylko przy nich się otwiera tak naprawdę. Ale to nic, może się to zmieni ? Choć nie musi, on jest teraz skupiony na karierze i synu.
Synu ?! On ma rodzinę ! Pewnie dziewczynę, którą bardzo kocha. Chyba czas o nim zapomnieć.
- Nie wiedziałam, że ma syna - głos mi się załamał.
- Davi nie mieszka z nim, tylko z matką w Brazylii. To bardzo fajny dzieciak, Ney przyprowadził go raz na trening.
- Czyli Ney nie jest z matką swojego syna ?
- Z Caroline ? Nie, no co ty. Rozstali się jakiś czas po narodzinach małego. Czemu tak wypytujesz ?
- Ehh, no wiesz. Staram się dowiedzieć czegoś o kolegach Xaviego,a ty wydajesz się być kopalnią wiedzy.
Ta odpowiedź wystarczyła Jonathanowi. Rozmawialiśmy jeszcze długo o innych zawodnikach tak, że poczułam, jakbym znała ich od dawna. Tak bardzo wystraszyła mnie wiadomość, że Ney ma dziecko. Bałam się, że jest zajęty. Wiedziałam, że będzie mi ciężko wybić go sobie z głowy. Na szczęście jeszcze nie musiałam tego robić.
Wiedziałam, że nie mam u niego szans, ale pomarzyć zawsze można. Z rozmowy z Jonathanem zrozumiałam, że chyba podobam się Tello. Nie powiedział tego wprost, ale łatwo było się domyśleć.Siedzieliśmy na tej plaży aż zrobiło się ciemno. Później pojechaliśmy do centrum. Zjedliśmy coś na szybko spacerując uliczkami. Barcelona była piękna nocą. Jonathan pokazał mi swoje ulubione miejsca w mieście.
Wróciłam do domu przed północą. Położyłam się do łóżka,ale nie mogłam zasnąć. Tyle miałam do przemyślenia. Zachowanie Neymara, moje stosunki z bratem i w końcu fakt, że zyskałam pierwszego przyjaciela w Barcelonie. Spędziłam z nim naprawdę cudowny czas. Rozmowa z nim wiele dla mnie znaczyła, pomógł mi zrozumieć kilka rzeczy.
Dzięki niemu, Xaviemu i marzeniom o Neyu po raz pierwszy w życiu poczułam się jak normalna nastolatka...
~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Myślałam, że ostatni rozdział na Queda't był najdłuższy, ale przy tworzeniu tego po prostu poniosła mnie wyobraźnia i aż się przeraziłam, że zajęła mi tak wiele miejsca w zeszycie. Mam nadzieję, że się podobało :)
Marc się przytulał z Cristianem, no nie moge. XDXDXDXDXDXDXD
OdpowiedzUsuńDzień z dos Santosem, awsvssbsbsnsjajsaa.
Lena i Neymar = mmmmm. <3
Czekam na następny. :>
Awwwww! Rozdział jest przecudowny. I taaaki długi <3
OdpowiedzUsuńJonathan jest przegenialny. Ney i Lena mają się ku sobie, co mnie bardzo cieszy. Puyi rozwala system.
Pozdrawiam :**
Kobieto, nawet sobie nie wyobrażasz co ja czuję jak to czytam *o*
OdpowiedzUsuńNo po prostu to jest GENIALNE ! <3
Czeeekam na następnyy ! ;)
Pzdr ;*
Werandaa ;*
Lencia i Neymarek zakochani w sobie mmmmm *O* <33 Ooo do akcji wkroczy Tello ojojojoj <33333333 Będzie gruuubo :DDD
OdpowiedzUsuńMarc z Tello no leze ze smiechu hahahaha a mam nadzieje ze ona bd. Neyem :> slowa nie opisza tego jak genialnie piszesz no cudo *o* juz che nastepne :3
OdpowiedzUsuńjak zwykle cudeńko :3
OdpowiedzUsuńczekam na nexta <3
Glsofids *.*
OdpowiedzUsuńCUDO! <3
HAhahhah Puyol me gusta <,3
Ney i Lena MUSZĄ być razem *.*
Wiesz co ci powiem? to chyba mój ulubiony rozdział. Zaczęłaś ślicznym opisem z perspektywy Neymara, przelałaś tam pełno uczuć, potem mnóstwo śmiechu i radości, to, jak traktują siebie piłkarze, ich stosunek do Leny, po prostu cudo! Jestem zachwycona i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuń"Spokojnie Carles, bo Xavi ci przywali, a Vanesa jeszcze poprawi "
OdpowiedzUsuń"Bartra ! Z Tello poprzytulasz się po treningu !" Hhahahaha xd Beka ♥
Genialny ♥ -> Jak każdy ♥
KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM ! :) ♥
Mam nadzieję, że relacja z Xavim się nie pogorszy i że będzie coś poważniejszego z Naymarem ;>
Z utęsknieniem czekam na kolejny ! <333
Jesteś genialna, w pisaniu opowiadań ♥
Hahahah, Carles mistrz riposty! <3
OdpowiedzUsuńGENIALNE <3 Aż nie wiem, co mam wymieniać jako najlepsze, bo w tym opowiadaniu W S Z Y S T K O jest mistrzowskie! <3
Hmm...więc myliłam się z tym gwiazdorzeniem Neya, no tak, nie ocenia się książki po okładce. Rozdział po prostu genialny, pozdrawiam i czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńJej, coraz bardziej się wciągam w to opowiadanie, świetny rozdział ♥ / MalowanaReggae3
OdpowiedzUsuńświetny <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Lena będzie z Neyem :)
awrr to nie jest dobre.....to jest GENIALNE , na początku czytana miałam take carki, a późnej ohhh jezu , to jest mega
OdpowiedzUsuńczekam na następny
trolololo z aska
więcej czytania = więcej przyjemności :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział ;) / Mr Thiago
Jak fajnie,ze sie zaprzyjaznili <3 Mogliby byc idealna para :DD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nn. :))))))))
o jeju jak cudownie, Carles mnie rozwalił ! hm... ja zrobiłam z Ney'a dupka a ty wręcz przeciwnie hahaha :D
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że Lena będzie z Neymarem ^^ Świetny rozdział *o* Czekam na kolejny <3333 /Karolina
OdpowiedzUsuńgenialny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny ^^
To co oni robią na treningach jest nie do opisania <3
OdpowiedzUsuńAWWW DZIEŃ Z DOS SANTOSEM *-* Świetny rozdział, czekam bardzo, bardzo na następny :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Podoba mi się wizerunek Carlesa jaki tutaj stworzyłaś. Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeeeeeeeeej, Neymar jaki tu słodki *O* Stawia małego na pierwszym miejscu. Tata idealny *O*
OdpowiedzUsuńIch treningi - Me Gusta >>>>
A słowa Puyiego mam jako cytaty dnia, ha! :D Zajebiaszcze ^^
A i dzień z dos Santosem, sjbvfksf *o*
Czekam na nn <3
Świetny ! <3 Pewnie już to pisałam, ale KOCHAM JAK PISZESZ *_*
OdpowiedzUsuńZ Tello poprzytulasz się po treningu ! THE BEST ♥
OdpowiedzUsuńdługi i zajebisty czyli to co lubię <3
Extra :* Chcę następny. Bartra wdał się w romans z Tello <3 / Pati
OdpowiedzUsuńKocham twoje blogi *___* Świetny rozdział! :)) :*
OdpowiedzUsuńTwoje blogi są extra! :D
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadania i czekam na NN :)
Rozdział ten jak i poprzednie cudo :D
Pozdrawiam
Kinga
Rozdział tak samo świetny, jak poprzednie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak piszesz *o* nie mogę się doczekać kolejnego! <3
" - Będziesz moja - wszedł mi w słowo.
- Będę twoja ... - powtórzyłam bezmyślnie za nim. " hahahah :D